MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Założyli hełmy i stare mundury, aby 30 dni czołgać się w błocie

Andrzej Plęs
Dorośli ojcowie i mężowie padają i zrywają się posłusznie, żaden nie narzeka, że jakiś młodziak nimi poniewiera
Dorośli ojcowie i mężowie padają i zrywają się posłusznie, żaden nie narzeka, że jakiś młodziak nimi poniewiera Krzysztof Kapica
Strzelają „na ostro” na poligonie w Nowej Dębie. Wśród nich budowlańcy, rolnicy, kierowcy, inżynierowie, handlowcy i informatycy. To nie zabawa w paintball, to nie rozrywka z wiatrówką podczas sobotniego grillowania, to nie gra komputerowa. Tu uczą zabijać

Hasło: „glebaaa!”... i piątka mężczyzn pada w piach. Po komendzie dwójka z nich zrywa się i biegnie kilkanaście kroków wstecz, po czym znów „glebi” na rozkaz. W tym samym czasie pozostała trójka biegnie w ich kierunku. Pierwszy z lewej ryczy: „linia!”. Tak, żeby reszta zachowała szyk. Każdy z nich w nie najnowszym wprawdzie, ale mundurze i hełmie. Każdy z karabinkiem AK.

Za kilka dni wrócą do rodzin, do pracy, a tymczasem szkolą się na okoliczność godziny „W”. Albo gdyby okolicę dopadł kataklizm żywiołowy. Przed pięciu laty wybrali armię, a armia wybrała ich. Na pomysł utworzenia Narodowych Sił Rezerwowych odpowiedziało na Podkarpaciu ponad 1500 mężczyzn młodych i mniej młodych.

Był to czas, kiedy po Krymie jeszcze nie biegały zielone ludziki, Donbas nie był wstrząsany eksplozjami „Gradów”, w Obwodzie Kaliningradzkim nie montowano rosyjskich Iskanderów, a po Bałtyku i nad nim nie panoszyły się samowolnie rosyjskie okręty i MIG-i. Wówczas w Polsce dzisiejszego strachu i lęku przed wojną nie było, a jednak tłum dojrzałych mężczyzn zdecydował, że chce włożyć mundur. Jeśli nie na całe życie zawodowe, to przynajmniej na trzydzieści dni w roku. Poczołgać się w błocie albo w pyle leśnej drogi, postrzelać do celu z prawdziwej broni i spróbować nie wypluć płuc w biegach przełajowych. Po co to żonatym i dzieciatym facetom?

Bo „za mundurem panny”..., bo zew uczuć patriotycznych, bo naoglądali się „Czterech pancernych”, „Katynia” i „Westerplatte”, bo czują się odpowiedzialni za bezpieczeństwo swoich rodzin i swojego kraju? Mówią, że wszystko to po trochu.

Starszym szeregowym Damianem Krokiem jeszcze targają wspomnienia zasadniczej służby wojskowej z 2002 roku. Źle chyba nie było, skoro niemal dekadę później postanowił znów włożyć kamasze. Wtedy musiał, teraz chce. Wtedy o zdanie go nie pytali, tylko wcielili, teraz to on musiał zabiegać, żeby armia go zechciała. –Po co? Bo mam nadzieję, że kiedyś zostanę żołnierzem zawodowym – przyznaje wprost.

Szer. Łukasz Świętoniowski już samym wzrostem budzi respekt, a ubrany w zieleń munduru i pod bronią mógłby robić za wizualną reklamę polskich sił zbrojnych. I też nie ukrywa, że dla niego służba w NSR może być przepustką do służby zawodowej. – Wojsko daje stabilną pracę, możliwość awansu – mówi. I nie bez wpływu na jego decyzję był fakt, że w rodzinie kilka osób pracuje w służbach mundurowych. Żona nie protestowała.

St. szer. Hus powołuje się na tradycje rodzinne i fascynację wojskiem. „Odpękał” dwa lata zasadniczej służby. Nie było tak źle. Żona tylko trochę kręciła nosem i wcale nie w obawie, że mąż zaczyna się bawić bronią z ostrą amunicją. Po prostu kłopot ma, kiedy dwa razy w roku znika na tydzień i wtedy porządek domowy zaczyna się chwiać. W końcu przywykła. Szef też zrozumiał, że pracownik nie jedzie poleżeć na plaży, a ćwiczyć obronę ojczyzny. Koledzy w pracy żartują, ale chyba z lekką nutką zazdrości.

To, o czym w rodzinach NSR-owców mówi się najmniej chętnie, to o rosnącym zagrożeniu. Tym ze Wschodu, rzeczywistym, albo urojonym. Bo jeśli rzeczywiście przyjdzie, to wszyscy dostaną powołanie pod broń i rozkaz wymarszu, jak żołnierze zawodowi. St. szer. Hus tłumaczy, że rodziny obawiają się o losy bliskich w NSR, ale jest to raczej temat tabu. Słowo „wojna” w rozmowach nie pada.

Nudzić się tu nie sposób, ostatnio miotali się nocą po lasach z noktowizorami na twarzach. Dziś była „gleba” i „linia”, przeczołgali się w pyle leśnej drogi, kilka minut na złapanie oddechu i marsz na strzelnicę. Najpierw „z padu” potem z przyklęku i z postawy stojącej. Wszystko na ostro. Oddalone o kilkadziesiąt metrów cele podnoszą się i padają pod uderzeniami pocisków z AK. – Teraz już nie da się „podrasować” wyników na papierze, jak przed laty – przekonuje kpt. Konrad Radzik, rzecznik 21. Brygady Strzelców Podhalańskich. –Każdy strzał jest liczony, każde trafienie rejestruje komputer.

Większość z nich ma około trzydziestki, ale i starsi godzą się na taki wycisk. – To nie musi być nieprzyjemne –protestuje st. szer. Hus, jeden z tych, którzy trzydziestkę już dawno przekroczyli. – Jeśli pilnuje się kondycji, to nie ma powodu do kompleksów wobec młodszych.

Starszego szeregowego Mirosława Komanieckiego wojsko fascynowało od zawsze, choć wojsko nie zawsze fascynowało się nim. NSR może być dla niego przepustką do marzeń: – Ojciec był żołnierzem zawodowym, w domu wiele mówiło się o wojsku, weszło mi to w krew. Nie on jeden marzył o służbie mundurowej. Wielu jego kolegów rozważało zawodowe związanie się z mundurem, a jednak z końcem służby zasadniczej wybierali „cywila”. – I teraz żałują! – kwituje.

Hus nie wybiera się na zawodowego. – Po prostu tak czuję powinność wobec kraju – mówi. – Koledzy pewnie przez skromność zapomnieli powiedzieć, że każdy z nas jest patriotą. Dodaje, że to świetny trening. – Dziś młodym brak samodyscypliny, nie potrafią się zorganizować, dwudziestolatek nie jest w stanie sam zrobić śniadania, a piętnastolatek nie pościele swojego łóżka, dwudziestopięcioletniego chłopa ciężko oderwać od maminego cycka.

Nie oczekują wojny, choć nie mogą nie ulegać ogólnonarodowym nastrojom o rosnącym zagrożeniu ze Wschodu. Spodziewają się jednak, że prędzej przyjdzie im się wykazać przy likwidacji skutków klęsk żywiołowych. St. szer. Krok jest strażakiem ochotniczym, dla niego taka akcja to nie pierwszyzna. St. szer. Hus też walczył z powodzią przed kilku laty, ale – przyznaje – to była raczej taka spontaniczna pomoc dobrosąsiedzka, a nie skoordynowana przez wojsko akcja.
Dostają wycisk. Sierżant raz po raz ich „glebi” i podrywa z ziemi. Dorośli ojcowie i mężowie padają i wstają posłusznie, żaden nie narzeka, że jakiś młodziak nimi poniewiera. – Żony też trzeba słuchać – rzuca Hus półżartem.

Chórem mówią, że armia świetnie karmi, ale w domu o tym nie wspominają, żeby żony się nie obraziły. W koszarach rodzi się męskie koleżeństwo, jakiego nie można zaznać poza armią. Ciemne strony NSR? Dyscyplinę da się wytrzymać, wysiłek fizyczny da się znieść, najgorszy jest miesiąc rozłąki z dziećmi. Ale – podkreślają– robią to także dla nich. I nie zamierzają przestać, dopóki wojsko ich będzie chciało. Co dwa lata skutecznie zdają testy, przedłużają kontrakty z armią. Tyle że lat im przybywa, a za plecami mają tłum młodszych, może sprawniejszych, a równie zdeterminowanych.

Nigdzie indziej w Polsce tylu chętnych do NSR co na Podkarpaciu nie było i nie ma. Mówią, że to przez szczególny szacunek dla munduru, kult wojska, tradycja. Starszy szeregowy Rafał Kawalec dopatruje się i uzasadnień ekonomicznych dla popularności NSR w tej części kraju. – Średnia zarobków sprawia, że praca w wojsku jest bardziej korzystna finansowo niż w innych częściach kraju – wylicza. –Armia to solidny i stabilny pracodawca.

Bo to nie tylko służba, ale i praca. Pasja, ale i obowiązek. A ten trzeba traktować poważnie. Nie ma mowy – jak niegdyś – żeby żołnierz „poszedł w Polskę”, nietrzeźwemu nikt nie da broni do ręki, nikt nie posadzi za kierownicą wozu bojowego. Taki wylatuje ze służby – pracy od razu. Bez gadania.

***

Na trzydzieści dni w roku zostawiają żony i dzieci, miejsca pracy, kolegów i na wezwanie wskakują w mundury. Przed pięciu laty, kiedy decydowali się na udział w Narodowych Siłach Zbrojnych, wschód Europy był spokojny, a słowo wojna kojarzyło się tylko z niemiecką okupacją. Dziś ich decyzja sprzed pięciu lat wydaje im się bardziej zasadna niż wówczas, a pojęcie: „praca w wojsku” już nie tak ważna jak pojęcie: „powinność”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski