MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Konrad Swinarski i czarna bejsbolówka

Redakcja
Wprawdzie na romantycznym balu u Konrada Swinarskiego nie miało być - jak na moskiewskim balu u Wolanda - czarnego kota Behemota, co z dumą obnosi pozłocone wąsy, kroczy na dwóch łapach i ludzkim głosem gada, ale za to miał być bolesny pomnik na cmentarzu.

Paweł Głowacki: DOSTAWKA

Rzeźba w kształcie ludzkiego szkieletu - kamienny kościotrup w pirogu na czaszce okraszonej peruką z harcapem, w kusym fraczku rozchylonym na żebrach ażurowych, w wysokich butach na cieniutkich piszczelach i z wzniesioną wysoko w górę szablą ułańską w kościach dłoni. Figura Polaka, trzymająca wieczną straż nad świętymi trupami Polaków. To miało być, lecz tego nie będzie. Chyba już nie. Filmu wg swego scenariusza na kanwie "Fantazego" Juliusza Słowackiego - Swinarski już nie nakręci. Wieki temu spadł samolot - Swinarski nie dokończył tego, co zaczął, ani nie zaczął tego, co wymarzył. Nie będzie "Hamleta" w Starym Tea-trze, nie będzie zekranizowanego "Fantazego" ani ledwie przeczutego filmu o sednie polskiego romantyzmu. Co zostało? Pamięć o tamtym "Hamlecie", zastygła w pewnej książce, o której dziś już nikt nie pamięta, i rzeczony scenariusz. To zostało.

A co pozostało do zrobienia nam? Na przykład - czekać, aż ktoś włączy kamerę i potęgę polskiego kościotrupa, trzymającego straż nad trupami Polaków, a później całą resztę napisanych obrazów Swinarskiego filmować zacznie? Być może. Czekanie na niemożliwe jest być może najlepsze, lecz reżyser Maciej Prus wybrał to, co możliwe. W poniedziałek, na dużej scenie Starego Teatru, w ramach roku Słowackiego i festiwalu Słowackiego, on oraz Anna Polony, Jerzy Trela i Mariusz Bonaszewski - przeczytali fragmenty filmowego "Fantazego". Aktorzy byli bohaterami - Respektem, Idalią, Rzecznickim, Fantazym, Hrabiną, Majorem i resztą. Byli romansem w środku próchna niegdysiejszej świetności arystokratycznej. A Prus? Czytał istotę rzeczy - obrazy. Czytał to, co w filmie miało być realnością, w której romans dryfuje. Nie da się tego ogarnąć uchem. Prus wygłaszał ogrom jakiś, iście bułhakowowską, balu u Wolanda w "Mistrzu i Małgorzacie" godną cudowność, czarodziejskość, diabelskość - lecz nie tak zwiewną, pastelową, miękką. Gorycz Swinarskiego jest twarda, ma zapach i barwy tylko z tej ziemi. Kamienne kości szkieletu na mogile. Barany, których brud ktoś - aby wstydu Polsce nie przynieść - mąką obsypuje, kolorowymi wstążkami rogi im obwija i "wielkimi nożycami gówna spod ogonów wycina", po czym, doszczętnie zbaraniałe - na scenę wypycha.

Dzieci chłopskie o razowych kartoflanych twarzach, gołe, lecz każde ze skrzydełkami u ramion, z maleńkimi łukami i kołczanikami. Świątynia Dumania - bodaj z gipsu. Żałość kształtów. Tandeta póz. Prowincjonalna pretensjonalność gestów. Odwieczny polski tingel-tangel. I równie stara polska pycha rytualna... Ile wymieniłem? Jedną dwudziestą tej przerażającej kaskady? Jedną czterdziestą? Nie więcej. Dojmujące są nieziszczone obrazy, nieucieleśnione gorycze romantyczne Swinarskiego - zwłaszcza tu, w dzisiejszym Starym Teatrze. Kogo w epoce naszej mikrej stać na tak ostateczny brak litości, ergo - na aż taką skalę myślenia? I kto w swej ironii ostatecznej potrafi zarazem przemycić tyle dziwnej, ciemnej czułości, humoru twardego jak piszczel kościotrupa, uśmiechu mimo wszystko - mimo próchna, które należało sportretować? Dobrze bywa, gdy komuś chce się przypominać o niegdysiejszych skalach myślenia teatralnego, filmowego, myślenia w ogóle. Jest wtedy po prostu lżej. W jednej ze świątyń Istambułu zobaczyłem ongiś potężną skrzynię ze szkła. Podszedłem, patrzę: pukiel włosów Mahometa, znak Mnemosyne - pamięć zwinięta w pierścień. Po seansie Prusa identyczną skrzynię dostrzegłem w centralnym punkcie foyer. Idę, staję i widzę, wyraźnie widzę: puzderko z miętowymi tik-takami, dwa długopisy, brelok na klucze i czarna bejsbolówka, a wszystko dzielnie opieczętowane emblematem Starego Teatru, gdzie Konrad Swinarski kiedyś nie ukończył swych goryczy "Hamleta". Widzę - co właściwie? Znak - czego?... Tak, przypomnienie niegdysiejszych smaków i skali, choćby tylko przypomnienie czytaniem - dobra rzecz. Po przypomnieniu jakoś lżej patrzeć na to, na co na co dzień już nie da się patrzeć. Oczy same się zasłaniają czarną bejsbolówką.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski