Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zioła sprzed wieków

PIOTR SUBIK
Badania florystyczne na grodziskach i zamczyskach Małopolski Donata Suder prowadzi od kilku lat FOT. ADAM WOJNAR
Badania florystyczne na grodziskach i zamczyskach Małopolski Donata Suder prowadzi od kilku lat FOT. ADAM WOJNAR
Taki, dajmy na to, czosnek wężowy (Allium scorodo-prasum) - na pierwszy rzut oka mało różni się od czosnku pospolitego, choć cebulki ma znacznie, znacznie mniejsze. I pewnie dlatego obecnie nie używa się go wcale. A przed wiekami nie dość, że był powszechnie stosowaną w kuchni przyprawą, to jeszcze chętnie wykorzystywano go w medycynie. I to nie tylko jako środek bakteriobójczy.

Badania florystyczne na grodziskach i zamczyskach Małopolski Donata Suder prowadzi od kilku lat FOT. ADAM WOJNAR

Czosnek wężowy, lebiodka pospolita czy ślaz zygmarek były powszechnie uprawiane w średniowieczu. Potem zdziczały, zostały zapomniane, wyparte przez inne zioła. Na grodziskach w Małopolsce reliktów upraw szuka botanik Donata Suder.

Rycerzowi rannemu w brzuch podawano czosnek do zjedzenia, a potem sprawdzano, czy intensywny zapach wydobywa się z rany. To był najlepszy sposób na stwierdzenie, czy ma uszkodzone jelita...

Donata Suder, doktorantka z Instytutu Botaniki UJ, od dziecka - na pewno w podstawówce, a być może już nawet w przedszkolu - wiedziała, że zajmować się będzie przyrodą. Pierwszy zielnik zaczęła układać, zanim jeszcze ktoś z dorosłych powiedział jej, że tak można robić. Zrywała rośliny na łąkach w okolicach Dobczyc, starała się dociec, co to za gatunek, oznaczyć go itp. Suszyła to wszystko w gazetach, przykładając stosami książek.

Pamięta, że jako dziecko największy kłopot miała z rozróżnieniem żywca gruczołowatego (Dentaria glandu-losa) od zawilca gajowego (Anemone nemorosa). Bo zdawały się jednakowe, choć kwiaty miały w innym kolorze. Były też w jej zielniku gałązki drzew - lipy, brzozy, topoli, osiki, dębu szypułkowego. Mówi z uśmiechem: - Rośliny do mojego pierwszego zielnika na pewno nie były idealnie zebrane, bo powinny mieć kwiat, łodygę, liście i korzenie. A ja o korzeniach często zapominałam...

Od kilku lat Donata Suder prowadzi badania florystyczne na grodziskach i zamczyskach w Małopolsce - szuka śladów roślin uprawianych przed wiekami. I robi to z powodzeniem. Zasuszony czosnek wężowy daje zainteresowanym do powąchania, by uświadomić im, jak mogły pachnieć potrawy przed wiekami. Ale lebiodki pospolitej, tzw. oregano, używa za każdym razem, gdy robi w domu... pizzę. Choć zapewne w średniowieczu przyprawiano nią całkiem inne potrawy.

***

Zaczęło się to wszystko na studiach, dokładnie - na III roku, gdy szukała tematu na pracę magisterską. Wiedziała, że nie będzie efektem siedzenia za biurkiem, lecz badań terenowych, więc gdy usłyszała o potrzebie naukowego zbadania flory starych grodów, ucieszyła się.

Padło na grodziska w Poznachowi-cach Górnych koło Wiśniowej i w Chełmie koło Łapczycy - w dorzeczu Raby.

Okazała góra Grodzisko wznosi się ponad dolinę Krzyworzeki, dopływu Raby. Na samym szczycie rośnie gęsty las, więc ciężko wypatrzeć pozostałości osady z czasów kultury łużyckiej i zbudowanego z gliny i drewna grodu z czasów Piastów. Bo nie każdy zwróci uwagę na wysokie na dwa, trzy metry ziemne wały - będące pamiątką po dawnych mieszkańcach Grodziska.

To na Grodzisku, podczas prowadzonych kilka lat temu badań, udało się oznaczyć około czterystu gatunków roślin. Grodzisko w Chełmie było pod tym względem uboższe - gatunków stwierdziła o połowę mniej. Ale i tu, i tu odszukała tzw. relikty upraw - rośliny, które przed wiekami uprawiane były przez człowieka. I to im postanowiła poświęcić również pracę doktorską.

Przebadała 37 grodzisk i zamczysk w bogatych historycznie dolinach Raby, Dunajca i Wisłoki. Najstarsze z badanych, grodzisko w Pogwizdowie k. Bochni, powstało na przełomie epoki brązu i żelaza. Najmłodsze są ruiny zamku Tarnowskich w Rożnowie (XIV-XVI w.). Donata Suder badała także m.in. zamczyska w: Melsztynie, Czchowie, Wytrzyszczce, Dobczycach, Nowym Sączu i na Panieńskiej Górze w Wielkiej Wsi oraz stare grody w: Braciejowej, Trzcinicy, Nasza-cowicach, Chrostowej, Sobolowie, Słupi, Tarnawie.
- Poszukiwanie niektórych z nich to niekiedy była praca wręcz detektywistyczna. Gdzieniegdzie musiałam korzystać z pomocy archeologów, oni lepiej potrafią dostrzec grodziska w terenie. Potem sporo pracy miałam z ustaleniem czasu powstania obiektów, bo w literaturze spotyka się sprzeczne datowania - mówi Donata Suder.

Po zlokalizowaniu grodzisk i zamczysk, po określeniu czasu, z którego pochodzą, można było przystąpić do pracy.

