MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tak jakby coś

Redakcja
Nie udały się w tym roku wakacje. Co drugi dzień ulewy, codziennie gdzieś wichury i lokalne powodzie. Zamieszanie w Egipcie i Afryce Północnej zmusiło urlopowiczów do odpoczynku w kraju. Dobrze dla gospodarki, nie najlepiej dla zainteresowanych. Mokną, marzną i drogo płacą. Kiedy zaś sięgną po gazetę lub włączą telewizor, dopada ich polityka. W tej najgorszej, przedwyborczej formie.

Tadeusz Jacewicz: Z BLISKA

Jakiekolwiek są zakazy i przepisy, kampania startuje, kiedy partyjni bossowie i ich doradcy uznają, że warto zacząć. Konstytucyjne terminy nikogo nie interesują. Teoretycznie można zacząć walczyć o głosy, kiedy ogłoszony zostanie oficjalny termin wyborów. Przedtem jednak nic nie przeszkadza informować o partii i przywódcy. Więc informują. Na każdym rogu stoją wielkie tablice z właściwym zdjęciem.

Wszyscy mogą się dowiedzieć, kim był ten łagodnie uśmiechnięty pan i kim chce być. Całość utrzymana w konwencji filmu "Sami swoi”. Prawo prawem, ale racja musi być po naszej stronie. Jeszcze nie ruszyła kampania, a już mamy publiczną lekcję cwaniactwa i naginania prawa. Bo kto im cokolwiek zrobi?

Męki Trybunału Konstytucyjnego z określeniem, co jest zgodne z konstytucją a co nie, powinny być skrócone. Po dziesięcioleciach PRL, gdzie konstytucja stanowiła element dekoracyjny, powołanie trybunału było sukcesem i pewną gwarancją demokracji. Dzisiaj ta konieczność zniknęła, potrzeba istnienia TK też. Czcigodna to instytucja i zacni pracują w niej ludzie, ale coraz bardziej brakuje jej muskułów i zębów.

Z pewnością skuteczniejszy byłby Sąd Najwyższy, wzmocniony o kompetencje konstytucyjne. Nadanie mu uprawnień TK z jednoczesną likwidacją tej struktury uprościłoby zawiłości sfery prawa w Polsce. Marzy mi się przesunięcie uprawnień Sądu Najwyższego w kierunku jego amerykańskiego odpowiednika. W USA jest to ostateczna instancja interpretacji i stosowania prawa. Twarda, działająca szybko, kompletnie niezależna. Z amerykańskim Sądem Najwyższym nie byłoby gierek plakatami wyborczymi. Są oczywiście nielegalne i po szybko wydanym werdykcie sądu zniknęłyby z ulic – albo partyjni bonzowie zniknęliby za kratkami.

Na razie jednak mamy to, co widać. Kampania wyborcza, której nie ma prawa być, toczy się wartko. Co to znaczy? Znaczy to, że politycy gadają kilka razy więcej niż normalnie. Trudne czasy. Przede wszystkim dla nas, bo politycy są przyzwyczajeni. Dla tych pieniędzy, które zarabiają i dla sławy wśród sąsiadów mogą opowiadać banialuki 24 godziny na dobę.

Nie wiem, czy Państwo zauważyli, ze powstał u nas specjalny język polityki. Wywodzi się z polskiego, ale ma specyficzną cechę. Nigdy w nim nic nie jest zdefiniowane do końca. Wszystko jest gumowe, niejednoznaczne, bez faktów i liczb. Po pierwsze, nasi wybrańcy na ogół ich nie znają. Ważniejsza jest jednak możliwość wycofania się z opinii, jeśli ktoś zacznie je szczegółowo drążyć. Nasza polityka to nieustanne mówienie o niczym.

Ten kulawy język polityczny wytworzył własne formy i znaczenia. Kluczem jest hasło "taki jakiś”. Najlepiej wypada w określeniu skomplikowanej sprawy. Sugeruje zawiłość przemyśleń i dojrzałą refleksję mówcy. Kiedy powie "taki jakiś brukselski patriota”to wiadomo, że mowa o szui, która za unijne srebrniki zdradza Polskę. Można dodać, że "mi się wydaje” i dołożyć kilka epitetów. Wówczas przeciwnik jest załatwiony. Przynajmniej do czasu, kiedy się odwinie i sam "mi się wydaje” przywali adwersarzowi.

Misiów szybko przybywa, ale jeszcze mnożą się politycy, ukrywający się za tarczą "nie wiem”. Jest to figura werbalna, która nie stwierdza faktu miernego wyposażenia delikwenta w szare komórki,tylko podkreśla głębię jego refleksji. Polityk zalotnie sugeruje, że przy całej swej ogromnej wiedzy, tu akurat dzieli się wątpliwościami ze słuchaczem czy widzem. Urocza formuła dla matołów.

Mnożą się występy, szczególnie telewizyjne, zachwyconych sobą wybrańców narodu. Kilku polityków w studiu, reflektory, kamery – po prostu raj. Tokują, dowcipkują, wybuchają śmiechem z własnych bon motów. Ciągle ci sami, ciągle o tym samym i tak samo. Prowadzący dziennikarze też się w tym ciepełku grzeją, a stacje telewizyjne cieszą. Mają za frajer pół godziny programu z każdego spotkania tych opowiadaczy.

Kampanii wyborczej jeszcze nie ma, ale widać mniej więcej, jakimi asami operować będą partie. Stare wygi, kilka wędrownych ptaków, trochę celebrytów i młodych, ponętnych pań. Premier powiedział nieostrożnie jakiś czas temu, że nie ma z kim przegrać. Przegrać można zawsze, nawet z patałachem. Gorzej jednak, że nie ma kogo wybrać.

Wybrać jednak trzeba. Jeszcze sporo czasu. Patrzmy i słuchajmy. Może ktoś się pojawi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski