Gdy przyszło do wyboru uczelni, chłopak z okolic Krakowa, wbrew rodzicom, postanowił studiować w Szczecinie. - Proszę pamiętać, że w tamtych latach bardzo trudno było legalnie wyjechać z Polski. Szkoła morska była dla mnie jedynym sposobem, aby zobaczyć kawałek świata - tłumaczy.
Po ukończeniu studiów, jako absolwent Wydziału Nawigacji Wyższej Szkoły Morskiej w Szczecinie, rozpoczął pracę w Świnoujściu, na statku rybackim. Pierwsze rejsy odbył po Morzu Północnym i Norweskim. Wkrótce opuścił europejskie akweny, by popłynąć na Atlantyk.
- Od połowy lutego do końca czerwca na wodach południowego Atlantyku trwał sezon połowu kalmarów, dlatego z portu w Świnoujściu wypływaliśmy w styczniu, a wracaliśmy pod koniec sierpnia. Po drodze zatrzymywaliśmy się między innymi w portach Brazylii, Urugwaju czy na Teneryfie - opowiada kapitan Janusz Kotula, który spędził we flocie rybackiej 12 lat i awansował kolejno ze stopni trzeciego, drugiego i pierwszego oficera do kapitana żeglugi wielkiej.
Od 1992 r. pływa pod obcymi banderami we flocie handlowej. Przyznaje, że jest to bardzo opłacalne zajęcie, a przy okazji pozwala zobaczyć wiele pięknych miejsc, poznać inne kultury i ciekawych ludzi. - Podczas rejsu reprezentuję armatora. Moim zadaniem jest dobór właściwej załogi i wyposażenia. Ponoszę pełną odpowiedzialność za bezpieczeństwo podwładnych i ładunku - mówi Janusz Kotula.
Z racji stażu pracy i kwalifikacji, polski kapitan sam wybiera sobie kontrakty, dzięki temu więcej czasu spędza w Bytomiu, gdzie mieszka z rodziną. Nigdy jednak nie żałował czasu spędzonego na morzu
ANNA PUTAJ
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?