***

Takie badania wymagają poświęcenia. Trzeba wstać rano, by być na miejscu o rozsądnej porze, choć też nie za wcześnie, bo rosa - i po chwili chodzenia człowiek jest cały mokry. Trzeba zabrać aparat fotograficzny, botanierę, do której chowa się znalezione okazy, notatnik, formularze, łopatkę, sekator, zaopatrzony w GPS palmtop, który nie tylko pozwala zorientować się w terenie, ale też można w nim na bieżąco nanosić zasięg zbiorowisk roślinnych i lokalizację znalezisk. Dawniej rysowało się na mapach kredkami.

Każde grodzisko i zamczysko odwiedziła po kilka razy, w różnych porach roku - zwykle wiosną, latem i na jesieni. To dawało gwarancję, że nie przeoczy żadnego gatunku. Bo w pierwszych tygodniach kwietnia przyroda wygląda przecież całkiem inaczej niż w ostatnich maja. Przejechała samochodem jak nic tysiące kilometrów, ile przeszła pieszo - nie da się nawet policzyć. I to raz w górę, raz w dół, raz w górę, raz w dół, tak na okrągło. Bo do grodzisk w Karpatach prowadzą zwykle strome ścieżki. I czasem do przeszukania było paręnaście hektarów.

Tak krok po kroku odkrywała kolejne rośliny reliktowe, które ludzie żyjący w wiekach średnich, w czasach, gdy grody kwitły, gdy jeszcze nie zniszczył ich wróg lub nie strawiły pożary, uprawiali w ogródkach, a dziś o nich zapomnieli. Było na grodziskach i zamczyskach w Małopolsce takich gatunków dwanaście.

Miedzy innymi ów czosnek wężowy, gatunek tak rzadki, że aż wpisany na tzw. czerwoną listę roślin, którym grozi wyginięcie. Czosnek, który obecnie na grodziskach w Karpatach ma tylko kilka stanowisk, m.in. w Dobczycach, Poznachowicach Górnych i Chełmie, ale też w Marcin-kowicach koło Nowego Sącza. Czosnek, którego właściwości lecznicze opisywał w XVI w. polski botanik, zielarz i lekarz Marcin z Urzędowa.

I lebiodkę pospolitą (Origanum vulgare), dziki majeranek, kiedyś popularny nie tylko ze względu na walory smakowe. To zioło o działaniu wykrztuśnym, napotnym, moczopędnym, wiatropędnym, dobre na zatrucia. Jego właściwości znali już Arystoteles i Hipokrates, pisała o nich też święta Hildegarda z Bingen, średniowieczna mniszka, mistyczka, badaczka natury, uzdrowicielka. Ekstrakty zawarte w łodygach farbowały tkaniny na czarno, a w kwiatach - na po-marańczowo. W wiekach średnich uważano, że chroni ludzi przed czarami. Starożytni Grecy i Rzymianie widząc lebiodkę na grobach byli przekonani, że zmarli są szczęśliwi. Pleciono z niej wieńce dla młodych par.
I ślaz zygmarek (Malva alcea), także popularny w medycynie, bogaty w śluz, więc wykorzystywany jako środek osłonowy przy nieżycie jelit, żołądka, infekcjach górnych dróg oddechowych. Przemywano nim skórę przy poparzeniach i podrażnieniach. Miał wzmacniać wzrok i... chronić przed nieszczęściem jak amulet.

No i jeszcze ślazówka turyngska (Lavatera thuringiaca), niewątpliwie ozdobna, choć również bogata w śluz i garbniki, przed wiekami używana m.in. do wyrobu lin i powrozów.

Na jednym stanowisku, na Panieńskiej Górze, przetrwał nawrot lekarski (Lithospermum officinale) - o właściwościach remineralizujących i wzmacniających. Słowianie obsypywali nim głowy zmarłych.

***

Na niektórych grodziskach relikty znajdowała blisko miejsca po grodzie, na innych - kilkaset metrów od niego. Zdarzało się nawet, że poniżej granicy lasu. To znak, że przez stulecia rośliny stoczyły bój o swój byt.

- To była walka z drzewami i krzewami, które zabierały im światło. Rośliny uciekały przed nimi - poprzez rozsiewanie nasion - coraz bardziej w dół góry. Drzewa zbliżały się do nich - znowu uciekały. Niektórym udało się przetrwać, są nadal w pobliżu grodziska, innym nie - opowiada Donata Suder.

Miała podczas badań na grodziskach różne przygody. Czasem ludzie myśleli, że jest z ochrony środowiska - i że zaraz będą kolejne ograniczenia. Czasem przestrzegali przed boreliozą. Czasem pytali, czego tak wypatruje w ich ogródkach. Ciekawiło ich, czego szuka, po co itd. A ona, że po to, by wzbogacić wiedzę o historii roślin. Być może ktoś kiedyś będzie chciał przywrócić ich uprawę; być może za parę lat turyści będą chcieli wędrować po Małopolsce śladem zdziczałych ziół. Ziół, których nasiona niekiedy z odległych zakątków Europy przywozili do grodów wojowie i pielgrzymi.

I nadal co ciekawsze okazy zbiera do zielnika. Suszy je już nie tylko w gazetach, lecz w materiale jutowym, który zapewnia im przewiew i chroni przed słońcem.

A miłością do roślin zaraziła syna, 2-letniego Jasia. Nic w tym dziwnego, bo badania prowadziła nawet będąc w ciąży. Teraz Jan także jeździ z nią w teren i zachowuje się jak mały botanik - buszuje po łąkach, schyla się, wącha kwiaty, ogląda; widać, że się mu to podoba. Bardzo się smuci, gdy trzeba wracać do domu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski