Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ta woda nie nadaje się ani dla ludzi, ani dla zwierząt

Redakcja
Od ubiegłorocznej powodzi studnia na podwórku Kobierskich jest nieprzydatna Fot. Barbara Ciryt
Od ubiegłorocznej powodzi studnia na podwórku Kobierskich jest nieprzydatna Fot. Barbara Ciryt
KONTROWERSJE. U Kobierskich z kranu cieknie coś, co wyglądem przypomina kakao. Sanepid pod żadnym pozorem nie pozwala korzystać z tej studni.

Od ubiegłorocznej powodzi studnia na podwórku Kobierskich jest nieprzydatna Fot. Barbara Ciryt

Rodzina Kobierskich z Proszowic nie ma wody. Studnia na podwórku jest zatruta, gminna sieć wodociągowa nigdy tu nie dotarła. Teraz domownicy tracą nadzieję na pomoc ze strony władz gminy. - Wodę do picia, mycia, kąpania i prania wozimy w butelkach od teścia - mówi Katarzyna Kobierska. - Od ubiegłorocznej powodzi nie mamy wody. Wtedy zalało nam studnię, bakterie są do dziś - pokazuje.

- Sanepid zabronił używać tej wody - mówi pani Katarzyna. - I tak nie mielibyśmy na to szans, bo u nas z kranu leci czarna ciecz. Po prostu coś, co przypomina kakao - żali się kobieta.

Dramat zaczął się w ubiegłym roku podczas powodzi. U Kobierskich zalało studnię. Fala brudnej wody naniosła różnego rodzaju śmieci. Zostały bakterie. Właściciele zaczęli to wypompowywać, czyścić. Nic z tego. - Wzywaliśmy strażaków kilka razy. Pompowali, zasypywaliśmy substancjami bakteriobójczymi i znów pompowaliśmy wszystko. Powtarzaliśmy to wiele razy. Na nic. Sanepid badał wodę i nigdy od tamtej pory nie dopuścił jej do użytku - wzdycha Katarzyna Kobierska.

Inspektorzy ze stacji sanitarnej zastrzegli, że woda ze studni w tym gospodarstwie nie nadaje się nawet dla zwierząt. - O piciu jej nie ma mowy, nie pozwolili nam w niej prać, myć się. Na początku nawet w toalecie nie można było spłukiwać - mówi mama pani Katarzyny Maria Słowińska, która przez tę brudną wodę zachorowała.

Teraz pani Katarzyna boi się, że bez wody nie poradzi sobie dłużej. Jest w zaawansowanej ciąży. Jej mąż Jacek wozi w butelkach wodę od swojego ojca. Tam też robi pranie, bo u Kobierskich pralka nie działa, a pani Katarzyna w rękach już nie ma siły prać. Czasem rodzina jeździ się tam kąpać, ale dość mają takiego życia.

Pół domu jest zastawione pięciolitrowymi butelkami. Jedne są puste, inne pełne. Jacek Kobierski przy każdej okazji wozi wodę. Pomaga mu syn - 11-letni Janek. Nosi po dwie butle na raz. - Ciężko było na początku. Teraz już nie jest, bo się wprawiłem - mówi chłopiec.

Jego babcia Maria Słowińska kręci głową. - Kto nie poczuje na własnej skórze, kto nie przejdzie tego - nie wie jakim problemem jest brak wody - mówi.

Kobierscy od początku szukali wyjścia z sytuacji. Planowali budować drugą studnię - tym razem głębinową. Myśleli o dotacjach na ten cel, ale okazało się, że szanse na to będą niewielkie. - Poza tym z rozmów z sąsiadami wynika, że nie ma sensu kopać, bo jeden z nich wykopał studnię głębinową i nie ma tam dobrej wody. Ludzie mówią, że wchodzi błoto do studni, szkoda było zachodu - tak dowiedziała się pani Maria.

Dlatego jej córka zaczęła starania o budowę wodociągu gminnego. - Siec wodociągowa jest zakończona u sąsiada kilka działek dalej. Dzieli nas 200 metrów. Doprowadzenie rur przez ten odcinek rozwiązałoby nasze problemy - tłumaczy pani Katarzyna. Zdobyliśmy pisemne deklaracje sąsiadów, że zgadzają się na przekopanie działek, żeby poprowadzić przez nie rury. - Liczyliśmy na gminę, że nam pomoże, wybuduje sieć - mówi Kobierska. Chodzili do burmistrza Proszowic Jana Makowskiego i jego zastępcy Jerzego Pławeckiego. - Najpierw nas zapewniali, że zrobią do pół roku. Potem przesuwali termin - opowiada pani Kasia. Jej mąż Jacek wylicza, że jest już trzecie pół roku, a sieci wodociągowej nie ma. - Władze zasłaniają się, że mają ważne inwestycje, że budują basen, a to kosztowne - żali się kobieta w ciąży. Dowiedziała się, że gdyby wcześniej w jej domu była woda z sieci gminnej, to teraz władze byłyby zobowiązane do dostarczenia jej wody. Ale rodzina korzystała z własnej studni, więc gmina nie ma obowiązku dowożenia wody do ich gospodarstwa.
Burmistrz Jan Makowski i jego zastępca Jerzy Pławecki podczas rozmów rzeczywiście wspominają, że gmina ma duże zobowiązania. - Budowa wodociągu do państwa Kobierskich nie jest wielką inwestycją, ale na tyle dużą, że trzeba organizować przetarg. Wyliczamy jej koszt na ok. 80 tys. zł - twierdzi Pławecki. Zaznacza, że gmina już zleciła firmie geodezyjnej wykonanie map i podkładów geodezyjnych niezbędnych do przygotowania projektu i pozwoleń na budowę wodociągu.

Burmistrz Makowski przyznaje, że gmina ma spore zobowiązania związane z budową basenu. - Jednak nie tylko basen jest kosztowną inwestycją, musimy też wygospodarować pieniądze na dofinansowanie drogi wojewódzkiej Kraków-Proszowice - mówi szef gminy. Zapewnia przy tym, że o wodociągu do Kobierskich pamięta. - Osobiście tego dopilnuję - obiecuje "Dziennikowi Polskiemu". - Kiedy? Chciałbym nawet w tym miesiącu, ale nie mogę budować sieci "na dziko". Potrzebuję wszelkich dokumentów, a kierownik inwestycji mówi mi, że przygotowanie ich może trwać jeszcze kilka miesięcy. Tym bardziej, że nie planujemy budowy wodociągu do jednego domu. Tam jest kilka gospodarstw, zainteresowanych doprowadzeniem wody z gminnej sieci i muszę wszystkich brać pod uwagę realizując takie zadanie - przekonuje Makowski.

BARBARA CIRYT

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski