Więcej niż fikcja

Widać to chociażby po sytuacji Stopklatki, kanału filmowego od paru miesięcy ogólnodostępnego. Gdy Stopklatka pojawiła się na tzw. multipleksie witałem ją z entuzjazmem. Niestety, nie osiągnęła sukcesu, co widać chociażby w rankingach oglądalności. Jak podaje portal wirtualnemedia.pl, w sierpniu Stopklatkę oglądało średnio 0,96 proc. widzów, czyli mniej niż na przykład Polsat 2 (1,95 proc.), niedostępny przecież „z powietrza”.

Po części to wina samej stacji. Pomimo pierwszych jaskółek jej repertuar okazał się kiepskawy, nie mówiąc o tym, że stacja przez parę miesięcy z rzędu potrafi międlić wciąż te same tytuły. Ale główny wpływ na spadek zainteresowania stacji telewizyjnych emisją filmów mają zapewne preferencje widowni.

Widać to chociażby po sprofilowaniu nowych ramówek, także stacji dominujących (TVP, Polsat, TVN). Przeważają w nich tzw. reality shows oraz seriale paradokumentalne, grane przez naturszczyków i imitujące klasyczne dokumenty, czyli „prawdziwe życie”. Jak można przypuszczać, to nie żadne „widzimisie” nadawców, ale reakcja na potrzeby widowni, wyraźnie preferującej tego typu programy, zaspokajające potrzebę kontaktu z tzw. prawdziwym życiem (cóż z tego, że de facto wymyślonym, podobnie jak klasyczne seriale). To zjawisko analogiczne do popularności prasy „kolorowej”, takoż imitującej wspomnianą „życiową prawdę” i pokazującej m.in. losy zwyczajnych ludzi, takich samych jak czytająca (i oglądająca) publiczność.

Swoistym rekordem może się tu pochwalić TVN, która swój program „Ugotowani” (opisujący rywalizację czterech osób przygotowujących dla siebie kolacje) nadaje już cztery razy w tygodniu. Na dodatek w prime time, o godzinie 20.50, czyli mniej więcej w porze normalnej kolacji.

Na szczęście jeszcze nie zamiast niej.