Marta Fernandez (z lewej) zagra dziś przeciwko zespołowi, w którym grała przez pięć lat FOT. MICHAŁ KLAG
Rozmowa z koszykarką Wisły Can-Pack, MARTĄ FERNANDEZ
- Kiedy to zobaczyłyśmy, byłyśmy bardzo zaskoczone. Zespół był podłamany po porażce, a tu taka "niespodzianka". Ale naprawdę nie wpłynęło to na morale drużyny. Myślimy o Final Four i chcemy zapomnieć jak najszybciej o tym incydencie. Ja traktuję to już jako anegdotę. Fani naprawdę nas wspierają, przychodzili tłumnie na każdy mecz Euroligi. Po części to ich zasługa, że awansowałyśmy do Final Four, bo nie przegrałyśmy żadnego meczu u siebie w Eurolidze.
- W piątkowym półfinale zagra Pani przeciwko swojemu byłemu zespołowi...
- Grałam w Walencji przez pięć lat i to były moje pierwsze lata w zawodowej koszykówce. Ostatnio drużyna Ros Casares zrobiła jednak ogromny postęp. Musimy być realistkami - będzie bardzo trudno wygrać z nimi na ich terenie. Nie my jesteśmy faworytkami. Będziemy jednak walczyć o zwycięstwo z całych sił. Trener Jose Hernandez też doskonale zna zespół Ros Casares. Do tego sezonu grał przecież wiele meczów przeciwko nim, jako szkoleniowiec Halcon Avenida Salamanca. To bardzo dobrze, bo dzięki temu mamy mnóstwo informacji na temat rywala. Zobaczymy, czy to wykorzystamy. Ros Casares, gdy grają u siebie, są świetne. Nie mają słabych punktów w żadnej formacji, to bardzo wyrównany zespół. Są bardzo szybkie. W dodatku na ich mecze przychodzi nawet 9 tysięcy ludzi.
- Ktoś z Walencji dzwonił do Pani, by popytać o Wisłę?
- Dzwonili do mnie tylko ludzie z hiszpańskich mediów, z radia i gazet z Walencji. Z klubu nikt się ze mną nie kontaktował. To będzie dla mnie wyjątkowy mecz, bo z Barcelony przyjedzie do Walencji moja rodzina i przyjaciele. Gdy będziemy miały czas wolny, będę się cieszyć tym, że są ze mną. Po raz pierwszy wystąpię w Final Four i będę się delektować tym wspaniałym doświadczeniem.
- Mówi się, że jeżeli człowiek nie idzie do przodu, to się cofa. W Wiśle osiągnęła Pani jeden ze swoich celów, awans do Final Four. Czy nie czas na nowe wyzwania?
- Na razie myślę tylko o Eurolidze. Gdy sezon dobiegnie końca, skończy się też mój kontrakt z Wisłą Can-Pack. Zobaczymy, co będzie dalej. Wciąż nie podjęłam decyzji co do mojej przeszłości. Ten sezon w Wiśle był dla mnie osobiście bardzo dobry pod względem sportowym. Mam teraz kilka opcji, kilka możliwych klubów do wyboru. Nie chcę jednak roztrząsać tego, aż nie skończy się sezon. Jestem bardzo zadowolona z tych trzech lat spędzonych w Krakowie.
- Gdyby Wisła miała zagrać dziesięć meczów przeciwko Ros Casares, ile by wygrała?
- Ja wolę zagrać jeden mecz. Trudno byłoby nam wygrać dziesięć potyczek z dziewczynami z Walencji, ale w tym jednym jedynym meczu wszystko jest możliwe, możemy sprawić niespodziankę.
- Wielu kibiców Wisły wybiera się do Hiszpanii, by Was wspierać w Final Four. Co powinni zobaczyć w Walencji?
- To piękne miasto, jest tam sporo miejsc do zwiedzania. Muszą koniecznie zjeść typowe dla Walencji regionalne danie, które nazywa się paella valenciana.
Rozmawiała: JUSTYNA KRUPA
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?