Włosi zwali ją francą, u nas była niemrą

FLESZ - Koronawirus mniej groźny niż grypa?

Któż rozumie znaczenie zachowanych w kilku miastach kamiennych kolumn wotywnych stawianych na zakończenie kolejnej epidemii przez ocalałych mieszczan. Dawni Słowianie mieli nawet specjalnego bożka zwanego Trzybkiem, który miał zarządzać kolejnymi zarazami zsyłanymi za karę na niesforne plemiona.

Do najciekawszej i klasycznej w przebiegu epidemii należy syfilis. Przywieźli go z Ameryki marynarze Kolumba. W Polsce pojawił się już w 1495 roku. Trzy lata po powrocie wyprawy do Europy! Zaiste, imponująca szybkość zarazy w czasach, gdy głównym środkiem lokomocji były konne zaprzęgi. Pochód choroby został doskonale udokumentowany, gdyż wstydliwa przypadłość dotykała w pierwszej mierze tych, którzy za nic mieli małżeńską przysięgę wierności.

Ileż to koronowanych głów, szlachty i możnych płaciło okrutną karę za chwilę nieopanowanej chuci. Zarazę roznosiły po Europie kolejne wojny i żołnierze. I tak Włosi zwali ją francą, u nas była niemrą, zaś dla poddanych cara, polszą. W historii zaraz wszelakich najciekawsza jest wątła pamięć. Tylko wspomnę o bardzo nieodległej w czasie epidemii HIV. Paraliżujący strachu przed chorobą skutkował niszczeniem ośrodków dla nosicieli wirusa wybudowanych za pieniądze prezydenta Busha.