Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tu garncarze pracowali dla panów z zamku, a górnicy dla rozwoju kolei

BARBARA CIRYT
Sołtys Henryk Woszczyna (siedzi), były dyrektor - budowniczy szkoły Józef Godyń (stoi drugi z lewej) wśród obecnych i byłych nauczycieli Fot. Barbara Ciryt
Sołtys Henryk Woszczyna (siedzi), były dyrektor - budowniczy szkoły Józef Godyń (stoi drugi z lewej) wśród obecnych i byłych nauczycieli Fot. Barbara Ciryt
Była lekcja. W ciasnej, starej sali uczniowie odczuli drżenie. Nauczycielka usłyszała przerażający grzmot. Zapadła się podłoga. Obniżyła się o metr, wpadła do piwnicy. Uczniowie zaczęli uciekać przez okno. Takie były ostatnie dni nauki w starej szkole w Zalasie.

Sołtys Henryk Woszczyna (siedzi), były dyrektor - budowniczy szkoły Józef Godyń (stoi drugi z lewej) wśród obecnych i byłych nauczycieli Fot. Barbara Ciryt

ZALAS. Jubileusz 960-lecia wioski mieszkańcy połączyli z 40-leciem powstania ostatniego budynku szkoły

- Na szczęście w starym budynku okna były nisko, więc nikomu nic się nie stało. Co ciekawe, żadne z dzieci nie wzięło z sobą tornistra, tylko kwiatki w doniczkach, bo hodowały je, żeby postawić w nowej szkole - opowiada Maria Godyń, dziś emerytowana nauczycielka, wówczas na początku swojej pracy zawodowej. To wydarzenie pokazało jak dzieci z Zalesia przed 40 laty przygotowywały się do przeprowadzki do nowego budynku szkoły. Dla nich ważne było tylko to, co miało zostać przeniesione.

Sołtys Zalasu Henryk Woszczyna podkreśla, że dla wioski szkoła jest jednym z najważniejszych miejsc. - Wszystkie historie, jakie przypominają mi się z dziejów Zalasu kojarzę ze szkołą - mówi Woszczyna. Na jubileusz przygotowywał historię swojej miejscowości. Spędził sporo czasu w archiwach Kurii Metropolitalnej w Krakowie. Czytałem o pierwszych właścicielach Zalasu Tęczyńskich z rudniańskiego zamku i Krzywosądowiczów z Morawicy, bo 690 lat temu wioska była podzielona na dwie części.

- Najbardziej zapadło mi w pamięć wydarzenie związane z nauczycielem, który był tu w XIX wieku. Wyrobił sobie tutaj mocną pozycję. Plan budowy nowej szkoły odrzucił, bo zaprojektowano zbyt małe mieszkanie dla nauczyciela. Dzieci bały się go, bo bił je mocno. W końcu jeden z uczniów chciał uniknąć bicia, tą postawą tak rozzłościł belfra, że pobił chłopca na śmierć. Bogaty nauczyciel wykupił się, uciszył sprawę w sądzie. Jedyna kara, jaka go za to spotkała, to wydalenie z Zalasu - opowiada Woszczyna.

Wacław Kucharski, który spisał historię Zalasu uściśla, że tym nauczycielem był Jakub Hodur, a pobitym uczniem Marek Kołacz. - Jednak nie tylko przykre historie są związane z nauczycielami w naszej wiosce. Większość to pozytywne ciekawe osoby. Jedną z nich był Wawrzyniec Dudziewicz. Uczył śpiewu, grał na instrumentach, a to przyciągało dzieci. Zasłużył się też zalaskiemu Bractwu Marii Magdaleny i tutejszej parafii pod tym samym wezwaniem, co bractwo. Dla tutejszego kościoła Dudziewicz układał pieśni. Nie stronił też od innej pracy był garncarzem, jak wielu mieszkańców Zalasu - mówi Kucharski.

W Zalasie przed siedmioma wiekami garncarze robili naczynia dla panów z rudniańskiego zamku. Tutaj w okolicy jest pięć rodzajów gliny dlatego, powstał tu największy w okolicy Krakowa ośrodek garncarstwa. To rzemiosło kwitło tutaj od początków istnienia osady. - Garncarze byli uprzywilejowani, nie odrabiali pańszczyzny. Jednak musieli dostarczać garnki na zamek Tęczyn. Teraz trudno zliczyć po ile tych garnków dostarczali. Mówiło się o 12 miesięcznie. Z Zalasu wysyłano je również na rynek krakowski. Liczono, że każdy garncarz woził tam po 100 fur garnków rocznie - mówi Kucharski.

Garncarstwo zaczęło tu zanikać w połowie XIX wieku , gdy po pożarze Krakowa zaczęto prace przy budowie dróg i kolei. Zalasianie wozili wtedy do miasta kamień. Na terenie wioski powstały kopalnie kruszywa. Do dziś mieszkańcy pracują w nich. - Mówimy, że to "praca w skale". Sam w ten sposób pracuję - przyznaje Wacław Kucharski. Nie jest historykiem, ale dzieje swojej wioski zna, bo jego dziadek był kierownikiem tutejszej szkoły, a mama spisywała najciekawsze wydarzenia związane z Zalasem. Na ich podstawie spisał dzieje wsi.
 

W tej historii nie mogło zabraknąć budowniczego obecnej szkoły Józefa Godynia. Był sierpień 1971 r., gdy Godyń jako młody dyrektor placówki zabierał się do pracy. - Wcześniej warunki nauczania były opłakane. Szkoła liczyła 360 uczniów. Naukę organizowaliśmy w kilku budynkach. W klasach było po 42 uczniów, sale o wiele ciaśniejsze niż obecnie. Na rozłączenie dzieci nie było szans, bo miałem tylko 12 nauczycieli. Po jednym na oddział. Sekretariatu nie miałem, kancelaria była w jakiejś stodółce. Przy dużych mrozach dzieci siedziały w kurtkach, a w kałamarzach zamarzał im atrament - wspomina emerytowany dyrektor.

W sierpniu rolnicy właśnie skończyli żniwa. Wcześniej wykupiono od nich teren pod szkołę. Na ściernisku zaczęły się prace związane z budową szkoły. Powstawała niezwykle szybko. W 11 miesięcy była gotowa. Inwestorem był powiat chrzanowski, pod który wówczas podlegał Zalas, wykonawcą zostało Chrzanowskie Przedsiębiorstwo Budowlane, a podczas prac szkołę wspierał zakład opiekuńczy Rafineria Nafty w Trzebini. - Gdy budynek był gotowy miałem do dyspozycji 1,8 mln zł. Kupiłem całe dostępne wyposażenie dla szkół i został mi milion zł, bo już nic innego nie było do kupienia. Oddałem te pieniądze na wyposażenie innych placówek - mówi Godyń.

Wspomina też jak koleją przysłano nowe ławki. Goniec przyjechał i poinformował, że na dworcu PKP w Krzeszowicach w wagonach stoją ławki. Było sobotnie popołudnie i doba na odebranie tej przesyłki. - Nie było możliwości zamówienie dużego transportu. Jeden z gospodarzy zaprzątnął konia z wozem, wziął sąsiadów do pomocy i do godz. 4 nad ranem w niedzielę kursowaliśmy zwożąc te meble - opowiada.

Ówczesny dyrektor wspomina, że do sprzątania szkoły po budowie przychodzili wszyscy mieszkańcy. Przynosili własne proszki, płyny i porządkowali, wnosili meble. Nauczyciele układali pomoce dydaktyczne, o których wcześniej nawet nie mogli marzyć.

Uczniowie przekraczając próg nowej szkoły nie wyobrażali sobie, że można się uczyć w takim komforcie. - Na wsi prawie nikt nie miał bieżącej wody, a my mieliśmy wyposażone łazienki, własną oczyszczalnię ścieków i salę gimnastyczną z prawdziwego zdarzenia - Józef Godyń po 40 latach wciąż z dumą spogląda na szkołę.

[email protected]

Z HISTORII ZALASU

* Wieś ze wszystkich stron była otoczona lasami. Stąd wzięła się jej nazwa - Zalas. Każdy, kto tu szedł mówił, że idzie "za las".

* Pierwszym właścicielem Zalasu był Sieciech herbu Topór. Potem władali nim Krzywosądowicze z Morawicy i Tęczyńscy z Rudna.

* Ks. Piotr Paweł Gawlikowski, proboszcz zalaski, w 1710 r. założył pokutne Bractwo św. Marii Magdaleny. Jego członkowie na uroczystości kościelne do dziś ubierają białe lniane habity z kapturami na głowę, w których są otwory na oczy i usta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski