MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Więzienie miłości, Betlejem, "szpitalnicy" i Cynomorium

Redakcja
Lazurowe Okno. "Wybity" przez morze cud natury jest imponujący. A przez "okno" widać i lazurowe niebo, i szmaragdowe morze. Fot. Marek Długopolski
Lazurowe Okno. "Wybity" przez morze cud natury jest imponujący. A przez "okno" widać i lazurowe niebo, i szmaragdowe morze. Fot. Marek Długopolski
Niewielka grota. Cztery zdroje krystalicznie czystej wody z niej wypływające i winorośl malowniczo ją oplatająca. Wiecznie zielone łąki, szmaragdowe morze i lazurowe niebo. Do picia boski nektar, a do jedzenia ambrozja. Ów raj przez siedem lat był więzieniem Odyseusza, jednego z bohaterów wojny trojańskiej. A jego strażniczką była jedna z najpiękniejszych nimf - Kalipso. Królowi Itaki na Ogygii niczego więc nie brakowało. Prócz... wolności! Zakochana nimfa

Lazurowe Okno. "Wybity" przez morze cud natury jest imponujący. A przez "okno" widać i lazurowe niebo, i szmaragdowe morze. Fot. Marek Długopolski

GOZO. Maria tuli Jezusa. Józef pilnie baczy, aby nic złego im się nie stało. Jest cicho i przytulnie. Święta Bożego Narodzenia są tak samo ważne dla Maltańczyków, jak i dla Polaków.

Czy jednak starożytna rajska Ogygia to współczesne Gozo? - Oczywiście - bez chwili wahania zapewnia Francesca z Victorii, najważniejszego miasta wyspy Gozo. - Podczas pierwszego zetknięcia Odyseusza z naszą wyspą nie przypominała jednak raju - przyznaje.

- Morze szalało, a wzburzone fale z hukiem rozbijały się o potężne klify. W takich to warunkach, po kilku dniach dryfowania, uczepiony drewnianej belki z rozbitego okrętu, do naszej wyspy przybił król Itaki. Miał jednak szczęście - przekonuje Francesca.

Skrajnie wyczerpanego Odyseusza odnalazła piękna Kalipso. Zaopiekowała się nim bardzo tro

skliwie. Pojony nektarem i karmiony ambrozją heros szybko dochodził do sił. Postawny król tak bardzo przypadł do gustu urodziwej nimfie, że czyniła wszystko, aby zatrzymać go przy sobie. Obiecała mu nawet nieśmiertelność. Ten jednak cały czas tęsknił za Itaką i swoją Penelopą. - Dopiero interwencja Zeusa sprawiła, że piękna Kalipso uwolniła Odyseusza z rajskiego więzienia miłości - przekonuje uśmiechnięta Francesca.

Gdzie zatem znajduje się rajska grota Kalipso? Odnajdziemy ją na północnym wybrzeżu. Niestety, nie przypomina tej z homeryckiego opisu - wąskie zajście po kamiennych, stromych schodach prowadzi do ciasnej groty. Ani winorośli, ani strumyków. Są za to niezbyt malownicze rusztowania.

- Do jej zagłady przyczyniły się kataklizmy, m.in. trzęsienia ziemi - twierdzą gospodarze wyspy. Na szczęście widok na zatokę Ramla wciąż jest cudowny.

Tułaczkę Odyseusza i jego siedmioletni pobyt na Ogygii opisuje "Odyseja" Homera. Ale czy wyspa ta to Gozo? I co na ten temat twierdzą źródła historyczne? Wiarygodnych przekazów nie ma. - Najważniejsze, że turyści przyjeżdżają na naszą małą wyspę - stwierdza Francesca.

Dumni Gozończycy

Wyspa rzeczywiście wielka nie jest. Jednak 67 km kw. zapewnia spokojny byt ponad trzydziestu tysiącom jej mieszkańców, a niezwykłe atrakcje kilkuset tysiącom turystów. Tu mity i legendy trudno oddzielić od rzeczywistości, tajemnicze megality sąsiadują z olbrzymimi świątyniami, a urocze zatoki i malownicze klify z miniaturowymi portami rybackimi i wieżami Joannitów.

