Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krwawa sadystka. Jeśli tylko wejdzie do gołębnika czy kurnika, jego mieszkańcom grozi masakra

Grzegorz Tabasz
Kuna domowa, zwana także kamionką, to zwierzak zgrabny i urodziwy
Kuna domowa, zwana także kamionką, to zwierzak zgrabny i urodziwy
Nie dość, że paskudny z niej morderca, to jeszcze hałaśliwa bestia. Kuna domowa nie daje spać po nocach i paskudzi obrzydliwie.

Nic do niej nie miałem. Z wyjątkiem znakowania trasy spaceru. Kuny używają do tego odchodów. Nie licząc innych śladów zapachowych i moczu. Taki zwyczaj. Odpowiednik naszego graffiti: tu byłam. Czy też może: to mój teren. Lub: spotkajmy się. I wszystko byłoby dobrze, gdyby owe znaki nie znajdowały się na wycieraczce. Rankiem człowiek zwija się jak w ukropie, nie spojrzy pod nogi i... Czyszczenie dywanika w samochodzie. Specyficzny zapaszek zabierany ze sobą wszędzie na podeszwach butów.

Wysłałem dyplomatyczny sygnał, likwidując wycieraczkę. Znaki pojawiły się na schodach. Wkroczyłem na wojenną ścieżkę, zmywając otoczenie roztworem chloru. Ilość znaków uległa podwojeniu. Mogłem dokładnie śledzić zmiany w diecie zwierzaka. W porze dojrzewania dzikich czereśni powiedziałem: „Dość!”.

Zwierzak pojawiał się obok domu tuż po zachodzie słońca. Szedł od zarośli na miedzy. Z miotłą w dłoni oczekiwałem go przyczajony u węgła. Do morderstwa jeszcze nie dojrzałem, ale liczyłem na konkretne rękoczyny. Po kwadransie zerknąłem za siebie. Przysiadła za moimi plecami. Pewnie nikt w to nie uwierzy, ale wyglądała niczym żywy znak zapytania: po jakie licho facet sterczy długie minuty z brzozową miotłą nad głową?

Kuna domowa, zwana także kamionką, to zwierzak zgrabny i urodziwy. Cylindryczne ciało, trójkątna głowa, drobne uszy i zgrabny ogon. Półtorakilogramowe ciało kryje gęste futerko brązowej barwy, białe na brzuchu. Znakiem rozpoznawczymi jest kremowa plama w kształcie odwróconej do góry nogami litery V na piersiach. Jej bliska kuzynka, kuna leśna, ma podobny, lecz jednolity śliniaczek. Dawno temu kamionka mieszkała na skalistych zboczach.

Ludzie z całą otoczką cywilizacji spadli jej dosłownie z nieba. Zabudowania, pola uprawne, parki i ogrody stały się nowym domem kun. Wrogów naturalnych tyle co na lekarstwo. Za to pożywienia w bród. Rozleniwione gołębie i wróble. Szczury. Owoce w parkach i ogrodach. Teraz mieszka nawet w ścisłych centrach dużych miast. Szczytem aklimatyzacji stał się obyczaj spędzania upojnych nocy pod maską zaparkowanych samochodów. Dlaczego upojnych, wyjaśnię niebawem.

Kamionka przebiega łowiecki rewir nocami i natychmiast, z biegu, atakuje wypatrzoną ofiarę. Żadnych podchodów ani skrytego osaczania celu. Lubi hałasować, czym wypłasza potencjalny łup z bezpiecznych ukryć. Zajrzy w każdy zakamarek, zgrabnie wskoczy na grubsze gałęzie, choć z powodu wagi ciała preferuje naziemne polowania. Gdyby tylko zechciała poprzestać na łowieniu gryzoni, byłaby naszym nieocenionym sprzymierzeńcem. Instynkt łowiecki ma tak silny, iż natychmiast atakuje każdy ruchomy obiekt w polu widzenia.

Jeśli wlezie do gołębnika czy kurnika, będzie masakra. W morderczym szale będzie zabijać spanikowane ptaki tak długo, aż w pomieszczeniu zapanuje martwy bezruch. Poszkodowani będą kunę wyzywać od krwawych sadystów. Kamionka zabija, gdyż zwyczajnie nie może i nie potrafi przestać. To wierzchołek góry kłopotów. W wielu miejscach kuna stała się prawdziwym utrapieniem z zupełnie innych powodów. Hałasuje po nocach i paskudzi otoczenie. Jako zwierzątko lubiące czystość w pobliżu mieszkania urządza sobie osobną latrynkę.

Słowo to doskonale oddaje charakter miejsca, ale jeśli owe ustronne pomieszczenie kuna założy w ociepleniu dachu, to dom będzie szybko wymagał remontu. Pokłady odchodów zniszczą ocieplenie i izolację. Koniec końców, na suficie pojawi się paskudna plama. Wypłoszenie intruza (nie daj Boże, całej rodziny!), która zamieszka na strychu, jest szalenie trudne. Pojawił się nawet nowy zawód: pogromca kun. Specjalista od zabezpieczania budynków przed wścibskimi zwierzakami. Są nawet wyspecjalizowane firmy, które zabezpieczają podmiejskie osiedla przed inwazją lub wyłapują uciążliwych sublokatorów. Jeśli nawiedzi was kuna, radzę nie czekać z założonymi rękami.

Atak jest najlepszą formą obrony. Elektroniczne odstraszacze to tylko chwilowa ulga. Psia sierść wykładana na trasach wędrówek działa słabo. Ostatnio hitem stały się lwie czy lamparcie kupy. Najlepiej te od rodzimego rysia. Zwierzak obawia się większych od siebie i drapieżnych kotów. Gdzie zdobyć takie rarytasy? Trzeba sprawić sobie rysia. Na internatowych aukcjach kociaki z legalnym rodowodem kosztują od dwóch do pięciu tysięcy euro.

Mniej zasobnym pozostaje kupienie samołownej pułapki na kuny. To początek drogi przez mękę, albowiem zwierzaka trzeba do środka zwabić. Ten zaś ma zwyczaj dokładnie obwąchiwać wyłożone przynęty. Jeśli poczuje zapach człowieka, ani spojrzy na wymyślne przysmaki i zatrzasku pułapki nie uruchomi. Prześladowanym przez kuny radzę spróbować skusić kamionkę świeżym jajeczkiem. Ponoć najlepiej sprawdzają się gołębie. Mogą być lekko nadpsute… Jeśli już szczęśliwym trafem wpadnie w sidła, trzeba wywieźć ją jak najdalej od domu. Pamięć ma niezłą i lubi wracać na stare śmieci.

Ostatnimi czasy kuny zaczęły prześladować posiadaczy samochodów. Z niezrozumiałych powodów poczuły olbrzymią sympatię do pachnących paliwem i smarami pojazdów. Namiętnie włażą do rozgrzanej komory silnika tuż po zaparkowaniu pojazdu. W zimie, co jeszcze można zrozumieć poszukiwaniem ciepłego lokum, i w lecie, co już wymyka się logice. Gdyby chociaż grzecznie spędziły noc w ciasnych zakamarkach. Gdzie tam. Kuna ma paskudny zwyczaj przegryzania kabli. Całych wiązek kabli.

To są te upojne noce, o których wspominałem. W Niemczech firmy ubezpieczeniowe oferują specjalne polisy na okoliczność unieruchomienia pojazdu przez złośliwego stwora. Co ciekawe, zwierzaki są absolutnie niewrażliwe na specjalne maści, którymi nasącza się elektrykę pojazdu. Na razie nikt z przyrodników nie znalazł sensownego wytłumaczenia kuniej miłości do wyrobów przemysłu motoryzacyjnego.

Wpadł mi do głowy prosty sposób, jak problem rozwiązać. Przed wiekami skóry kun pełniły funkcję pieniądza. W czasach gdy światowe systemy finansowe drżą w posadach, a kryzys zżera fortuny, może warto wrócić do źródeł. Kun ci u nas dostatek. Nic tylko wnyki stawiać, futra wyprawiać i pieczęcią wójta czy marszałka stemplować. Pieniądz miły w dotyku i w odróżnieniu od tych wszystkich papierków czy zapisów w komputerach realną wartość mający. I co najważniejsze, najlepszy fałszerz kunowych walorów podrobić nie zdoła.

***

Występuje w niemal całej Europie oraz w strefie klimatu umiarkowanego Azji, aż po Himalaje i Chiny. W Europie jest spotykana od północnej Danii po zachodnią Hiszpanię i – na południe – po Włochy i niektóre wyspy na Morzu Śródziemnym i Egejskim. W Polsce występuje na całym obszarze kraju, zwykle w okolicach ludzkich siedzib, ruinach, lasach, a także w centrach dużych miast.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski