MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tak nie można

Redakcja
Tragiczna katastrofa w kopalni. Kolejna, niestety. Przez dwa, trzy dni medialna nawała ogniowa. Czołówki gazet, wszystkie programy telewizyjne i radiowe od tego się zaczynały. Błyszczeli dziennikarze, żniwa mieli politycy. Opozycyjni oskarżali rząd, rządowi winili dyrekcję kopalni i służby kontrolne górnictwa.

Tadeusz Jacewicz: Z BLISKA

Wyćwiczone ruchy, w futbolu nazywa się to "stały fragment gry". Wizyty notabli w Rudzie Śląskiej, zasmucone miny i marsowe błyski w oczach przy żądaniach wyciągnięcia konsekwencji. Pojawiła się nawet pani minister zdrowia, co - jak rozumiem - miało przyspieszyć leczenie poparzonych. Ci, którzy powinni zwijać się jak w ukropie, żeby pomagać i badać przyczyny, musieli oprowadzać VIP-ów i słuchać ich mądrości. Starali się też dziennikarze. "Dotarli" do wstrząsających materiałów, pokazujących jak nagminnie i bezczelnie fałszowane są wyniki pomiarów metanu w kopalni. Docieranie do informacji w dzisiejszych czasach to nie jakaś wielomiesięczna, koronkowa operacja, tylko odebranie telefonu od informatora lub wykonanego przez kogoś nagrania. Takie dane uznawane są za żelazny dowód. Nie wiadomo wprawdzie, co i gdzie pokazuje w ciemnościach jakiś przyrząd, ale to wystarczy do wydania wyroku. Telewizja to nie sąd, który może kilka lat wałkować sprawę. Żeby był show, musi być tempo.

Wyrok został wydany w trybie doraźnym. W skrócie wygląda to następująco. Dyrekcja kopalni wysłała górników na pewną śmierć. Odczyty stężenia metanu fałszowano lub ignorowano. Kontrole władz górniczych nic nie wykazywały, bo kończyły się ochlajem w gabinecie dyrektora. Zeznał to zaciemniony, ze zmienionym głosem człowiek. Kto, skąd, od kogo się dowiedział - nie wiadomo. W Polskę poszła wieść, że zarządzający kopalnią i wyższe władze górnictwa to w gruncie rzeczy zorganizowana grupa przestępcza. I na tym stanęło. Była oczywiści żałoba narodowa, liczne nekrologi za państwowe pieniądze, ale ile może żyć nawet wielka katastrofa? Kilka dni najwyżej. Po tygodniu sensacją dnia stało się zamknięcie Polańskiego w Szwajcarii. Śmierć 20. ofiary wybuchu odnotowano na pasku w dole ekranu. Życie poszło naprzód. Aż do następnego wypadku, kiedy wszystko powtórzy się na nowo. Dzieje się coś bardzo niepokojącego. Różne katastrofy zdarzają się wszędzie. Ich częstotliwość i skutki w Polsce są jednak wyjątkowe. Hala w Katowicach, kopalnie "Halemba" i "Wujek - Śląsk", autokary, pożary, samolot wojskowy z oficerami są rodem z trzeciego świata. To nie europejskie standardy. Za często, za dużo bałaganu, za wiele ofiar. Dlaczego tyle tego jest? Wypadki, w których ginie po kilkunastu czy kilkudziesięciu ludzi, budzą grozę. Jeszcze bardziej niepokoją nasze standardy cywilizacyjne, które ułatwiają, a niekiedy bezpośrednio powodują takie tragedie. Żadna z wielkich katastrof ostatnich lat nie została wyjaśniona tak, żeby nie było cienia wątpliwości, co do przyczyn i winnych. Świetnie wychodzą natomiast wizyty ważnych ludzi, nekrologi, obietnice otoczenia opieką rodzin ofiar (na ogół niespełnione), dobrze wytrenowana rutyna. Bez pogłębionej refleksji i chęci odpowiedzi na dręczące pytanie "dlaczego" Nigdy nie mieliśmy wysokich, ale teraz normy przestrzegania prawa, odpowiedzialności, rzetelnej pracy i zwykłej ludzkiej przyzwoitości sięgnęły dna.

Lekarz wydaje zaświadczenie kierowcy cierpiącemu na padaczkę, który rozwala autokar z uczniami. Przemęczony pilot rozbija samolot kilometr przed lotniskiem, na którym nie działa system naprowadzania. Pod ciężarem niesprzątanego śniegu zawala się hala wystawowa. Wybuchy metanu w kopalniach zdarzają się coraz częściej. Weekendowe masakry na naszych drogach to już polska specjalność. Mamy nieudolne państwo, drewniane prawo i małą sprawność jego stosowania. Co gorsza, nikt nie pali się do postawienia diagnozy stanu kraju i podjęcia kuracji. Według polityków reformy są ryzykowne, wymaganie od siebie i innych wysokich norm etyki i sprawności męczy. Lepiej, tak uważają, migać się od wyborów do wyborów. Częste żałoby narodowe są tego pośrednim wynikiem. Jeśli nie zabierzemy się za siebie, będzie ich coraz więcej. Nie mogę zgodzić się na wysmarowanie całego górnictwa błotem, jakiego przy okazji katastrofy dokonano. Ktoś na pewno popełnił błąd, może coś zaniedbano. Nie uwierzę jednak, że dla zysku szefowie kopalni wysyłają górników na śmierć, a koledzy z nadzoru ich kryją, popijając wódkę. Tak nie można. To jest niemoralne, nieodpowiedzialne i bezprawne. Utrudnia dojście do prawdy. Umacnia przekonanie, że wszystko jest na niby. Skorumpowane i szmatławe. Krótkie tsunami medialne bardzo zaszkodziło górnictwu. Zdumiewa mnie, że nikt nie podjął natychmiastowej kontrofensywy informacyjnej, żeby do tego nie dopuścić. Zawód górnika jest ciężki i niebezpieczny. Nie zasługuje na to, co go teraz spotkało.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski