Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z Krakowa pod Verdun - szlakiem krakowskich c.k. artylerzystów

Paweł Stachnik
Krakowianie przed koszarami Miribel w Verdun
Krakowianie przed koszarami Miribel w Verdun Fot. Z archiwum Regimentu
Historia. Sto lat temu artylerzyści z naszego miasta wzięli udział w krwawej bitwie, nazwanej potem „piekłem Verdun”. W tym roku krakowscy rekonstruktorzy wyruszyli ich śladami do słynnej twierdzy. Po drodze odwiedzili kilka miejsc związanych z walkami I wojny światowej.

Członkowie Tradycyjnego Oddziału C. i K. Regimentu Artylerii Fortecznej - Twierdza Kraków wzięli udział w trzydniowych obchodach setnej rocznicy bitwy pod Verdun we Francji. Odnaleźli miejsce, gdzie podczas I wojny światowej walczyli artylerzyści z Krakowa.

W tym roku przypada setna rocznica krwawej bitwy o Verdun. Przez 11 miesięcy toczyły się tam zacięte walki, armia niemiecka starała się ze wszystkich sił zdobyć tę twierdzę, a armia francuska ją utrzymać. Plan zdobycia Verdun i przełamania frontu wymyślił szef niemieckiego sztabu generalnego gen. Erich von Falkenhayn.

W jego założeniu w walkach o to miasto miało dojść do wykrwawienia się armii francuskiej, tak by zużyła rezerwy i nie była w stanie dalej walczyć. Przełamanie frontu pod Verdun miało też Niemcom otworzyć drogę na Paryż.

700 tysięcy zabitych

Rzeczywiście: rozpoczęta przez Niemców 21 lutego 1916 r. bitwa stała się jedną z najkrwawszych podczas Wielkiej Wojny. Niemcom niemalże udało się wykrwawić armię francuską, która straciła 348 tys. ludzi. Tyle że sami ponieśli podobne straty - 338 tys. zabitych. Bitwę nazwano „piekłem Verdun”. Stała się symbolem krwawych, zaciekłych i niepotrzebnych zmagań, w których na darmo zginęły tysiące ludzi.

Obchody setnej rocznicy bitwy odbyły się w Verdun i okolicach w dniach 26-29 maja. Wzięła w nich udział grupa z krakowskiego Tradycyjnego Oddziału C. i K. Regimentu Artylerii Fortecznej. Oddział ten odtwarza pułk artylerii fortecznej stacjonujący przed wybuchem I wojny światowej w Krakowie.

- Kultywujemy tradycje tej jednostki, bo to część naszej historii. Historii Krakowa, Galicji, ale też historii Polski. Ktoś powie, że to przecież wojsko zaborcy. Ale regiment stacjonował w Krakowie, w jego szeregach służyli Polacy, a w 1918 r. przekształcił się w polski Pułk Artylerii Ciężkiej nr 2. Poza tym w Galicji w XIX i na początku XX w. Polacy bez wątpienia mieli najlepsze warunki dla narodowego rozwoju - wyjaśnia komendant Regimentu i organizator wyjazdu Przemysław Jaskółowski.

Mało kto wie, że dwie baterie Krakowskiego Regimentu Artylerii Fortecznej nr 2 (niem. FSAR No 2) dwukrotnie wzięły udział w walkach o twierdzę Verdun. Otóż zaraz po rozpoczęciu działań wojennych strona niemiecka zwróciła się z prośbą do austriackiego sojusznika o wypożyczenie do działań na froncie zachodnim kilku baterii nowoczesnych moździerzy kalibru 30,5 cm.

Nadawały się one świetnie do atakowania twierdz. Austriacy przychylili się do prośby, a do dyspozycji Niemców oddano dwie baterie moździerzy z 2. Regimentu Artylerii Fortecznej z Krakowa. Przewiezione pociągami na zachód, z powodzeniem wzięły udział w zdobywaniu belgijskiej twierdzy Namur, a następnie fortu Troyon w Verdun. Drugi raz austro-węgierskie moździerze uczestniczyły w słynnej krwawej bitwie o Verdun w 1916 r.

Na uroczystości do Francji udała się ośmioosobowa reprezentacja. Zabrała ze sobą trzy zestawy namiotowe, zestaw sanitarny (w tym nosze z okresu I wojny światowej), austro-węgierski miotacz min (współczesna replika) oraz kilka atrap karabinów z epoki. Co ciekawe, te ostatnie zostały dokładnie zaplombowane przez francuską policję. Zabrany sprzęt miał posłużyć na miejscu do zainscenizowania obozu wojskowego.

Bawarscy ułani

Po drodze krakowianie odwiedzili kilka miejsc związanych z walkami I wojny światowej. - Zatrzymaliśmy się np. na stanowisku wielkiego niemieckiego działa morskiego zwanego „Długim Maksem”, około 30 km pod Verdun. Obejrzeliśmy też teren, na którym stała kiedyś wioska wysadzona w powietrze podczas walk minerskich. Użyto do tego ponad 90 ton trotylu. Dziś w jej miejscu są tylko ogromne leje - opowiada komendant.

W Verdun krakowianie zatrzymali się w koszarach Miribel, w których podczas oblężenia twierdzy mieściła się główna kwatera francuskiego dowództwa. Teraz koszary zmieniły się w wielkie obozowisko grup rekonstrukcyjnych przybyłych z wielu krajów Europy. Do miasta zjechali rekonstruktorzy m.in. z Francji, Niemiec, Polski, Rumunii, Belgii i Anglii. Grupy odtwarzały oddziały francuskie, niemieckie i austro-węgierskie, w większości piechotę, ale też kawalerię i artylerię. Można było zobaczyć np. oddział kawalerii bawarskiej w mundurach ułańskich. Na dwóch masztach powiewały flagi francuska i niemiecka. Można było zobaczyć rozmaite umundurowanie, wyposażenie i uzbrojenie, a także pojazdy i sprzęt artyleryjski.

