Grzegorz Tabasz: LEŚNY DZIENNIK
Ciągle tam buszowałem, ale ku mojemu zdziwieniu żadnego ptasiego mieszkania nie wypatrzyłem, choł miejsce wydawało się był na ten cel wymarzone. Podejrzewam, że stały za tym kuny, których ślady ciągle tam znajdowałem, a takie sąsiedztwo przez żadnego ptaka tolerowane nie jest. Dwa dni temu tarnina pokryła się błyskawicznie białym nalotem kwiatowych pąków. I natychmiast zleciały się ptaki: stada rozśpiewanych szpaków, hałaśliwe wróble, pary drozdów. Całe towarzystwo buszowało po kolczastych gałęziach aż miło. Nie uwierzyłem w nagłą chęł budowy przez ptaki nowej kolonii, więc uporczywie podglądałem, co też tam wyprawiają. Otóż ptaki łowiły owady. Tysiące pachnących i bogatych w nektar kwiatów, zwabiło roje owadów: pszczół, trzmieli, motyli i innego owadziego drobiazgu. Kto żyw ściągał tam z całej okolicy, bowiem tarnina kwitnie wyjątkowo szybko: trzy, cztery dni i po kwiatach - a także owadzim jedzeniu - nie zostanie śladu. Co prawda lada moment rozwiną się żółte mniszki, ale, póki co, tarnina była jedynym i zasobnym w pokarm źródłem jedzenia w okolicy. Ptaki zjawiały się tuż koło południa, gdy rozgrzane słońcem owady zaczynały się zlatywał. Nie wiem, jak radziły sobie z uzbrojonymi w żądło pszczołami czy trzmielami. Wszak połknięcie takiej przekąski groziło bolesnym ukłuciem w gardło czy przełyk, ale widziałem, że łowy trwały w najlepsze. Co rusz szpak czy drozd wykonywał szybki ruch dziobem, potem następowała chwila manipulacji i było po posiłku. Nie wiem, co na to właściciele pobliskich pasiek, ale wygląda na to, że trochę pszczół im ubędzie...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?