Andrzej Wełniak nie mógł wybrać innego klubu... Fot. Andrzej Banaś
Dawne sławy krakowskich boisk: ANDRZEJ WEŁNIAK
- Kopaliśmy w piłkę w parku podgórskim i tam nas zauważył Tadeusz Legutko - opowiada Andrzej Wełniak. - Całą grupę zabrał na trening. Większość po jakimś czasie zrezygnowała, zostało nas tylko trzech.
Wiele wskazuje, że z powodzeniem mógł też uprawiać inne dyscypliny. - W szkolnych zawodach łyżwiarskich byłem drugi w województwie i ósmy w całym kraju. Nieźle też grałem w piłkę ręczną - dodaje obecny dyrektor Garbarni. W futbolu szybko się jednak sprawdził. Grał na lewej obronie, bo to była jego stała pozycja. Mając 17 lat debiutował w I zespole, a kilka miesięcy później trafił do reprezentacji Polski juniorów prowadzonej przez trenera Kazimierza Górskiego. Rok później pojechał z tą reprezentacją do Luksemburga na Turniej UEFA, to obecne mistrzostwa Europy juniorów.
Z Górskim spotkał się jeszcze kilka lat później w Lubliniance, do której trafił do wojska. - W niedzielę pokonaliśmy ją 7:1, a w poniedziałek musieliśmy się stawić w Lublinie - mówi Andrzej Wełniak. - Awansowaliśmy z nią do drugiej ligi, ale po powrocie naszej trójki do Krakowa nie potrafiła wygrać meczu.
Po tym pierwszym powrocie grał na Ludwinowie do1967 roku. - Przeniosłem się na dziewięć lat do Górnika Siersza. Więcej nas tam grało z Krakowa. Rano jechaliśmy pociągiem, a mieszkający koło dworca głównego "Messu" Gracz, mówił do nas z okna z rozmarzeniem "gdybym ja miał taką drużynę". Przez cztery ostatnie lata byłem trenerem Górnika - dopowiada.
Wybór tego zawodu związany był ze studiami, które skończył i w ten sposób właśnie związał się ze sportem na całe życie. Maturę zdał w Liceum Witkowskiego, czyli w "piątce". Te przenosiny za Wisłę spowodowane były tym, że oblał atramentem portret Bolesława Bieruta. - Jedna z niewielu rzeczy w moim życiorysie związana z lewobrzeżnym Krakowem - śmieje się dzisiaj Andrzej Wełniak. Potem przez jakiś czas studiował ceramikę na AGH, po czym znalazł się w Wyższej Szkole Wychowania Fizycznego, dzisiejszej AWF i na tej uczelni uzyskał dyplom.
Przydał się bardzo, bo nie tylko był trenerem. Po zakończeniu pracy w Sierszy podjął się prowadzenia drużyny Proko-cimia, z którą awansował do III ligi. Ale jednocześnie został nauczycielem w jednej z podgórskich szkół podstawowych, a potem przez 17 lat był dyrektorem szkoły w Opatkowicach. I drugi raz wrócił do Garbarni, chociaż w Prokocimiu namówili go po jakimś czasie jeszcze na pięć lat trenerki. - W 2002 roku po przejściu na emeryturę otrzymałem z Garbarni propozycję pracy - mówi o swoim trzecim powrocie do klubu z Ludwinowa Andrzej Wełniak. - W trzech klubach grałem, w tylu również byłem trenerem. Zawsze jednak Garbarnia będzie moim domem, wierzę, że jeszcze będzie się liczyć i wrócą do niej dobre czasy. Mając ponad 70 lat można chyba jeszcze trochę pomarzyć. Ale mile będę też wspominał Prokocim.
Dzięki klubowi z Ludwinowa oraz piłce nożnej Andrzej Wełniak ma bowiem co wspominać i wiele im zawdzięcza. - Poznałem w ten sposób pół Europy i to w czasach, gdy niewielu ludzi mogło wyjeżdżać. W 1958 roku jechaliśmy do Luksemburga trzy dni pociągiem przez Czechosłowację i zachodnie Niemcy, w których doznaliśmy małego szoku - przypomina swoją pierwszą podróż.
Sport jednak ma to do siebie, że sporo czasu spędza się poza domem, zwłaszcza w soboty i niedziele, gdy inni poświęcają czas na życie rodzinne i wypoczynek.
- Żona Halina nigdy nie miała o to pretensji, rozumie, że taka jest moja praca - podkreśla Andrzej Wełniak. - Sama jednak sportu nie uprawiała, podobnie jak córka Marta i syn Tomasz. Tylko ja z nim w całej rodzinie na zawsze się związałem.
Bogdan Przybyło
Za tydzień Dariusz Marzec, były zawodnik Wisły Kraków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?