Zima pokazał pazurki!

FLESZ - Przedsiębiorcy nie godzą się na lockdown

Jeśli narzekacie na marznące uszy, zasypane drogi i gołoledź, to na pocieszenie powiem, iż właśnie od chłodu zaczynają ginąc wraże insekty i szkodniki. Choćby wszystkie stadia rozwojowe kleszczy, które przez kilka kolejnych ciepłych zim rozmnożyły się co niemiara. Niestety, są też złe wieści.

Lodowaty wyż spowoduje inwersję atmosferyczną. Najniższe warstwy powietrza przyciśnięte ciężką, zimną pierzyną nagle zmniejszą objętość. Wszystkie dymy z domowych palenisk będą się snuć tuż przy ziemi. Najgorzej będzie w kotlinach.

Chciałoby się rzec, iż zima swe uroki ma, ale smog wszystko zepsuje. Najważniejsza jest woda.

Wirusowa panika zamaskowała brak wody. Wszak do dobrej dekady towarzyszy nam paskudna susza. Do tego bezśnieżne zimy. Zaś topniejący śnieg jest obok deszczu, głównym źródłem wody. Klimatyczne aberracje sprawiły, iż zima, jeśli już była, przychodziła po Nowym Roku i trwała kilka dni.

Tego roku dopisała nam mokra jesień. Woda wsiąkała w spękana glebę i leśne źródełka tudzież potoki nabrały wigoru.

Teraz zima pokazała pazurki. Nie pazury, bo te pół metra śniegu i kilkanaście stopni mrozu to żadne mecyje. Osobiście pamiętam jedną zimę, która zaczęła się w pierwszym tygodniu listopada i trzymała do końca marca. Białego puchu i mrozu było tyle, iż nikt nawet nie myślał o naśnieżaniu stoków narciarskich. Póki co, jest świetnie.

Ziemia nie zdążyła zamarznąć. Woda z topniejącego śniegu wsiąknie w ziemię. Czyli będzie dobrze.