Pierwszego dnia obchodów, w piątek, uczestnicy przeszli przez miasto do stojącego w centrum Pomnika Poległych. Przemarszowi przyglądało się parę tysięcy widzów - mieszkańców Verdun i przybyszów z innych stron Francji. Pod pomnikiem zaczęła się defilada, podczas której podzielone na poszczególne armie oddziały rekonstrukcyjne (w tym cztery sztandary, pięć pojazdów i 20 koni) przemaszerowały pod Pomnik Zwycięstwa. Tam zapalono znicze z flagami narodowymi. Krakowianie zapalili znicze dla trzech narodowości: polskiej, czeskiej i austriackiej, bo taki był właśnie skład pułkowych baterii, które sto lat temu walczyły pod Verdun.

Pocisk w kaponierze

Po południu krakowianie zwiedzili ruiny fortu Troyon, do zniszczenia którego w 1914 r. przyczyniły się w znacznej mierze dwie baterie moździerzy 305 mm krakowskiego pułku. - Spotkaliśmy tam przewodnika, który pisze książki o obronie fortu w 1914 r. Nawiązaliśmy z nim znajomość i nie wykluczone, że we wrześniu pojedziemy tam na obchody rocznicy obrony Troyon. A co ważniejsze, dzięki niemu udało się nam bez problemu odnaleźć miejsce, z którego sto lat temu strzelały działa krakowskiego pułku - mówi pan Przemysław.

Stanowiska te zostały w jeden dzień wymurowane w betonie. W kaponierze fortu do dziś tkwi jeden z wystrzelonych przez baterie Regimentu pocisków. A na jednym z cmentarzy zobaczyć można dwa austriackie działa polowe - bardzo rzadkie egzemplarze, które trafiły na front zachodni wraz z austro-węgierskim korpusem, który walczył tam w 1918 roku.

Następnego dnia, w sobotę, rekonstruktorzy zostali podzieleni na kilka grup, które udały się na liczne w Verdun i okolicach cmentarze, by oddać hołd poległym żołnierzom obu armii. Uroczystości odbyły się m.in. na nekropoliach w Troyon (spoczywają tam żołnierze niemieccy), Haudainville i Faubourg Pave. Miały one charakter pojednania francusko-niemieckiego. - Na cmentarzu w Troyon złożony został wieniec, a następnie rekonstruktorzy w mundurach wrogich niegdyś armii zaczęli się bratać i ściskać - opowiada Jaskółowski.

Podkreśla wspaniały stan francuskich cmentarzy z I wojny światowej. Są one - nieco inaczej niż ich polskie odpowiedniki - świetnie utrzymane. Na każdym znaleźć można metalową skrzyneczkę, a w niej zeszyt z wykazem wszystkich pochowanych. Jest też księga pamiątkowa, w której można dokonać wpisu, oraz plan nekropolii. O takim podejściu do pierwszowojennych cmentarzy w Polsce można tylko pomarzyć. Duże wrażenie na krakowskiej grupie zrobił leżący kilkanaście kilometrów od Verdun cmentarz, gdzie pochowano 14 tysięcy amerykańskich żołnierzy poległych w latach 1917 - 1918.

Ciekawe było też zwiedzenie twierdzy Verdun i porównanie jej ze znaną członkom Regimentu Twierdzą Kraków. Wszystkie forty Verdun są zachowane w takim stanie, w jakim były w momencie zakończenia działań wojennych. Mają więc formę trwałej ruiny z ekspozycją muzealną umieszczoną wewnątrz. Zwiedzać je można ze specjalnym zestawem słuchawkowym - opowieść narratora włącza się w odpowiednich miejscach dzięki zainstalowanym fotokomórkom.

Pod okiem snajperów

Wróćmy jednak do obchodów. Ostatniego dnia, 29 maja, do Verdun przyjechali kanclerz Niemiec Angela Merkel oraz prezydent Francji François Hollande. Złożyli wieniec na cmentarzu żołnierzy niemieckich w Consenvoye na północ od Verdun, a następnie udali się do Douaumont, gdzie spoczywa 130 tysięcy żołnierzy, którzy brali udział w walkach. Przywódcy zapalili znicz i podali sobie dłonie. - Cała impreza ze względów bezpieczeństwa odbywała się pod silnym nadzorem francuskich służb. Na cmentarzu w Troyon pilnowali nas np. wojskowi snajperzy kryjący się w lesie - opowiada komendant.

Jesienią krakowski Regiment chce zorganizować w zamku Plumlov w Cechach, podczas spotkania oddziałów historycznych, inscenizację o losach polskich oficerów zamordowanych w Katyniu. We współpracy z grupami polskimi i czeskimi zaprezentowane zostaną sceny z walk polsko-niemieckich we wrześniu 1939 roku, wkroczenie Sowietów, niewola polskich oficerów i ich egzekucja w lesie katyńskim. Regiment stara się też o zorganizowanie pokazu filmu Andrzeja Wajdy „Katyń”.

Wcześniej zaś, na przełomie czerwca i lipca krakowscy artylerzyści wezmą udział w rekonstrukcji bitwy austriacko-pruskiej pod Sadową, której 150. rocznica przypada w tym roku.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski