MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Walka o życie

Redakcja
Seans kajania się trwa. Seans wielki jak antyczne tragedie Sofoklesa, Ajschylosa, Eurypidesa, ba, może nawet potężniejszy niż one wszystkie razem wzięte, pięcioaktowy, dziesięcioaktowy, piętnastoaktowy sens usprawiedliwiania się przed współczesną Polską z Aleksandra Fredry, przepraszania współczesnej Polski za wszystko, co hrabia napisał, zwłaszcza za "Śluby panieńskie".

Paweł Głowacki: DOSTAWKA

W roli głównej - reżyser Filip Bajon. Stara się być wszędzie. Walczy o życie. W programie Kuby Wojewódzkiego, w TVP info, chyba jeszcze w "Kawie czy herbacie", czyli w nocy, wczesnym popołudniem oraz o świcie - stary ten, stary i siwy, a raczej, jakby rzekł Witold Gombrowicz, który tak wysoko cenił mentalne rozgarnięcie swych rodaków: starawy i siwawy filmowiec - przeprasza Polskę za to, że miał czelność wziąć na warsztat "Śluby panieńskie". Cóż za chuligaństwo! Nie dość, że miłosna opowieść Fredry liczy sobie wiosen prawie 200 (nikt tak długo nie żyje!), to Bajon śmiał jej nie przenieść ani do domu nad rozlewiskiem, ani do sali baletowej, ani nawet do kuchni w mieszkaniu Ryśka Lubicza, jeno zostawił ją we dworze! Matko Boska! Wyobrażacie to sobie?! We-dwo-rze-szla-che-ckim! A jakby tego chuligaństwa, tej nieodpowiedzialności, tej pogardy dla współczesnego Polaka, który przecież najlepiej wie, co lubi oglądać, mało było - ostentacyjnie pozwala swym aktorom gadać tak, jak Fredro przykazał, czyli wierszem! Owszem, Chrystusie mój, wierszem! Ergo - apage satanas!

Rzecz jasna, za swojego Fredrę filmowego Bajon nie przeprasza wprost, ale wiedząc, dobrze wiedząc, czym słowiańska kaczka w wolnej Polsce intelektualną wodę pije - cały jest przepraszający, od stopy każdej do szczytu głowy. Skulony, grzeczny niby uczniak, dzień po dniu prawie szeptem tłumaczy kaczkom, że Fredro to nie cielę z dwiema głowami, że mowa rymowana nie gryzie, że jedwabna chustka, co ją kreujący rolę Gustawa Maciej Stuhr nosi fantazyjnie zawiązaną pod brodą, nie oznacza, iż Gustaw ma przeziębione gardło, ani też, Boże uchowaj, drzemiącego w Gustawie genu gejostwa. Pokornie wyjaśnia, że dwór szlachecki to jest dom, ale duży. I prosi naród, by naród łaskawie zwrócił uwagę na wprowadzone do filmu śmiałe sygnały nowoczesności oraz sygnały palącego dziś problemu tolerancji religijnej. Oto mianowicie bohaterowie rozmawiają przez telefony komórkowe, zaś pod drzewami w parku tańcują... chasydzi. Tak, publiczne kajanie się i uczciwa samokrytyka - trwają. I dobrze, bardzo dobrze, gdyż, że tak powiem, solidarnościowo się stało, że nieszczęsny Bajon nie jest w trudzie samobiczowania osamotniony. Wspierają go czasopisma, radiowe rozgłośnie, telewizyjne programy oraz aktorzy. Nie dalej, jak tydzień temu, no, może dwa, wpadła mi w ręce krakowska darmowa gazeta "metro". Na stronach kulturalnych otwieram, a tam ogromny materiał, jakby kontrofensywa, manewr, który może ocalić Bajona - materiał "Miłość wygrywa, Fredro górą". Po lewej - w sumie zachęcająca do obejrzenia filmu notatka. Obok - wywiad ze wspomnianym Maciejem Stuhrem, czyli Gustawem, wywiad pod bardzo młodzieżowo, aktualnie, wręcz w obowiązującym stylu esemesowym skonstruowanym tytułem "Miło było grać hulakę". Jako że młodego Stuhra kocha cały naród - Bajon ma tutaj plusa dużego. Ale to pikuś. Sedno tkwi po prawej stronie.

Otóż - biogramy bohaterów tam są! Ściślej mówiąc - jest zgrabny, poręczny przewodnik po utworze Fredry, przewodnik w formie biogramów, z których oczytany Polak może dowiedzieć się wielu zdumiewających rzeczy. Na przykład, że Radost (Robert Więckiewicz) to jest, wyobraźcie sobie, imię męskie, oraz że oprócz Radosta występują u Fredry też inne imiona męskie: rzeczony Gustaw, a także Albin (Borys Szyc). Z drugiej strony - w tym punkcie wytęż się i skup się - obok zbioru imion męskich mamy w "Ślubach panieńskich" zbiór imion żeńskich. Tak, tak, gdyż Klara (Marta Żmuda Trzebiatowska), Aniela (Anna Cieślak) i Dobrójska (Edyta Olszówka) to nie nazwy tajfunów ni gatunków gruszek, tylko - kobiet.

Wiem, to trudne do pojęcia, lecz jednak spróbujcie przełknąć czarną magię. Wiem też, że przewodnik "metra" może przechylić szalę na korzyść Bajona. Gdy bowiem dać Polakowi wytrych, który go zwalnia z mordęgi czytania starych wierszowanych pierdół - nerwy mu mijają.
 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski