MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Między wolnością a demokratyzacją

Redakcja
11 listopada został ustanowiony symbolicznym świętem odzyskania niepodległości w II Rzeczpospolitej. Gdy tego dnia Rada Regencyjna przekazywała władzę Józefowi Piłsudskiemu, mógł on administrować jedynie skrawkiem państwa.

Krakowski Oddział IPN i "Dziennik Polski" przypominają

By ostatecznie ukształtować jego granice trzeba było jeszcze Powstania Wielkopolskiego, trzech Powstań Śląskich, walk z Ukraińcami, wojny z bolszewicką Rosją i konfliktu zbrojnego z Czechosłowacją.

Pokolenie Wolnej Polski

Dla Polaków, którzy bili się o niepodległy kraj na frontach I wojny światowej, ryzykowanie życiem było oczywistością. Nikt nie dawał im szans, bowiem przed wojną kwestia polska nie istniała na arenie międzynarodowej. Oni jednak wierzyli, że można wykuwać swój los, zmieniać świat, a nie tylko dostosowywać się do sytuacji. Wygrali, po ponad wiekowej niewoli zaborczej odrodziła się niepodległa Rzeczpospolita.

Po zakończeniu wojny nie zdjęli mundurów, bo trzeba było bagnetem odzyskiwać ziemie utracone w czasie zaborów. Byli wzorem dla swych dzieci, które wychowali w duchu patriotycznym. Pokolenie wolnej Polski było przekonane, że państwo nie jest dojną krową, ale ideałem. Że to nie ono ma dbać o obywatela, ale to obywatel ma go bronić. Że przed prawami są obowiązki. Że należy podejmować każdy wysiłek, by zapewnić krajowi niepodległość. Dlatego już w czasie II wojny światowej, w konspiracji, przysięgali, że będą walczyć o odzyskanie wolności "aż do utraty życia". Znaczna część tej patriotycznej elity została wymordowana przez Niemców i Sowietów, a symbolem tej planowo przeprowadzonej przez obu okupantów zbrodni stały się Palmiry i Katyń. Postawa polskiego społeczeństwa w czasie II wojny światowej, stworzenie Polskiego Państwa Podziemnego - bezprecedensowego w dziejach świata - dla wielu jest powodem do dumy. Nawiązując do niej i do sytuacji innych państw doświadczonych przez brunatny totalitaryzm często podkreśla się, że Polska nie miała rządu Vichy, nie miała swojego Quislinga. Dziwnie jednak zapomina się wówczas o tym, że doświadczenie Rzeczpospolitej obejmuje dwa totalitaryzmy. A jeśli obok nazizmu ujmiemy komunizm, musimy uznać, że Polska miała co najmniej kilku Quislingów - od Bieruta po Rakowskiego - a wszystkie komunistyczne "rządy" od 1944 do 1989 r. były analogiami rządu Vichy.

Zgładzone elity

To właśnie zależny od Sowietów, kolaboracyjny reżim dokończył zagłady elit rozpoczętej przez okupantów: 9 tys. żołnierzy, działaczy podziemia i opozycji poległych w walce lub skrytobójczo zamordowanych, 8 tys. wyroków śmierci wydanych przez komunistyczne sądy, 50 tys. wywiezionych do ZSRS, 1 mln osób w więzieniach i obozach pracy. By komuniści i wspierający ich koniunkturaliści mogli zawładnąć Polską, trzeba było dobić patriotyczną elitę. Bowiem w konspiracji o suwerenny kraj walczyli żołnierze podziemia poakowskiego, narodowego i liczne oddziały nieafiliowane, bili się o niego na drodze politycznej i zbrojnej działacze Zrzeszenia "Wolność i Niezawisłość". Jawnie usiłowali się spierać z komunistami niepodległościowi socjaliści, chadecy i reprezentanci ruchu ludowego. Co ciekawe, do dziś pokutuje przekonanie, że podziemie zbrojne tworzyli straceńcy, a Stanisław Mikołajczyk działający wraz ze swym Polskim Stronnictwem Ludowym w jawnej opozycji, przyjmujący ofertę Stalina do wejścia do Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej, był politycznym realistą. Tymczasem Mikołajczyk przegrał, tak samo jak żołnierze podziemia - obie drogi okazały się w ówczesnych warunkach równie nierealne. Realistami zaś byli ci, którzy od początku twierdzili, że ze Stalinem nie ma po co rozmawiać...
Opór jednak trwał, od przełomu lat 40. i 50. rozwinęła się tzw. druga konspiracja młodzieżowa. Skończyła się uwięzieniem ponad 10 tys. osób w więzieniu dla młodocianych więźniów politycznych w Jaworznie.

Straty wojenne, po których nastąpiły represje pierwszej dekady "ludowej" Polski skutecznie spacyfikowały pokolenie II Rzeczpospolitej. Ci, dla których niepodległość nie była pustym słowem, zostali wymordowani, zamknięci w więzieniach, spacyfikowani terrorem...

Niepodległość a reforma systemu

Hasła wolnościowe powróciły w czasie rewolty w Poznaniu w czerwcu 1956 r. Jednak po jej krwawej pacyfikacji, PZPR zdołała skanalizować społeczny ferment w obrębie systemu. "Odwilż" przyniosła jednak nową jakość na scenie opozycyjnej. Narodził się wewnątrzpartyjny ruch, zwany - zgodnie z bolszewickim zasadami - rewizjonizmem. Komuniści występowali przeciw komunistom, w istocie krytykując swoje własne działania z przeszłości. Domagali się powrotu do marksowskich korzeni, demokratyzacji systemu - jednak nie w formule, która się nam dziś kojarzy z demokracją. Chodziło o demokratyczny komunizm, a nie demokrację w ogóle.

Idea niepodległościowa znajdowała się w odwrocie, ale nie zamarła. Poczucie podmiotowości odradzało się wśród katolickiej większości - animowanej przez prymasa kard. Stefana Wyszyńskiego. Niebagatelne znaczenie dla tego procesu miała Wielka Nowenna Tysiąclecia i obchody Milenium Chrztu Polski. Działalność konspiracyjna zeszła w tym czasie na dalszy plan, choć co roku bezpieka likwidowała kilkanaście organizacji. Z pewnością najważniejszą z nich - odwołującą się wprost do idei niepodległościowej - był, działający od połowy lat 60. "Ruch".

Dążenie do niezależności od reżimu powróciło po raz kolejny w marcu 1968 r. Zainicjowany w Warszawie przez rewizjonistów strajk studencki zaktywizował także tych, którzy komunizmu nie chcieli naprawiać, ale go w całości odrzucali. Na te dążenia władza odpowiedziała pałkami i relegowaniem niepokornych studentów z uczelni. Dwa lata później liberalizacji systemu domagali się także robotnicy Wybrzeża w grudniu 1970 r. Doczekali się czołgów przed stocznią i salw z ostrej amunicji.

Nowe pokolenie

W połowie lat 70. doszło do przełomu. Na półmetku dekady Gierka zaczęło odtwarzać się poczucie wspólnoty, zatracone po rozbiciu masowego oporu z połowy lat 40. Przecinające dotychczasowe podziały działania zostały zainicjowane jesienią 1975 r. przez wspólne protesty - nurtu niepodległościowego i reformatorskiego (postrewizjonistycznego) - przeciwko zmianom w konstytucji PRL. Kolejną odsłoną tego procesu stał się sojusz w obronie robotników represjonowanych za strajki w czerwcu 1976 r. W ten sposób narodziła się zorganizowana opozycja łącząca dotychczasowe nurty oporu: te odwołujące się do tradycji niepodległościowej i te dążące do reformy reżimu (budowy "socjalizmu z ludzką twarzą").
Zagrożenie dla systemu stało się ewidentne, oto bowiem obok ukierunkowanych na walkę o prawa "zwykłego obywatela" Komitetu Obrony Robotników (który z czasem zdominowany został przez nurt reformatorski) oraz Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela (odwołującego się do idei piłsudczykowskiej), działały - podkreślające niepodległościowe dążenia - Konfederacja Polski Niepodległej czy Studencki Komitet Solidarności, a później Ruch Młodej Polski. Choć w jawnej opozycji drugiej połowy lat 70. działali nestorzy idei niepodległościowej z dorobkiem jeszcze z Armii Krajowej czy podziemia powojennego, jej masę tworzyło nowe pokolenie - wychowane już najczęściej w "ludowej" Polsce. Dlatego tak istotnego znaczenia nabrały opozycyjne instytucje samokształceniowe - Uniwersytet Latający czy Towarzystwo Kursów Naukowych. Stąd kluczowe stało się przełamanie komunistycznego monopolu informacyjnego i reżimowej narracji w nauce i sztuce, co doprowadziło do powstania drugiego obiegu wydawniczego. Z wolna pękały ideologiczne pęta, nawet wbrew woli przyjmowane w ślad za indoktrynacją sączącą się z mediów, podręczników, książek, filmów...

Punktem zwrotnym stała się pierwsza pielgrzymka Jana Pawła II do Ojczyzny. Nieogarnięte morze ludzkich głów na papieskich mszach uświadomiło ludziom, że Polska jest "nasza", a nie "ich". Różnice między niepodległościowcami a reformatorami schodziły na dalszy plan wobec idei wspólnej walki z reżimem.

Między odrzuceniem a ewolucją

Iskrą, która wywołała bezprecedensowy w "ludowej" Polsce bunt, stały się strajki z lata 1980 r., w ich konsekwencji powstała "Solidarność". Szesnaście miesięcy "Solidarności" stało się dla wielu okresem przebudzenia z koniunkturalizmu, wyrwania z moralnego letargu i czynnego wspierania totalitarnego reżimu. W niezależnym związku wyraźnie rysował się jednak podział między tymi, którzy chcieli reżim odrzucić, i tymi, którzy uważali, że należy go reformować. Fenomen "Solidarności" został złamany stanem wojennym. Po jego zniesieniu różnice w obozie opozycyjnym jeszcze się pogłębiły. Ze szczególną mocą dały o sobie znać, gdy ważyły się losy "okrągłego stołu". Wiele środowisk opozycyjnych podkreślało, że nie ma sensu rozmawiać z Jaruzelskim, a system trzeba odrzucić. Za drogą do wolności poprzez ewolucyjną zmianę reżimu opowiadali się działacze "Solidarności" skupieni wokół Lecha Wałęsy i jego doradców. Twierdzili, że taka jest sytuacja geopolityczna, na więcej liczyć nie można, trzeba się dostosować. Ich wizja zwyciężyła.

Transformacja ustrojowa będąca efektem obrad "okrągłego stołu" nie zakończyła sporu. Entuzjaści zmiany ewolucyjnej będą podkreślać wagę ówczesnego przełomu i dorobek III Rzeczpospolitej. Ci, zaś, którzy woleli "władzę pozbawić władzy" - będą wskazywać na patologie jakie wyniknęły z tego, że reżimu nie odrzucono, ale upudrowano, przebrano w nowe szaty i uznano za protoplastę dzisiejszej Polski.

FILIP MUSIAŁ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski