MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Trudno go lubić. Nie dość, że bezwstydny, to śmierdzi

Grzegorz Tabasz
Jedyny grzyb na świecie, który człowiek może odszukać
Jedyny grzyb na świecie, który człowiek może odszukać
Sromotnik to grzyb o paskudnej aparycji. Na dodatek okryty jest niesławą i pomówieniami. Czy słusznie?

To, co ludzie nazywają grzybem, dla biologa jest owocnikiem. Chwilowym, bardzo nietrwałym tworem służącym rozmnażaniu. Prawdziwy grzyb to miliony nitkowatych komórek przenikających podłoże dziesiątki metrów wokół okazałego prawdziwka czy kozaczka.

Co więcej, tylko niewielka grupa grzybów owocniki wytwarza. Większość to uchodzący uwagi pleśniowy drobiazg. Grzyby są tak dziwaczną grupą organizmów, iż po dekadach zaciekłych dyskusji przyrodnicy raczyli uhonorować ich odmienność osobnym królestwem. Nigdzie nie pasują. Powszechna zdolność do wytwarzania zarodników wpycha je w objęcia roślin, czemu z kolei zaprzecza posiadanie chityny. Niestrawny składnik ścian komórkowych wykorzystują wszystkie stawonogi do budowy pancerzy.

Najważniejsza jest liczebność grzybów. Do dzisiaj mykolodzy opisali sto dwadzieścia tysięcy gatunków, lecz każdego roku przybywa dwa tysiące nowych. Ostrożne szacunki mówią o czekającym na swoich odkrywców milionie nieznanych gatunków. To kilka razy więcej niż wszystkie znane rośliny naczyniowe świata. Nie ma wyjścia, grzyby to potężne królestwo, którego nazwę należy wymawiać z szacunkiem. Najlepiej dużą literą.

Przynajmniej trzykrotnie grzyby znacząco wpłynęły na historię świata. Pierwszy raz, gdy uciekający przed rewolucją król Ludwik XVI raczył zbyt długo zwlekać nad pysznym serem pleśniowym w oberży. Gdyby nie łakomstwo, królewska rodzina trafiłaby szczęśliwie do Belgii, a monarcha stanąłby na czele wojsk rojalistów. Camembert czy może brie z filcowym nalotem aromatycznej pleśni przyczynił się do skrócenia nieszczęśnika o głowę.

Pół wieku później przywleczona z Ameryki zaraza przez kilka lat niszczyła zbiory i zapasy ziemniaków w Irlandii. Mikroskopijny grzyb spowodował niebywałą klęskę głodu. Tuż pod bokiem stolicy Imperium Brytyjskiego półtora miliona Irlandczyków skonało z głodu. Kolejne dwa miliony wyemigrowały do Stanów Zjednoczonych, zasilając tamtejszą gospodarkę anglojęzycznymi emigrantami.

Trzeci raz to już najświeższa historia: antybiotyki. Siedem dekad temu jeden ze studentów przyniósł do laboratorium Aleksandra Fleminga skrawek spleśniałego melona. Grzyb stał się źródłem penicyliny i początkiem ery antybiotyków. Odkrycie uratowało życie i zdrowie milionów ludzi na całym świecie.

Przyznaję, że wybór najciekawszego reprezentanta Grzybowego Królestwa sprawił mi wielki kłopot. Najbardziej trujący? Najsmaczniejszy? Najdroższy? Wybrałem jedynego na świecie grzyba, który człowiek może odszukać z zamkniętymi oczyma, używając zmysłu węchu. Grzyba o paskudnej aparycji. Okrytego niesławą i pomówieniami. Oto on: sromotnik bezwstydny.

Choć na co dzień niechętnie używam łacińskich nazw gatunkowych, tym razem nie mogę się powstrzymać: Phallus impudicus. Nazwa idealnie pasuje do wyglądu. Nic dodać, nic ująć. Naszym przodkom kojarzył się wyłącznie z działaniem sił nieczystych. Sterczy taki paskudnik w lesie i śmierdzi. Pusty w środku trzon. Nabrzmiała końcówka z otworem ocieka zielonawym śluzem. Niewiasty odwracały wstydliwie wzrok. Dzieciom zasłaniano oczy. Lud prosty przezywał go śmierdziakiem, śmierdzielem i smrodzikiem, a wyrastanie owocników przypisywał diabelskiej złośliwości.

Przyrodnicza funkcja paskudnego zapachu jest szalenie prosta: ma wabić muchy. Najlepiej stada owadów, które przespacerują się po kleistej wydzielinie z zarodnikami. Trochę zjedzą, a resztę rozniosą na cztery strony świata. Woń ma dla owadów decydujące znaczenie, zaś kształt... cóż, przemawia tylko i wyłącznie do ludzkiej wyobraźni. Gdyby owocnik wyglądał jak zwyczajny rydz, to przy zachowaniu specyficznego aromatu wabiłby muchy równie skutecznie. Nie ma innego wytłumaczenia dla fallicznej prezencji: to musi być diabelska sprawka.

Co do zapachu, to – jak na mój nos – padliny absolutnie nie przypomina. Woń ostra, piekąca, przenikliwa. Powoduje ból głowy. Padlina cuchnie inaczej. Zatrudnienie much do roznoszenia zarodników to strzał w dziesiątkę. Sromotniki są widywane w całej Eurazji i Ameryce Północnej. Pod każdą szerokością geograficzną tak samo śmierdzą i tak samo zwracają na siebie uwagę bezwstydną aparycją. Z zachowania zaś to spokojni zjadacze martwych resztek, choć kiedyś oskarżano je o zabijanie dorodnych drzew w lesie.

Ze znalezieniem sromotnika nie ma problemu. Grzyb rośnie licznie od lata do jesieni w mieszanych lasach, najchętniej pod okapem grabów i jodeł. Kiedyś trafiłem na kilkadziesiąt rosnących tuż obok siebie okazów. Widok imponujący, smród niemożebny. I roje tłustych much ścierwnic. Sromotnik nie wyrasta jak każdy inny grzyb. Na początku jest jajo. Duże jak pięść, o szarawej powierzchni, twarde w dotyku. Gdyby je odgrzebać, to na spodniej części widać ciemnoszare sznury grzybni.

Jajo pęka na czubku i zaczyna wyłazić trzon z pomarszczoną główką. Nic dziwnego, że zwano go czarcim jajem, choć póki młode, żadnego zapachu nie wydziela. Mało tego, po ugotowaniu ma być jadalne i smaczne, o delikatnym zapachu ryby. Na eksperyment kulinarny jakoś nie mogę się zdobyć.

Grzyb od tysiącleci fascynował ludzi. Rzymianie ofiarowywali go bogini płodności i urodzaju Ceres. W średniowieczu babki zielarki warzyły z niego miłosny napój, który w działaniu miał być poprzednikiem viagry. Mam wiele wątpliwości, czy po zaaplikowaniu preparatu z dorosłego sromotnika kogokolwiek nachodziła ochota na amory, ale powiedzmy, że wiara czyni cuda.

Zresztą to nie koniec przypisywanych grzybowi cudownych właściwości. Wódczana nalewka ze sromotnika ma koić bolące stawy i leczyć owrzodzenia. Pijana z umiarem, obniża poziom cholesterolu. Uśmierza ból zębów. Zabija bakterie i wirusy. Siekany owocnik ze świeżym masełkiem po nałożeniu na skórę ma wygładzić wszystkie zmarszczki przywracając młodość i urodę. Wtarty w skalp głowy pobudza bujny wzrost włosów u panów łysych jak kolano.

Być może to prawda. Grzyby to jedna wielka apteka, której olbrzymie zasoby dopiero poznajemy. Prócz antybiotyków dają substancje stymulujące odporność i leki hamujące rozwój nowotworów. Kto wie, może i sromotnik bezwstydny podaruje ludziom cudowny specyfik. Tylko ten zapach. Jak tu ścierpieć takiego śmierdziela?

Sromotnik bezwstydny (Phallus impudicus)

W średniowieczu służył do sporządzania tzw. napoju miłości. Grzyb ten rośnie „błyskawicznie” – obserwowany wieczorem w stadium kulistym, rano osiąga już 12–15 cm. Zapach dojrzałych owocników jest bardzo silny, nieprzyjemny, przypominający padlinę, przywabia owady, które zjadają i rozsiewają zarodniki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski