W górach feeria barw i krajobrazów. Co rusz widok godzien oka, ręki i pędzla impresjonisty. Nie wiadomo, którą górę warto zdobyć dla najlepszego widoku. Pośpiech jest wskazany, gdyż słońce szybko wędruje po nieboskłonie i kolory zmieniają się jak w kalejdoskopie. Wiatr lada chwila zerwie liście z drzew i na dobre ujęcie przyjdzie poczekać rok.
Póki co, klony czerwienieją w oczach. Karpackie buczyny przechodzą od barwy starego złota po ciemny brąz. Jawor, którego wypatrzyłem wczoraj, a z braku czasu zostawiłem na później, zemścił się okrutnie, zrzucając wszystkie liście po nocy. Najgorzej jest z czystością krajobrazu.
Cóż z tego, że plener powala na kolana, skoro w najpiękniejszym miejscu wyłażą z ziemi słupy, maszty przekaźników czy wiszą elektryczne kable. Zaczynam myśleć o małym dronie. Modna zabawka, która posłusznie wyniesie aparat na upatrzoną pozycję. To już następnej jesieni.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
