Andrzej Kozioł: MOIM ZDANIEM
W Pradze przegraliśmy, co nie jest sensacją, raczej normą. Wbrew zapowiedziom bojkotu polscy kibice zjechali jednak nad Wełtawę. Transmisji nie oglądałem, więc nie wiem, czy po zakończeniu meczu zaśpiewali "Nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało". I rzeczywiście nic się nie stało, przynajmniej w tym sensie, że nie było niespodzianki.
Prezydent podpisał dokument ratyfikujący traktat lizboński. W ten sposób - po ponownym irlandzkim referendum - nie Polska, ale Czechy stały się ostatnim hamulcowym w Unii Europejskiej. Większość z nas o traktacie wie tyle, co o Kabale, czyli nic, jednak chyba znaczna część Polaków odetchnęła z ulgą.
Oczywiście, jak zawsze u nas, podniosłość mieszała się z groteską. Prezydent zasiadł za stołem, za nim stanęły unijne tuzy i wtedy okazało się, że w wiecznym piórze (wiecznej rączce - jak mówiło się w Krakowie) zabrakło atramentu. Kiedyś zwolennicy traktatu deklarowali, że będą go bronić do ostatniej kropli krwi, a tymczasem okazało się, że zabrakło kropli atramentu.
Nie pomogły stare szkolne sposoby - energiczne potrząsanie piórem i wodzenie suchą stalówką po papierze. Na szczęście ktoś miał prywatne pióro i w porę podsunął je prezydentowi. Traktat został uratowany, honor Polski też.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?