MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mariusz Wach już niedługo będzie mistrzem świata

Redakcja
To przyszły czempion - trener Juan De Leon pokazuje na Mariusza Wacha Fot. GLOBALBOXING
To przyszły czempion - trener Juan De Leon pokazuje na Mariusza Wacha Fot. GLOBALBOXING
ROZMOWA. - Walka z jednym z braci Kliczków jest realna w 2013 roku - mówi trener krakowskiego pięściarza JUAN DE LEON.

To przyszły czempion - trener Juan De Leon pokazuje na Mariusza Wacha Fot. GLOBALBOXING

- Co Pan sobie pomyślał, gdy pierwszy raz zobaczył Mariusza Wacha?

- Najpierw: "wow, ale wysoki chłop". A potem przemknęła mi jeszcze przez głowę myśl, że oto jest szansa, na którą się czeka i której nie można przegapić. Pamiętam, że pierwszy raz spotkaliśmy się w kwietniu, w Global Boxing Gym w New Jersey.

- Słyszał Pan o nim wcześniej?

- Tak, dużo mówił mi o nim Jimmy Burchfield (znany amerykański promotor - red.).

- Miał Pan jakieś wątpliwości przed rozpoczęciem współpracy z Mariuszem?

- Żadnych. Od pierwszego spotkania, od pierwszej rozmowy, wiedziałem, że się dogadamy. Od razu złapaliśmy dobry kontakt. Chyba obaj szybko zrozumieliśmy, że chcemy spełnić to samo marzenie.

- Zdobyć mistrzostwo świata?

- Dokładnie.

- Praca z nim to największe wyzwanie w Pańskiej trenerskiej karierze?

- Na pewno jedno z największych. Z pięściarzy wagi ciężkiej pracowałem też z Baby Joe Mesim (niepokonany w 36 walkach, kilka lat temu skończył karierę z powodów zdrowotnych, teraz jest politykiem - red.).

- On jednak nie był mistrzem, nie walczył z najlepszymi na świecie.

- Dlatego praca z Mariuszem jest tak ekscytująca. On będzie miał swoje szanse. We właściwym czasie. Czas pokaże, czy zostanie mistrzem. Ja wierzę, że tak.

- Mariusz wskoczył do bokserskiej elity wyjątkowo szybko. To była dla Pana niespodzianka?

- W żadnym wypadku. Udało mu się to, bo ma wielki potencjał. Ma nie tylko talent do boksu, ale również nie boi się ciężkiej pracy, umie słuchać i jest inteligentny. To wszystko pomoże mu zostać mistrzem świata wagi ciężkiej i znaczącą postacią w historii tej dyscypliny.

- Pan jest także specjalistą od reklamy?

- (śmiech) Po prostu widzę jego możliwości. Nie brałbym się za to, gdybym w niego nie wierzył.

- Mariusz zrobił duży postęp od chwili, kiedy zaczęliście razem pracować?

- Gdyby posłużyć się skalą od jeden do dziesięciu, to kiedy zaczynaliśmy, oceniłbym go na trzy, a teraz to już jest ósemka. Progres jest bardzo widoczny, ale wiele nauki jeszcze przed nim.

- Mariusz ma już 32 lata. Może być jeszcze lepszy?

- Oczywiście. Ma wystarczająco dużo czasu, żeby stać się jednym z najlepszych pięściarzy wagi ciężkiej na świecie.

- Narzeka czasem na ciężkie treningi?

- To ciekawe, ale nigdy. Ani razu nie usłyszałem od niego, że jest zmęczony. Jest wręcz odwrotnie, to ja zazwyczaj mam dość. Pod koniec zajęć jestem wykończony, w ostatnich minutach tylko siedzę, sapię i coś do niego mówię. Rób tak, rób inaczej. Na nic innego nie mam siły (śmiech).

- W Polsce legendą ciągle jest Andrzej Gołota. Mariusz może go przebić popularnością?

- Z tego co wiem, obaj są zupełnie różnymi ludźmi. Mają dobre serca, ale różne charaktery. Andrewa poznałem jeszcze zanim stał się znany, bo mój brat Carlos "Sugar" De Leon trenował w tej samej co on Windie City Gym w Chicago. Wiedzieliśmy, że Gołota zrobi karierę. Mariusz jest inny. Zdeterminowany, ale skromny. On nie jest typem supergwiazdy, faceta, który będzie królował w talk-shows i robił wokół siebie dużo szumu. To raczej taki cichy bohater, który lubi pomagać ludziom. No i pomoże też światowemu boksowi.
- Podstawowym problemem Gołoty była słaba psychika. Źle znosił presję, "pękał" w trudnych momentach. Mariusz jest silniejszy?

- Bez dwóch zdań. Jest silniejszy również dlatego, że widział jak Gołota marnuje swoje szanse. To dla boksera wielka nauka, która pomaga stać się lepszym, bardziej świadomym fighterem.

- Jakie są najsilniejsze strony Mariusza?

- Dwie jego podstawowe zalety przychodzą mi do głowy od razu: dobra obrona i świetna praca nóg. Wie, po co jest w ringu i jak w nim się poruszać.

- A najsłabsze?

- Nie wie niestety, kiedy powiedzieć "stop" podczas treningów. Gdyby go nie hamować, to zapracowałby się na amen.

- Będzie kiedykolwiek gotów do walki z którymś z braci Kliczków?

- Jeśli przez najbliższy rok będzie trenował ze mną w Stanach i stoczy w tym czasie przynajmniej cztery mocne walki, to chciałbym go zobaczyć na ringu z jednym z Kliczków w pierwszym kwartale 2013 roku. Jeśli te warunki zostaną spełnione, pokona Kliczkę i zostanie mistrzem. Powiem więcej: potem będzie niepokonany i zdobędzie wszystkie tytuły. Jedyne, co musi zrobić, to zostać w USA, trenować i walczyć.

- Mariusz jest takim typem "Rocky'ego"? Wyobraża Pan sobie hollywoodzki film oparty na jego historii?

- Oczywiście, niemożliwe nie istnieje. W Ameryce mówimy też tak: ogranicza nas tylko niebo.

- Nie tylko w Ameryce tak się mówi.

- Sami widzicie. Z Mariuszem i Rockym jest tylko jeden problem. Mariusz jest znacznie wyższy. Sylvester Stallone nie mógłby go zagrać (śmiech).

- Kto jest Pańskim ulubionym bokserem?

- Mój starszy brat Carlos "Sugar" De Leon, który był cztery razy mistrzem świata w wadze junior ciężkiej. Boks to nie jest lekki kawałek chleba. Mój brat na ringu ryzykował swoje zdrowie po to, żeby zatroszczyć się o rodzinę. To dla mnie wielka postać (Carlos też jest w sztabie trenerskim Wacha - red.).

- Lubi Pan oglądać i analizować stare walki?

- Bardzo. Nie jestem chyba jednak bardzo oryginalny, bo najbardziej lubię słynne starcie Muhammada Ali z George'em Foremanem, czyli Rumble In The Jungle. To było coś pięknego.

- To co by Pan wziął z tych dwóch bokserów i dał Wachowi? Szybkość Alego i siłę ciosu Foremana?

- Może was zaskoczę, ale już dużo z nich ma. Pracę nóg ma podobną do Alego, ma też jego rytm, a przy okazji dysponuje bardzo mocnym ciosem. Naprawdę wy Polacy macie świetnego boksera.

- Coś więcej o polskim boksie Pan wie? Zna nazwiska, fakty, historie?

- Poznałem kilku polskich bokserów, nawet nie licząc Gołoty i Mariusza. Ciekawostką jest, że w pewnym sensie Baby Joe Mesi też podpada po tę kategorię, ponieważ jego mama Barbara była Polką.

- Następnym rywalem Mariusza będzie - 30 marca - potężny Tye Fields. To zawodnik z jakiej półki?

- Tye to dobry pięściarz, silny i wysoki. Ale Mariusz jest lepszym bokserem.

- A już niedługo najlepszym z najlepszych?
- Do tego zmierzamy.

Rozmawiali: PRZEMYSŁAW FRANCZAK I ŁUKASZ MADEJ

Teraz pora na wielkiego rywala

Mariusz Wach, po urlopie spędzonym w Krakowie, od środy znowu przebywa w USA.

- Większość czasu poświęciłem oczywiście rodzinie. Otrzymywałem też mnóstwo zaproszeń od różnych klubów sportowych, uczestniczyłem w imprezach charytatywnych - mówi "Wiking".

Pięściarz przyznaje, że kolejne efektowne wygrane przyczyniły się do wzrostu popularności. - Jestem zaskoczony, że coraz więcej osób mnie rozpoznaje. Zdarzało się, że na ulicy w Krakowie podchodzili do mnie ludzie i życzyli powodzenia w kolejnych walkach. To bardzo miłe uczucie, motywuje do dalszej ciężkiej pracy - twierdzi pochodzący z Wolicy bokser. Teraz pięściarz trenuje przed swoją 27. zawodową walką. 30 marca jego rywalem będzie Tye Fields.

Amerykanin jest bardziej doświadczomy. Wygrał 49 razy, przegrał czterokrotnie. Jeśli zwyciężał, to najczęściej przez nokaut. 44 razy. - No, to jest wynik. Rekord ma bardzo dobry. Wielki chłop. Wyższy (Wach 202 cm, Fields 203 cm) i cięższy ode mnie. Mańkut. Trzeba być od początku mocno skoncentrowanym Nie ma waty w rękach, tylko młoteczki. Jak nimi trafi, to może być ciężko - opowiadał nam przed wylotem krakowianin.

- Ma miękką szczękę. Jest niebezpieczny w pierwszych rundach... A co będzie potem? Od czwartej rundy moja dominacja - dodawał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski