Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tadeusz Horodniczy Łomnicki

Paweł Głowacki
Nie, nikogo mi nie przypomina, zupełnie nikogo. Ani Gomułki, ani Cyrankiewicza, ani Gierka. Patrząc na jego gigantyczną czaszkę w hełmie siwych włosów i z bokobrodami jak szuwary, słuchając jego szczekania – nie widzę, nie słyszę Kaczyńskiego, nie oznajmiam światu: "Istny Tusk!”. Nie.

Paweł Głowacki: DOSTAWKA

Szczerze odpowiadam, gdyż drukowana w "Wyborczej” notka Romana Pawłowskiego, reklamująca wtorkową emisję wyreżyserowanego w 1977 roku przez Jerzego Gruzę przedstawienia Teatru Telewizji "Rewizor” Mikołaja Gogola – to szczerość duża.

"Pomyślałem, że dziś najlepszym miejscem dla Gogola jest białoruski Mińsk”, wyznaje Pawłowski. Po czym na kanwie Tadeusza Łomnickiego, który zagrał Horodniczego, i na kanwie reszty postaci, pyta, rzecz jasna – retorycznie. "Czy Horodniczy, satrapa o manierach kołchoźnika, nie przypomina nam innego przywódcy? Czy małomiasteczkowa elita złożona ze złodziei i łapówkarzy nie rządzi przypadkiem czymś większym od powiatu?”. Przykro mi: nie. Zbyt potężną literaturą jest "Rewizor”, zbyt wielkim przedstawieniem jest dziś już 36-letnie dzieło Gruzy, by można było rzec: tak.

Małomiasteczkowe widma nie mogą rządzić czymś większym od powiatu, bo one w istocie nie rządzą niczym – one są we władaniu ich własnych małości, których nie da się usunąć. Horodniczy żadnego z władców świata nie przypomina, gdyż będąc na usługach swoich szczurzych ciemności – przypomina tylko samego siebie. O Gogolu powiadają: "Szekspir przeciętności”. Wiecznie zmarznięty, wciąż jeździł po Europie, szukając medyka, co zdławi mróz. Płonny trud. Więc jak zaklęcie powtarzał: "Dygocę, dygocę” – i przez brudną szybę w drzwiach powozu z perwersyjnym uporem kontemplował lepką wulgarność planktonu ludzkiego, jego trywialność, mysią marność jego myśli. Nie miał złudzeń.

Miał pewność: to nie jest uleczalna choroba świata, to jest świata nieusuwalne sedno. I portretował je – sedno, nie konkretne wcielenia sedna w konkretnym czasie i miejscu konkretnym. O swych napisanych strzępach człekokształtnych mawiał: "Dusze nijakie”. Inni rzekli, że są one posłuszne jedynie bezmiarowi swej trywialności, że są niczym, a będąc niczym – są wszystkim, oraz że osiągają wielkość, która jest wielkością płaskości. Mają rację.

Tak, tak, nie mylą się – aż takiej miary było pióro Gogola. Co tu ma do rzeczy jakiś Gomułka, Łukaszenka, Tusk albo i sam car, obojętne który, jakaś Polska, jacyś urzędnicy w Krakowie lub Wdzydzach? Po co w literaturę genialną i prawie genialne przedstawienie Gruzy wciskać tandetne skojarzenia z tu i teraz? Żeby – społecznie troskliwymi interpretacjami doskonały, doskonale samoistny i samowystarczalny portret wiecznej trywialności świata, w płaską, tępą, beznadziejnie doraźną satyrę polityczną nachalnie i na siłę obracając – lepiej się poczuć jako obywatel trzymający rękę na pulsie palących spraw Ojczyzny a nawet i Europy całej? Żałosne.

Lecz w jednym z Pawłowskim się zgadzam – dzieło Gruzy pokazywane jest stanowczo za rzadko. Winno się je emitować co pół roku. Bo dobrze jest regularnie przypominać sobie o własnej, nic dla świata nieznaczącej, bez­imiennej wielkości, która jest wielkością płaskości nie do zmazania. Tak, tego "Rewizora”, z bezlitosnym Łomnickim jako monstrualnym, siwym szczurem, co umie szczekać, trzeba emitować co pół roku, albo i co kwartał. Nie po to jednak, by Polak czuł się dobrze. Nie. Po to, by człowiek czuł się źle.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski