MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Choć trochę polubić własne państwo

Redakcja
W wyborach 4 czerwca 1989 roku komuniści utracili władzę w sposób tchórzowski i bezmyślny. Zadufani w sobie, nie potrafili nawet zrobić porządnej kampanii wyborczej, mimo że panowali absolutnie nad mediami, a liczba ich potencjalnych zwolenników, przerażonych perspektywą wzięcia władzy przez „Solidarność”, wcale nie była mała. Cóż im z tego, skoro lata dyktatury pozbawiły ich umiejętności zjednywania społecznego poparcia , nawet na elementarnym poziomie.

Jan Maria Rokita: LUKSUS WŁASNEGO ZDANIA

Pozbawieni zdolności niezbędnych w polityce demokratycznej, utracili jednak również odwagę właściwą dyktaturom i nie byli zdolni raz jeszcze użyć przemocy dla obrony swojej władzy. Po prostu zbrakło im charakteru , aby w chwili, gdy zobaczyli, że „Solidarność” bierze wszystko, unieważnić wybory pod byle jakim pretekstem i co najmniej bić się dalej o utrzymanie władzy. 4 czerwca pozostaje więc w najnowszej historii Polski dniem zwycięstwa ludu nad leniwą, zdemoralizowaną i osłabioną dyktaturą. I w tym sensie jest nieco podobny do 11 listopada 1918 r., czyli dnia, w którym bezbronni często gimnazjaliści i studenci z łatwością rozbroili w Warszawie niemiecki garnizon, dobrze uzbrojony, ale podszyty tchórzem i pozbawiony morale przez komunistyczny pucz w Berlinie.

Nie ma w polskiej świadomości zbiorowej żadnej innej daty, która mogłaby symbolizować wyzwolenie spod komunizmu i ponowne odzyskanie niepodległości. Wielbiciele postaci Tadeusza Mazowieckiego próbowali kiedyś zastąpić w naszej pamięci narodowej tę datę – inną: dniem 12 września 1989, kiedy to powstał rząd Mazowieckiego. Stworzono nawet po temu ciekawą argumentację. Zgodnie z nią, zdarzenie z 4 czerwca było banalnym i inercyjnym skutkiem ustaleń okrągłego stołu, zaś prawdziwie wielkim politycznym czynem miało być dopiero faktyczne przejęcie władzy, w efekcie manewru obejścia komunistów w sejmie, poprzez sojusz „Solidarności” z ZSL i SD. To właśnie ten misterny i dobrze przeprowadzony przez Jarosława Kaczyńskiego manewr miał być owym wielkim narodowym czynem, godnym pamięci potomnych. Ale dziś już nikt nie wie, co się zdarzyło 12 września 1989, a kapitulancka wobec komunistów późniejsza polityka tamtego gabinetu spowodowała, że nie tylko radykalna antykomunistyczna prawica, ale nawet umiarkowani zwolennicy Kaczyńskie­go z niechęcią przyznawaliby się po latach do tamtego dziedzictwa.

Jednak najważniejsze jest to, że tamten 4 czerwca oznaczał cud zmartwych­wstania po półwieczu polskiej narodowej polityki. Oto dogorywający w pod­zie­­miu i amorficzny ruch „Solidarności”, dzięki ówczesnym wyborom, prze­ i­stoczył się w silny podmiot polityczny, z własną niekoncesjonowaną reprezentacją parlamentarną, zdolną za chwilę wziąć władzę i przywrócić niepodległość państwu. 4 czerwca żadna cudo­wna różdżka nie uwolniła jeszcze kraju ani od komunistów, ani od Armii Czerwonej. Ale przełom polegał na tym, że od tamtego pamiętnego dnia polityka polska odzyskała podmiotowość. Po 4 czerwca zaczęły się niezliczone błędy i polityczne nieszczęścia, z usankcjonowanymi machlojkami przy tzw. „liście krajowej”, dopuszczeniem do wyboru Jaruzelskiego i długotrwałym tolerowaniem ubeckiego państwa w państwie, które w najlepsze paliło papiery i prowadziło inwigilację środowisk antykomunistycznych jeszcze wiele miesięcy pod rządami Mazowieckiego. Ale to właśnie były już wielkie błędy polskiej polityki. A nie jakieś narzucone decyzje okupacyjnej władzy, wobec których bylibyśmy bezradni.

Bo źródłem niepodległości kraju jest suwerenna polityka. A ta odrodziła się w Polsce właśnie 4 czerwca. Nie ma innego historycznego faktu, który równie silnie kojarzyłby się w naszych głowach z odzyskaną niepodległością. Nie tamtą, z międzywojennego Dwudziestolecia, które należy już tylko do historii. Bo przecież 3 maja i 11 listopada – to są wielkie święta historyczne. Nie istnieje jednak dotąd święto obecnej niepodległości. Łatwo dociec dlaczego. Po prostu nie lubimy tego dzisiejszego państwa. Więc mamy w nosie fakt jego powstania.

Naga niepodległość przestała być największą narodową wartością. Wszyscy powtarzają tylko: ależ to jest wredne państwo! I powtarzają tak nie bez przyczyny. Ustanowienie przez Sejm w dniu 4 czerwca Dnia Wolności i Praw Człowieka jest nadal tylko namiastką, ersatzem prawdziwego święta współczesnej niepodległości. Jest i tak cudem, że w obecnym czasie, tak bardzo niesprzyjającym polskiemu poczuciu wspólnoty, rzecz została jednak przegłosowana wspólnie przez PO i PiS. To już jest coś. Ale żebyśmy byli gotowi naprawdę czcić naszą dzisiejszą niepodległość, musielibyśmy choć trochę polubić własne państwo. Tyle tylko, że aby je polubić, pewnie trzeba by je najpierw co nieco zreformować…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski