MKTG SR - pasek na kartach artykułów

W stronę nieskończoności...

Redakcja
Ponieważ wcześniej czy później i tak na jaw wyjdzie, nie tylko: kto kim był, ale i jakim był - mamy tego liczne dowody (ostatnio szeroko komentowany przypadek Pewnej Damy) - w pewnej części społeczeństwa wzmacnia się przekonanie, że IPN należy zabetonować. To jasne.

Leszek Długosz: Z BRACKIEJ

Lecz gdyby jednak nie całkiem się udało? Kiepski cement, partacka robota, jakieś nieszczelności - PRZECIEKI? Może więc zawczasu lepiej samemu się przyznać?

Przyjąwszy taką właśnie taktykę, postanowiłem sam się przyznać do ignorancji straszliwej. To pewnie mało. Do abnegacji, zawstydzającego mego niedouctwa w zakresie matematyki. No i jeszcze w takim pobratymczym, pogranicznym obszarze - matematyczno-filozoficznym. Kiepsko ze mną, prawda jest taka. Niedouczony za młodu, ciemny pozostałem. To jasne, że stosując tricki (zwody, swoje sztuczki) starałem się dobrze wypaść. Zawsze robić lepsze wrażenie, niż możliwości łepetyny mojej faktycznie takowymi były. Tak to bywa jednak, ambitnym ignorantom los sprzyja. Może wie, co robi? Ująwszy w jednym, dodaje w drugim? Albo choć niedostatki, n i e d o u k ę pomaga zasłonić? I owszem, sprzyja mi, sprzyja. Sam niejako organizuje mi możliwości podciągania się. Podsuwa okazje, fakty - kontakty. Skwapliwie korzystam z takich.

Bodaj wspominałem kiedyś o szansach odświeżenia mojej łaciny? Określmy sprawiedliwie - ratowania marnych tych moich szczątków. Zdarzyło się - regularnie mogłem uczęszczać na pływalnię w towarzystwie najlepszych w mieście uniwersyteckich łacinników. Na modłę starożytnych obywateli, niczym w greckim gimnazjonie, miałem sposobność ćwiczyć ciało i głowę. Mieszając rękami i nogami hektary wodne (no, ary), mogłem rozprawiać o urokach antyku, o rozkoszach z łaciny płynących. Ale, niestety, ten Zestaw Towarzyski już się zwinął. Odpłynął w inne realia i tryby. Obecnie, na innej pływalni, czyli też w innym gimnazjonie, zaprawiam się inaczej. Mój sąsiad z toru to z zawodu i z miłości matematyk. Precyzuję - matematyk o zacięciu filozoficznym (pewnie jak każdy prawdziwy matematyk?). Zgadało nam się jakże przyjemnie i owocnie! I taka zadzierzgnęła nam się wymiana pływalniana. On - potęga, moc, ja w pojęciach matematycznych - zielone niebożątko. I tak robimy to swoje. Nogi, ręce, korpusy wykonują wodne plusy, pluski i nawroty, a głowy - korzystając z nadbrzeża, z dalszych potem sposobności (suszenie, ubieranie się itd.) oddają się łowieniu pojęć - w oceanie istnienia.

Janusza B., wykładowcę tych zawiłości w jednej z krakowskich Uczelni, chyba bawi możliwość oświecania sąsiada? Neofity, takiego jak ja? Ja zaś, późno bo późno, ale ze zdumieniem odkrywam kwestie kiedyś zawstydzająco pominięte. I okazuje się, tak kompletnie odwróconego od matmy słowiarza zdumiewa wspólnota naszego myślenia. Podobieństwo celu? Sprawa węszenia tych samych fundamentów bytu? Metaforyczna - gonitwa za królikiem. Okazuje się, że używając tylko różnych narzędzi mówimy o tym samym? Przy pomocy tylko innych kluczy, trybów itd., itp. Aliści (to słówko dla uczczenia śp. Jerzego Waldorffa) dowiedziałem się sporo.

Zrobiło to na mnie wrażenie. - W matematyce nie ma jednej nieskończoności?! Możliwych jest wiele sposobów ujęcia (pojmowania) nieskończoności. Moje zaściankowe (intuicyjne) traktowanie nieskończoności jako "czegoś", co się w czasie, niejako linearnie. kontynuuje, linearnie, jakby biegnąc - nigdy się też nie kończy? To tylko jedna z wariacji? To jedna z możliwych wersji? O Boże, zadrżałem, istnieją więc jakieś nieskończoności inne? Czego dotąd nawet nie przypuszczałem?

Dalsze zawstydzenie moje. Nie zdawałem sobie sprawy, że tak lotni umysłowo, finezyjni Grecy, nie radzili sobie z zerem? To znaczy, mieli świadomość zera, lecz ani oni, ani też barbarzyńscy przy nich Rzymianie, nie mieli zera w zapisie? Ściślej - nie wynaleźli sposobu na operowanie zerem. To dopiero daleko późniejszy wynalazek matematyków arabskich! Zapożyczony zresztą z Indii. Uprzedzając więc ewentualne kompromitacje (w późniejszych archiwach) przyznaję się, o hańbo - dopiero teraz, u progu sędziwości, zauważam rozróżnienie między cyfrą a liczbą! Dla mnie dotąd to wsio ryba. A wreszcie olśnienie - jedno to ilość? A drugie to tylko oznaczenie? Z n a k dla tej ilości? Czyli - cyfra to jest takie ubranko dla liczby? - Dokładnie! - wykrzyknął Janusz B. - Oto jak się dopełnia matematyka z poezją! Pokraśniałem, nie z zimnej wody, ale z powodu sukcesu na styku tych - wydawałoby się: tak odległych - sfer. No bo przecież matematyka to najpiękniejsza poezja! Sama poezja, ekstrakt!

Zaszumiały wody pływalniane... Pod wysokim patronatem profesora Ingardena zlokalizowane i szumiące. To znaczy, przy Jego ulicy. - No, to w takim razie jeszcze po pięćdziesiątce - zaproponował J. Naturalnie metrów? - W stronę nieskończoności - uściśliłem. - W stronę jednej z możliwych - dodał. I pod warunkiem, bo to potocznie myli się dość i nakłada, mianowicie tym, że nieskończoność to jedno... A ostateczność - to drugie.

- Ach, całkiem drugie...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski