Darcie pierza łączy pokolenia FOT. MACIEJ HOŁUJ
W tym roku po raz pierwszy ta sama grupa ludzi z Andrzejem Słoniną na czele zorganizowała imprezę zapustową wskrzeszającą obrzęd... darcia pierza.
- Tym razem pomysł wyszedł z dwóch źródeł - mówi Andrzej Słonina. - Zorganizowaliśmy ją wspólnie z Muzeum Regionalnym "Dom Grecki" w Myślenicach.
Kliszczackie zapusty, bo taką oficjalną nazwę nosiła impreza, poprzedził kulig oraz towarzysząca mu biesiada w stodole w Bogdanówce. Zima w tym roku dopisała, zatem z sanną nie było problemów. Uczestnicy kuligu i biesiady mogli wcześniej wysłuchać krótkiego wykładu autorstwa Bożeny Kobiałki, dyrektorki "Domu Greckiego" w Myślenicach, która przypomniała tradycje zapustowe obowiązujące na terenie zamieszkiwanym przez Kliszczaków.
Inscenizacja starego zwyczaju darcia pierza została zorganizowana w prowadzonym przez Andrzeja Słoninę ośrodku kultury w Skomielnej Czarnej. W głównej roli wystąpił zespół regionalny "Kliszczacy" kierowany przez Stanisława Funka. - Zwyczaj darcia pierza jest tak stary na terenie naszego regionu, że nikt dzisiaj już nie wie jak bardzo - mówi Stanisław Funek. - W długie, zimowe wieczory kobiety schodziły się do jednej z chałup i darły pierze. Oczywiście śpiewały przy tym, jadły, piły, a po skończonej pracy rozpoczynała się zabawa. W pewnym momencie dołączali do niej mężczyźni. Każdy pretekst był dobry do tego, aby rozerwać się i zapomnieć o trudach dnia.
Inscenizacja taka jest jedną z wielu, jakie w swoim repertuarze ma zespół "Kliszczaków". Trwające prawie czterdzieści minut przedstawienie wypełnione jest przyśpiewkami, tańcem i humorem. - Kiedy do izby wchodzą mężczyźni, powstaje wielki zamęt, bowiem przynoszą pod połami... wróble - mówi Stanisław Funek. - Wypuszczone na wolność, zdezorientowane ptaki rozdmuchują skrzydłami pierze, które po chwili fruwa po całej izbie. Członkowie naszego zespołu posłużyli się gołębiami, trudno bowiem dzisiaj złapać wróble, choć kiedyś nie mieli z tym problemu nasi dziadkowie i ojcowie.
Kliszczackie zapusty będą odbywać się w Bogdanówce i Skomielnej Czarnej cyklicznie. Podobnie jak tuka. - Mamy przychylność miejscowych władz, mamy wolę organizacyjną, czego trzeba więcej? - pyta Andrzej Słonina. - Nasze imprezy folklorystyczne spełniają dwa zadania. Po pierwsze starają się ustrzec od zapomnienia stare zwyczaje i tradycje, po drugie są formą promocji gminy, jej niepodważalnych uroków i walorów.
Maciej Hołuj
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?