Wreszcie dostałem co chciałem. Prawdziwy pączek ręcznie robiony, nadziewany tarą różą z cukrem i kwaskiem cytrynowym, smażony w głębokim kotle pełnym gorącego smalcu. Każdy inny, każdy ciemnej barwy. Pycha! Nie pytajcie o cenę, ale było warto…
Opowiem wam o nadzieniu. Karminowe płatki róży pomarszczonej zerwano w ubiegłym roku w słoneczny dzień słoneczny lipcowy dzień. Zbiór oczyszczono z drobnych owadów, by nie psuły smaku. Potem gliniana makutra z drewnianą pałką i dawkowany wedle starej, babcinej receptury cukier i kwasek cytrynowy. Aromatyczna masa bordowej barwy powędrowała do spiżarni w małych słoiczkach, gdzie pod specjalnym nadzorem (chętnych do skosztowania przysmaku zawsze jest wielu…), czekała na ów jeden dzień w roku. Pączki ku zgrozie dzisiejszych dietetyków usmażono w wielkim garze pełnym wrzącego smalcu.
Czysty cholesterol i nasycone kwasy tłuszczowe! Zabójstwo dla serca. Smalec ma znacznie wyższą temperaturę niż olej, co sprawia iż pączki są usmażone lecz nie przypalone. I żadnych dziwacznych nadziewek z budyniu czy posypek z błyszczących brokatem koralików. Po wyłowieniu i ocieknięciu na durszlaku, piramida z podziw powoli ostygła i dojrzała do konsumpcji. Przyznaję bez skruchy i żalu, iż zgrzeszyłem do woli i do syta.
Najlepsze atrakcje Krakowa
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?