Jak zatem dostać się na Gozo? Najpierw trzeba znaleźć się na Malcie (z Polski np. wybierając... maltańskie linie lotnicze Air Malta). Będąc już na wyspie trzeba wybrać się na jej północno-zachodni kraniec (taksówka, autobus). To tam bowiem, w miejscowości Cirkewwa, znajduje się nowoczesny terminal, z którego co kilkadziesiąt minut wypływają - lub przypływają - promy do dwóch pozostałych zamieszkałych Wysp Maltańskich: Gozo i Comino (Republikę Malty tworzą także Cominotto, Wyspy Świętego Pawła i Filfla). Na wyspie jest także lądowisko dla helikopterów - w Xewkiji.

Pokonanie kilkumilowego przesmyku między Cirkewwa a Mgarr zajmuje parędziesiąt minut. Czas ten można wykorzystać na opalanie lub podziwianie widoków.

- Wyspa po prawej, to Comino - chwilę błogiego spokoju przerywa nasz przewodnik. - Ma zaledwie kilku stałych mieszkańców, ale za to duży hotel nad Błękitną Laguną, lądowisko dla helikopterów, a także baterię i wieżę strażniczą Santa Marija - dodaje.
- Gozończycy zawsze podkreślali swoją odrębność. To ludzie bardzo pracowici i dumni - stwierdza przewodnik. Przez dwa lata Gozo było nawet odrębnym państwem. - Długi czas byli też samowystarczalni. Na niewielkich poletkach uprawiali zboża i warzywa. Sadzili drzewa oliwne i owocowe. Na łąkach i nieużytkach wypasali krowy, owce i kozy. Otaczające wyspę morze dostarczało zaś ryb. Jeszcze do niedawna żyli tylko z rolnictwa i rybołówstwa. Teraz spore dochody czerpią z turystyki - dodaje.

A atrakcji na wyspie nie brakuje. Pierwsze doskonale widać już z pokładu promu. - Potężne mury górujące nad portem to osiemnastowieczny Fort Chambray. A te wieże to świątynie poświęcone Matce Bożej z Lourdes i Matce Bożej Loretańskiej - wyjaśnia przewodnik.

Wpływamy do Mgarr. Port podzielony jest na trzy części - do pierwszej przybijają promy, drugą wykorzystują rybacy, a w trzeciej cumują eleganckie jachty.

Megality i świątynie

50 - tyle ton ważą niektóre bloki skalne, które tworzą jedną z najsłynniejszych świątyń megalitycznych świata. Kamienny krąg dopasowanych głazów ma ponad 7 metrów wysokości, a wzniosła go - jak wieść miejscowa niesie - olbrzymka Ggantija przed 5000 lat. By tu się dostać z portu wystarczy kilkanaście minut jazdy samochodem.

- Świątynia powstała między 3600 a 3000 r. p.n.e. Wciąż nie wiadomo, kto i w jaki sposób przekonał mieszkańców wyspy do tak gigantycznej pracy - mówi nasz przewodnik. Czy potężne bloki skalne transportowano na to miejsce na drewnianych płozach, czy może kamiennych walcach lub kulach? Czy przesuwali je ludzie, czy może do najcięższych prac wykorzystywano zwierzęta? Tego pewnie się już nie dowiemy. Przewodnik z wielkim szacunkiem wypowiada się także o niesamowitej wiedzy budowniczych...

Może to w tym okresie w genach mieszkańców Gozo - ale także Malty - została zapisana skłonność do budowy gigantycznych, widocznych z daleka świątyń. Kościoły na Gozo są bowiem olbrzymie. - Są też pięknie zdobione i bogato wyposażone. Czasami aż trudno uwierzyć, że wznosili je ludzi niezbyt bogaci - mówi Andrzej Puchacz z Ośrodka Informacji Turystycznej Malty.

Spośród wszystkich świątyń Gozo olbrzymie wrażenie robi potężna neoromańska bryła bazyliki Ta'Pinu ze strzelistą dzwonnicą. Najważniejsze sanktuarium wyspy, znajdujące się pomiędzy miejscowościami Ghammar i Gharb, dominuje nad właściwie bezludną, płaską okolicą.

Kiedy powstało? Solidne mury i dzwonnicę wzniesiono stosunkowo niedawno - na początku XX wieku. Dlaczego akurat w tym miejscu, z dala od ludzkich osiedli? - Kaplica była tu od zawsze - twierdzi jeden z mieszkańców Gharb. Od zawsze to znaczy przynajmniej od XVI stulecia. Trzy wieki później doszło tu do wielu objawień (Matka Boża nawoływała mieszkańców do modlitwy) i uzdrowień. Co warto podkreślić uznawane są przez Watykan. - W bazylice jest spis łask, o które można prosić - twierdzi przewodnik.
Wieść o cudach szybko rozeszła się po bliższej i dalszej okolicy. Niewielką kaplicę zaczęli licznie nawiedzać proszący o łaski pielgrzymi. - Wielki wpływ na budowę okazałej świątyni miała także... zaraza. Spustoszyła Maltę, a ominęła Gozo. Mieszkańcy uznali, że to Bóg ochronił wyspę - mówi jeden z mieszkańców.

A dlaczego ma tak dziwną nazwę? - Pochodzi od przezwiska Filipino Gauciego - zwanego tu Pinu - który przez lata opiekował się kaplicą - mówią. O jej wielkim znaczeniu świadczy fakt, że już w 1932 r. papież podniósł ją do godności bazyliki. Modlił się w niej również Jan Paweł II.

Potężnym kościołem szczycą się również w Xewkiji. W tej niewielkiej wsi mieszkańcy postawili świątynię (1951-1971), którą wieńczy trzecia co do wielkości kopuła... świata. Nic więc dziwnego, że licznie zjeżdżają tu nie tylko pielgrzymi, ale także turyści, którzy chcą zobaczyć na własne oczy kościół wzorowany na weneckiej świątyni Santa Maria della Salute, a także jeden z najważniejszych symboli Gozo.

A kościołów godnych obejrzenia jest tu znacznie więcej...

Lazurowe Okno i wieże

Na Gozo mają co robić także miłośnicy fortyfikacji - nie tylko tych wiekowych, ale także współczesnych, pamiętających XX stulecie.

Forty i wieże strażnicze - np. Mgarr ix-Xini i Xlendi, Dwejra - były "oczami i uszami" mieszkańców Gozo. Od czujności ich załóg zależała nie tylko wolność, ale także życie Gozończyków. - Odpowiednio wcześnie powiadomieni mogli szukać schronienia w centrum wyspy, w potężnej cytadeli Rabatu - twierdzi Francesca z Victorii (dawnego Rabatu). Nic więc dziwnego, że budowano je bardzo solidnie - w strategicznych miejscach - świetnie wyposażano i połączono siecią dróg.

Zwiedzając wybrzeże nie można pominąć słynnego Lazurowego Okna, niezwykłej formacji skalnej znajdującej się na zachodnim wybrzeżu, w pobliżu przylądka Dwejra. - Niestety, łódki nie wypływają na morze. Za silnie wieje - informuje przewodnik. To prawda. Potężne fale z hukiem rozbijają się o wysokie klify.

Nie pozostaje nam nic innego, jak tylko ostrożnie podejść w pobliże stromo opadających do morza skał, by obejrzeć "wybity" przez morze cud natury. Jest imponujący. A przez "okno" widać i lazurowe niebo, i szmaragdowe morze. Nic więc dziwnego, że każdy chce zobaczyć go z bliska. Niektórzy nawet z bardzo bliska - są i tacy, choć to zakazane, którzy wspinają się na niego.Warto go zobaczyć, bowiem wielu przepowiada mu rychłe runięcie. A wtedy u wybrzeży pozostanie tylko skalny szpikulec.

Jeśli morze jest spokojne niezwykły łuk można podziwiać z poziomu morza. - Łódki wypływają z wewnętrznego morza - podkreśla przewodnik. Co to takiego? - To niewielkie "jeziorko" z kamienistą plażą. Z morzem łączy go... tunel - zapewnia niedowiarków.

Półwysep Dwejra słynie także - i to przynajmniej od kilku wieków - z "grzybka maltańskiego". Cóż to takiego? To Cynomorium Szkarłatne - pasożytnicza bylina, której od wieków przypisuje się cudowne właściwości lecznicze. Arabowie zwali ją tarthuth, a stosowali m.in. do leczenia ran i wrzodów. Pomagała również w biegunkach, zbijała wysokie ciśnienie, regulowała miesiączkę, a stosowana była również jako środek antykoncepcyjny. Nic więc dziwnego, że była bardzo cenna.
Joannici jej niezwykłe właściwości poznali podczas wypraw krzyżowych do Ziemi Świętej. Po upadku Jerozolimy szpitalnicy przenieśli się na Maltę. Gdy więc w pobliżu wybrzeży Gozo odkryto Cyno- morium - na tzw. Grzybiej Skale - zakonnicy robili wszystko, aby mieć monopol na jego zbiór. Za próbę kradzieży groziły najsroższe kary - od galer po karę śmierci włącznie. Bylin strzeżono w dzień i w nocy, w pobliżu wzniesiono fort, skałę wygładzono, by utrudnić wspinaczkę z poziomu morza, powstało metalowe ogrodzenie, a jedyny - w miarę bezpieczny - dostęp na skałę gwarantowała "kolejka linowa". Zaszczytu zbierania Cynomorium mogli dostąpić tylko nieliczni, i zawsze pod ścisłą kontrolą.

Ciche Betlejem

Maria tuli Jezusa. Józef pilnie baczy, aby nic złego im się nie stało. Jest cicho i przytulnie. I tylko gwiazda, jak dwa tysiące lat temu, wskazuje miejsce, w którym znajduje się niewielka stajenka, ich szczęśliwe królestwo. To Betlejem, a właściwie Bethlehem f'Ghajnsielem.

Po kamiennych ścieżkach turkoczą niewielkie wózki, na ubogich poletkach pasą się kozy i owce. Tu słuchać młotek uderzający o kowadło, tam strug muska deskę, z oddali dochodzi zapach pieczonego chleba. Na straganach pysznią się owoce i warzywa.

Między skromnymi domami kroczą dostojnie trzej królowie. By złożyć hołd dziecięciu musieli przebyć kawał świata, a ostatni odcinek nawet przepłynąć. I nie działo się to wieki temu, a w XXI stuleciu... - Bethlehem f'Ghajnsielem to wioska Narodzenia - mówi Andrzej Puchacz z Ośrodka Informacji Turystycznej Malty.

Zamiast posągów zaludniają ją Gozończycy. Dzięki temu można zobaczyć jak niegdyś żyli i pracowali. W wiosce, na 20 000 m kw., jest wytwórnia sera, zakład stolarski, młyn, kuźnia i piekarnia. Jest też hotel, a pokoje tak urządzone, by przypominały mieszkania Judejczyków sprzed 2000 lat. Jest w nich miejsce na ognisko, są lampy naftowe, a także dzban wody. Nie ma prysznica, nie ma telewizji, nie ma prądu i internetu, a toalety są wspólne. To na piętrze. A na parterze? Stajnia, a w niej kawiarnia, w której można zjeść śniadanie. Na własnej skórze można też sprawdzić, jak żyło się dwa tysiące lat temu. Zwierząt jest sporo i wszystkie trzeba nakarmić, pola są mocno zachwaszczone, więc trzeba je wyplewić... Tak było XXI wieków temu, tak jest i dzisiaj. Czy zaprowadzi nas tu gwiazda? Stąd tylko pięciominutowy spacer do Mgarr Harbour.

- Święta Bożego Narodzenia są tak samo ważne dla Maltańczyków, jak i dla Polaków - zapewnia Andrzej Puchacz z Ośrodka Informacji Turystycznej Malty.

Piętno na Gozo odcisnęli Fenicjanie, Kartagińczycy, Rzymianie, Wandalowie, Arabowie, Bizantyjczycy, Francuzi, Anglicy... a także piraci. Można więc ruszyć ich śladem. A może do swojego raju zaprosi nas nimfa Kalipso?

Marek Długopolski

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski