MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Trzy biliony później

Redakcja
Obejrzałem filmy z tamtych dni. Wróciły wspomnienia. Dziesięć lat temu pluskałem się w basenie na Ischii, kiedy zadzwoniła komórka. Zdenerwowany facet z Radia BBC World Service upewnił się, czy za kwadrans mogę wejść do dyskusji na żywo. "W jakiej sprawie”, leniwie zapytałem. "Włącz telewizor, zadzwonimy”. Kapiąc wodą, siedziałem osłupiały przed ekranem. Niewyobrażalne było zderzenie idyllicznej włoskiej wyspy z nowojorskim piekłem.

Tadeusz Jacewicz: Z BLISKA

Ameryka została wtedy głęboko zraniona i boleśnie upokorzona. Miałem nadzieję, że Waszyngton powściągnie naturalny odruch i nie uderzy na ślepo. A były takie nastroje. W otoczeniu prezydenta padły głosy "let’s nuke them” (zaatakujmy bronią jądrową). Na szczęście George W. Bush ich nie posłuchał. Musiał jednak działać, nie mógł nie wysłać rakiet i żołnierzy. Tego wymagało jego przetrwanie polityczne i tego chcieli Amerykanie. USA rozpoczęły dwie wojny.

W Iraku poszło tak sobie. Saddama Husajna obalono i powieszono, ale daleko tam od spokoju i demokracji. Afganistan nigdy nie był opanowany przez nikogo z zewnątrz. Nie zanosi się, że tym razem będzie inaczej. Kiedy wyjadą Amerykanie, wybuchnie na nowo. Czy jesteśmy dzisiaj bezpieczniejsi, a terroryści słabsi niż 10 lat temu? Jest inaczej, ale niewiele lepiej. Może nawet gorzej, jeśli popatrzeć wokół.

Amerykanie imponują swoim racjonalizmem i zdolnością chłodnego liczenia nawet w sytuacjach skrajnie dramatycznych. "New York Times” zlecił uznanym ekspertom i instytucjom obliczenie kosztów zamachu 9/11. Do dzisiaj Ameryka zapłaciła 3,3 biliona dolarów. Żeby nie mylić polskich miliardów z amerykańskimi bilionami, podam to precyzyjnie. Zamach i to, co wywołał, kosztuje rząd i społeczeństwo amerykańskie 3,3 tysiąca miliardów dolarów.

Dziennikarze "NYT” nie byliby sobą, gdyby nie zrobili dodatkowych rachunków. Al–Kaida, która wysłała terrorystów do zaatakowania Nowego Jorku, zainwestowała w to pół miliona dolarów. Za każdy dolar wydany przez tych zbrodniarzy Amerykanie zapłacili 7 milionów swoich. Osama bin Laden, słynący z bombastycznych zapowiedzi, w 2004 roku oświadczył, że doprowadzi USA do progu bankructwa. Tym razem niewiele się pomylił. Same tylko wojny, iracka i afgańska, kosztują na razie 1,649 biliona dolarów. Na ratowanie banków po kryzysie dwa lata temu i tworzenie nowych miejsc pracy teraz prezydent Barack Obama przeznaczył około biliona. Gdyby nie wydatki wojenne, byłoby zupełnie inaczej. Na naszej giełdzie też.

Koszty finansowe to nie jedyne straty, jakie ponosi Ameryka. Ten przez wieki wolny kraj zamienił się w oblężoną twierdzę. Procedury bezpieczeństwa na lotniskach są długie i upokarzające. Prestiżowa Rand Corporation określiła czas stracony na lotniskach na 100 miliardów dolarów. W USA jest 1300 instytucji i komórek rządowych, zajmujących się antyterroryzem, bezpieczeństwem wewnętrznym, kontrwywiadem i 1900 prywatnych firm, robiących to samo. Rocznie produkują 50 tysięcy raportów. Ministerstwo Bezpieczeństwa Krajowego ma budżet większy od produktu narodowego brutto sporego kraju. Tłumy zatrudnionych tam ludzi muszą coś robić. Podsłuchują, inwigilują, są wszechobecni, węszą wszędzie. Życie w Ameryce nie jest już takie, jak było.

Poza jej granicami też wiele się zmieniło. USA są nadal supermocarstwem militarnym i największą gospodarką świata, ale coraz trudniej nim zarządzać z jednego miejsca. Sami Amerykanie zaczynają być świadomi tego, że już nie wszystko mogą. Przykra to wiedza dla tych, którym wydawało się, że po upadku komunizmu niebo będzie zawsze błękitne.

Lata samodzielnego kierowania światem osłabiły amerykańską zdolność rozumienia jego spraw i problemów. Nie dostrzegano nowych zagrożeń, a jeśli już trzeba było, reagowano siłą. Kremlinolodzy przestali być potrzebni, bo Kreml stał się głównie atrakcją turystyczną. Groźby fundamentalnego islamu nie dostrzeżono, bo nie zainwestowano w wyszkolenie własnych "islamologów”. Waszyngton obudził się, kiedy pojawił się nowy rodzaj terrorystów – samobójców. Chcieli zabijać jak najwięcej Amerykanów. Coraz częściej im się to udaje.

W starciu wojskowym z fanatycznym, anonimowym wrogiem supermocarstwo ze swoimi rakietami i robotami sterowanymi przez komputery ma umiarkowane szanse sukcesu. Widać to 10 lat i trzy biliony dolarów później. Bagna nie można zlikwidować, zrzucając na nie bomby. Trzeba je osuszyć.

Ameryka powinna powrócić do wyrafinowanej polityki i dyplomacji. Powściągnąć nawyki siły, przyjąć konwencję rozmawiania, wspierania i słuchania muzułmanów, którym z terrorystami nie po drodze. Takich jest ogromna większość. Jeśli zostaną przekonani, mogą pomóc. Obrażani i ignorowani, pozostaną obojętni lub poprą tych złych.

Wtedy będzie bardzo niedobrze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski