Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wybory 2023. Politolog prof. Bankowicz: "PiS matematycznie wygrał, bo jest pierwszy na mecie, ale politycznie przegrał"

Małgorzata Mrowiec
Małgorzata Mrowiec
Polacy zagłosowali. Jaki obraz sceny politycznej po wyborach wyłania się z wyników sondażowych?
Polacy zagłosowali. Jaki obraz sceny politycznej po wyborach wyłania się z wyników sondażowych? Paweł Dubiel
Politolodzy tuż po ogłoszeniu wyników sondażowych exit poll komentują, że mamy zwrot na scenie politycznej. - Jeżeli ostateczne wyniki potwierdzą sondaż exit poll - a w Polsce doświadczenia z exit poll są takie, że ten sondaż oddaje zasadniczy wynik wyborów, przesunięcia były drobne - będziemy mieli zmianę rządu, inaczej być nie może - mówi prof. Marek Bankowicz, kierownik Katedry Współczesnych Systemów Politycznych i Partyjnych UJ. Z kolei prof. dr hab. Andrzej Piasecki, profesor Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie zwraca uwagę, że zaskoczeniem jest to, iż Konfederacja uzyskała tak mało głosów.

Politolog prof. Marek Bankowicz, kierownik Katedry Współczesnych Systemów Politycznych i Partyjnych Instytutu Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Jagiellońskiego, na początek zaznacza, że na razie znamy wyniki sondażowe. Ale zaraz dodaje, że nie należy się raczej spodziewać jakościowej zmiany, tego, że ostateczne wyniki wyborów będą diametralnie odbiegały od sondażu exit poll.

- PiS matematycznie wygrał, bo jest pierwszy na mecie, ale politycznie przegrał. Nie ma samodzielnej większości, nie widać na horyzoncie koalicjanta, no więc jest to porażka - podsumowuje prof. Marek Bankowicz. - PiS mógł wygrać te wybory, gdyby - w moim przekonaniu - był spełniony jeden z dwóch warunków. Wtedy wygrałby i matematycznie, i politycznie. Pierwszy warunek był taki, że zdobędzie wyraźnie ponad 40 procent głosów i jako najsilniejsze ugrupowanie uzyska - tak powiedzmy - bonus od metody d'Hondta. Ten warunek nie został spełniony. Natomiast drugi warunek był taki, że zdobywa nieco poniżej 40 procent - i do tego warunku PiS przybliżył się częściowo, bo ten wynik 36,8 proc. jest w sensie matematycznym bardzo dobrym wynikiem - ale tu jeszcze była druga część tego warunku: że jedno z mniejszych ugrupowań zjednoczonej opozycji nie wejdzie do Sejmu, czyli nie przekroczy progu wyborczego. I właśnie to nie zostało spełnione. Więc wynik 36,8 proc. jest niewystarczający do uzyskania w tej sytuacji samodzielnej większości.

Jak dalej tłumaczy politolog, opozycja matematycznie przegrała, ale politycznie wygrała, bo razem ma większość, z tym, że musi działać razem: - Musi działać razem, musi być spoista, to wtedy - jeśli istotnie będzie miała w sumie 248 mandatów jak pokazuje sondaż - ma większość bezwzględną w Sejmie i przejmie władzę.

- Jeżeli ostateczne wyniki potwierdzą sondaż exit poll - a w Polsce doświadczenia z exit poll są takie, że ten sondaż oddaje zasadniczy wynik wyborów, przesunięcia były drobne - będziemy mieli zmianę rządu, inaczej być nie może - mówi prof. Marek Bankowicz.

Politolog tłumaczy także, że jeśli chodzi o sytuację PiS, "nic się tu nie da zrobić na gruncie Konstytucji, jedyna rzecz to taka, gdyby PiS miał wsparcie ze strony prezydenta, to proces tworzenia nowego rządu można odsunąć w czasie". - Tutaj Konstytucja daje prezydentowi takie możliwości: że może działać szybciej lub wolniej. I gdyby prezydent działał bardzo wolno, to wówczas objęcie władzy przez nową większość sejmową oddali się w czasie maksymalnie na około dwa miesiące od daty wyborów. Ale to jest wszystko, co tutaj można zrobić na gruncie Konstytucji - zaznacza badacz z UJ.

Teoretycznie istnieje jeszcze jedna możliwość: znalezienie koalicjanta.

- Ale właśnie z wyników sondażowych nie wynika, żeby taki koalicjant był na horyzoncie i żeby PiS mógł liczyć na koalicjanta. Zawsze mówiono, że Konfederacja jest takim elementem niepewnym, który można przyciągnąć w jedną lub drugą stronę. Natomiast Konfederacja wypadła bardzo słabo, bo ma raptem 6 procent głosów, a mandatów - no to już zupełna katastrofa: 12. Więc nie jest podmiotem liczącym się w układzie koalicyjnym ani dla PiS-u, ani dla dotychczasowej opozycji. A przepaść między obozem PiS a anty-PiS, czyli zjednoczoną opozycją (KO, Trzecia Droga, Nowa Lewica) jest tak duża, że nie sposób - nawet przy największej wyobraźni - zakładać, że któreś z tych ugrupowań opozycyjnych diametralnie, drastycznie zmieni front i będzie skłonne wejść w koalicję z PiS-em - mówi prof. Marek Bankowicz.

Frekwencja, na co zwracają uwagę komentujący, jest zaskakująco wysoka. Ponad 70 procent to niespotykane wartości w polskich wyborach, i to nie tylko parlamentarnych, ale i prezydenckich (a prezydenckie zawsze się cieszyły większym zainteresowaniem ze strony wyborców niż parlamentarne).

- I tak duża frekwencja nie sprzyjała - wszystko na to wskazuje - PiS-owi. Bo PiS ma zdyscyplinowany elektorat, na który zawsze może liczyć i raczej nie są to "wyborcy ostatniej godziny", ci wahający się, czy głosować, czy nie, a ostatecznie dochodzący do wniosku, że jednak warto zagłosować. Więc wydaje mi się, że tak duża frekwencja sprzyjała opozycji, że zmobilizowali się wyborcy niechętni dotychczasowemu obozowi rządzącemu. Opozycja miała większe rezerwy wśród wyborców zasadniczo do tej pory nie głosujących niż obóz rządzący - wyjaśnia politolog z UJ.

Prof. Bankowicz podsumowuje też, że układ "na mecie" nie jest zaskoczeniem.

- PiS pierwszy, Koalicja Obywatelska druga - nie była w stanie wyjść na pierwsze miejsce. I ten jednak dystans między PiS a KO pięć procent - jest znaczący, to nie procent czy półtora. Później długo, długo nic i mamy ugrupowania już znacznie słabsze. Przy czym trzeba powiedzieć, że Trzecia Droga z 13 procentami uzyskała wynik lepszy niż sondaże przedwyborcze jej dawały. Czyli finisz Trzeciej Drogi był dobry, zanotowała przyrost poparcia. Lewica jest na poziomie niespełna 9 procent głosów - tego się można było spodziewać. No i Konfderacja: bardzo słabo, poniżej oczekiwań, czyli Konfederacja wystartowała, jak dla niej, z wysokiego pułapu, ale nie utrzymała formy do mety; im bliżej było do mety, tym traciła siły i ten wynik jest bardzo, bardzo skromny - ocenia politolog.

Historyk i politolog prof. dr hab. Andrzej Piasecki, profesor Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie przede wszystkim ma po niedzielnych wyborach postulat: "Po pierwsze: Państwowa Komisja Wyborcza do reorganizacji".

- Bo ta instytucja takiego wyborczego wymiaru sprawiedliwości, która do tej pory bardzo dobrze wybory przeprowadzała, nie było do niej zasadniczych zastrzeżeń, szkoliła nawet komisje wyborcze w Gruzji i na Ukrainie - teraz nie zdała egzaminu. Wciąż po godzinie 21 ludzie stali w kolejkach, bo zabrakło kart. Osoby starsze nie mogą tak długo czekać. Do tego zamieszanie w lokalach za granicą. A można było przewidzieć, że w dużych miastach będzie duża frekwencja i się do tego przygotować. Przecież chyba wszystkim zależy, żeby każdy - obojętnie, na kogo głosuje - mógł zagłosować, a tego PKW nie nie zapewniła - grzmi prof. Andrzej Piasecki.

W samych wynikach - jak zwraca uwagę prof. Piasecki - zaskoczeniem jest to, że Konfederacja uzyskała tak mało głosów.

- Partia, która miała 12 procent sto dni temu w sondażach, teraz ma 6 procent. Widać, że ma niestabilny elektorat. Ale jak się gra na emocjach, na przykład antyukraińskich, to potem te emocje mogą się obrócić przeciwko temu, kto taki ton nadaje. Jednocześnie zaskoczeniem jest wzrost notowań Trzeciej Drogi. Prawdopodobnie elektorat z Konfederacji przepłynął do Trzeciej Drogi, ugrupowania o umiarkowanej narracji. Wniosek jest taki, że politycy umiarkowani mogą liczyć w większym stopniu na życzliwość niezdecydowanego elektoratu niż radykałowie - wskazuje politolog.

PiS - według sondażu - ma teraz przeciwko sobie większość sejmową (260 mandatów) i - jak mówi prof. Piasecki - musi się z tym pogodzić. - Ważne, żeby wyniki zostały uszanowane i żeby prezydent nie próbował działać wbrew większości sejmowej, bo tylko się skompromituje. Wyborcy już się wypowiedzieli, teraz mamy sprawdzian wybrańców. Na ile szybko w Sejmie powstanie sprawna większość, na ile mniejszość pogodzi się ze swoją umiarkowaną rolą na wpływ spraw państwowych. A i prezydent będzie miał okazję pokazać, czy potrafi być arbitrem w tej nowej konstelacji politycznej. Wszystko to powinno rozstrzygnąć się w ciągu najbliższych kilku dni może tygodni, ale nie miesięcy - uważa prof. Andrzej Piasecki.

Politolog podsumowuje: mamy zwrot na scenie politycznej. - Po tych wynikach sondaży trudno mówić, aby PiS miał w ostatecznych wynikach ponad 230 głosów, raczej wydaje się, że może mieć poniżej 200, jeśli weźmie się pod uwagę, że duże miasta przekażą wyniki później. Rezultat tych wyborów to konsekwencja wyborów Polaków, którzy w większości odrzucili ofertę ugrupowania rządzącego - stwierdza prof. Piasecki.

Politolog dodaje też: - Liczy się w polityce nie tylko to, kto wygrał w sensie arytmetycznym, ale kto umie stworzyć koalicję. Bo polityka jest sztuką kompromisu. W tym Sejmie PiS nie ma zdolności koalicyjnych.

Oto najlepsze miasta do życia w Polsce

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Wybory 2023. Politolog prof. Bankowicz: "PiS matematycznie wygrał, bo jest pierwszy na mecie, ale politycznie przegrał" - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski