Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wybitny, radosny cymbał

Paweł Głowacki
Dostawka. W stulecie urodzin Julio Cortázara Krzysztof Varga zły jest na siebie, owszem, zły bardzo nawet, lecz i szczery. Na co dzień będąc myślicielem społecznie uwrażliwionym – w utworze „Zaginione emocje, czyli kto pamięta Cortázara” („Duży Format”, 4 września 2014) publicznie się ze złości swej spowiada ku przestrodze.

Jest ciemno, ciemno szalenie, tak ciemno, że dzisiejszy, stary Varga – siebie z odległej przeszłości zwie wybitnym, radosnym cymbałem. A wszystko dlatego, że przeczytał dziś dzieła Argentyńczyka, jak czytał je w zamierzchłej młodości, i dostrzegł, że inaczej niż wtedy – dziś nic z utworów tych nie rozumie, gruntownie nic. I ruszyła bezwzględność.

Młody Varga to był cymbał Varga! Bo zachwycał się Cortázara prozą! A to nie jest proza mocna! To w ogóle nie jest proza! To jest proza-poza!... Tak biczuje dziś stary Varga. Cortázar – w istocie grafoman, książę barokowego pustosłowia! Dowód na to – jaki? Otóż, na to, jak i na całą resztę jest jeden nie do obalenia dowód: rozczarowanie starego Vargi. Tak, Cortázar to twórca pretensjonalnych hipertekstów, to sedno niezdrowego kultu, idol pryszczatej nawiedzonej młodzieży, wielki mistrz w dwuznacznej sztuce udawania geniusza, nade wszystko zaś wirtuoz pisania takiego, które nic o świecie i życiu nie mówi, a czytelnik pozostaje w złudzeniu, iż właśnie dotknął ujętego w słowa sedna świata i życia.

Prawda zaś – jaka jest? Stary Varga przeczytał dziś prozę Argentyńczyka i dokumentnie nic z niej nie zrozumiał, co po prostu oznacza, że nic, dokumentnie nic tam nie ma, nic, pustka jeno. Otóż – taka jest prawda. Nie ma innej. Taka, a nawet jeszcze gorsza.

O „Grze w klasy” mówiąc – księdze, która wedle starego Vargi jest portretem zgrai paryskich idiotów snujących dęte pogaduchy o sztuce – stary Varga zahacza o scenę umierania małego dziecka pięknej Magi. Zahacza i prawi: „Dziś widzę, że doprawdy wybitnym cymbałem być trzeba, by spierać się o jazz i malarstwo, miast z umierającym dzieckiem do szpitala natychmiast jechać, co więcej – wybitnym trzeba być cymbałem, żeby się zachwycać takimi rozmowami bohaterów „Gry w klasy”. Ja takim radosnym cymbałem byłem (...)”. Słowem, Cortázar to pustka i serce lodowate, czyli tandem nicości, który jedynie przez, by tak rzec, rozhisteryzowany cymbalizm młodego Vargi mógł być uwznioślony sztucznie i niezdrowo. Amen.

Sedno ciemności starego Vargi nie w tym, że czyta i – ani dudu. Każdemu wolno nie rozumieć. Nie chodzi też o to, iż wpisuje się w poetykę internetowego szamba, gdzie nierozumienie niczego to nie wstyd, lecz duma i oręż. Sedno ciemności starego Vargi w tym, że jest on jak stary Tołstoj, co zwariował i w kuriozalnych broszurkach nakłaniał chłopów do wiary oraz pracy na roli. Bo tak okrzepnie moralny kościec narodu i wszystkim żyło będzie się etyczniej. I etycznie by było, moralnie, po ludzku, gdyby bohaterowie „Gry w klasy”, miast bredzić o jazzie, wzorcowo odwieźli dziecko do lekarza. Szlachetne przesłanie tej sceny nie tylko świat na lepsze by przemieniło, ono bełkot Cortázara obróciłoby w całkowicie dla starego Vargi zrozumiałą, ważką powieść. Jaki wniosek z tego?

Gdyby Achilles tarczę nie tylko miał, lecz i nosił na niej chore dziewczynki do internisty, gdyby Ryszard III z zabijaniem skończył i zatrudnił się w hospicjum dziecięcym, gdyby Bloom rankami nie po wieprzową nerkę, a do przytułku dla sierot łaził – Homer, Szekspir i Joyce niechybnie byliby pisarzami znacznie większymi. Bo ten, którego zdania pojmuje stary Varga – ten rośnie nieubłaganie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski