18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mrok za miastem

Redakcja
To nieprawda, łżę jak pies, z palca wysysam, bo niby cóż wiedzieć mogę o zmierzchach Krzysztofa Orzechowskiego? To lite zmyślenie - więc musiało być tak: gdy dom śpi, Orzechowski kładzie na stoliku Dzieła Zebrane Włodzimierza Majakowskiego i puszcza na DVD stareńkiego "Pancernika Potiomkina". Noc w noc - właśnie tak.

PAWEŁ GŁOWACKI: Wyznania szczerego entuzjasty teatru

212. Krakowskim Salonie Poezji czytał wiersze Włodzimierza Majakowskiego
Ogląda, czyta, ogląda, czyta, ogląda, czyta, ogląda... Szuka sedna. Ma nadzieję, bo w końcu legendarna, sześciominutowa sekwencja na odesskich schodach w filmowym arcydziele Siergieja M. Eisensteina i wiersze Majakowskiego - to najboleśniej uporczywe schody sowieckiej Rosji. W jednej epoce powstały i podobnie istnieją - bardziej w opowieści niż w prawdzie. Owszem, można realnie przejść po schodach w Odessie, i owszem, można czarno na białym zobaczyć wersy Majakowskiego połamane na stopnie, tak, lecz istotnie trwają tylko w ułudzie - w filmie, w wierszu.
Ogląda więc, ogląda, czyta, ogląda... Schody - schody. Siódmej nocy setny raz widzi ciemne buty carskich żołnierzy na odesskich stopniach, ciemne buty, samotny wózek, ciemne buty, kobietę z martwym dzieckiem, ciemne buty - i setny raz idzie wzrokiem po schodach fraz Majakowskiego. A dalej - od początku to samo. Ciemne buty, samotny wózek, martwe dziecko, stopnie liter, buty, wózek, trup, zdania połamane w schody, trup... Naraz coś się przypomina. Rzecz jasna, nie było tak - zatem nie mogło być inaczej: Orzechowski otwiera poemat "Obłok w spodniach". Nie to, nie to, nie to... To! Czyta na głos: "Drogę mrokiem zamknęło miasto". Znalazł sedno.
Zmyśliłem zmierzchy Orzechowskiego, wymyśliłem mu całą przeszłość, wyssałem z palca mordęgę jego prób do zeszłego Salonu Poezji, do poranka zatytułowanego "Jam król lamp", kiedy czytał wiersze Majakowskiego, zmyśliłem, bo tylko tak mogłem, przynajmniej z grubsza, wyjaśnić sobie znakomitość seansu. Tylko tak - ścieżką bajania idąc - mogłem pojąć, czemu gdy akurat tę, a nie inną frazę Orzechowski wypowiedział - zapachniało brakiem litości. Jakby ktoś na środku sali wolno położył zimny kamień.
"Drogę mrokiem zamknęło miasto". _Tak. Za miastem są ciemności. Na końcu zawsze tak jest. Lampy domowe, latarnie uliczne nie mają nieskończonych mocy. Wyjście z domu, wyjście z miasta w ostatecznym rachunku jest jak zejście do piwnic. Zejście - w dół. Nigdy w bok - zawsze w dół. Jak w filmowym arcydziele Eisensteina, jak w wierszach Majakowskiego. Ciemne buty kroczą - w dół. Wózek sunie - w dół. Słowa wiersza schodzą - w dół. Martwe dziecko, kobieta, ciemne buty, słowa, Majakowski, wszystko, wszyscy mają przed sobą - piwnicę piwnic, dno ostatnie. Wiedzą o tym? Czują rychły brak świateł?
"Drogę mrokiem zamknęło miasto"
. _Gdy je Orzechowski mówił - było w tym zdaniu jedynie to, co nieuchronne. Może więc Majakowski, król lamp, naprawdę do spodu uwierzył w piękno karmazynowej rewolucji i zarazem naprawdę nie mógł, nie chciał przegnać sterczącego na tyłach głowy przeczucia, że wewnątrz karmazynowej rewolucji zwykłe, ludzkie lampy mrą nieuchronnie i prędko? Naprawdę? A jakie to ma znaczenie? Klasyk uczy: nieważne, jak było, ważne, jak się napisało. Wymyśliłem zmierzchy Orzechowskiego. Nieważne, czy było naprawdę tak, jak i nieważne, czy na tyłach głowy Majakowskiego całe życie sterczała cmentarna cierpkość. Ważne, że na kanwie jego wierszy Orzechowski zmyślił swój godzinny, zawrotny seans - rzecz o losie. Po schodach wierszy zszedł na dno, gdzie... właściwie nie wiadomo, co się stało.
Jak było wtedy, w 1930? Zastrzelili Majakowskiego, bo przestał wierzyć w karmazynową rewolucję? Zastrzelili, czy też sam się zabił pod stertami własnych rozczarowań? Jaka jest prawda?... Znów to samo, nędzne pytanie... Nieważne, jak było! Ważne, że przy pomocy słów układanych w schody - obojętne, czy schody prawdy, czy schody udawania - przetrwał 37 lat. I ważne, najważniejsze, że Orzechowski w piękny monodram, w dojmujący teatr zmienił wszystkie, gdzieś w zakamarkach napisanych stopni porzucone namiętności Majakowskiego. Wściekłość bombastyczną, samooszukańcze zachwyty, patos trochę gipsowy, parę łez, bezradność, ołowiane rozczarowania, lęk z dnia na dzień twardniejący, bezradność wreszcie. I jeszcze finalne, podobno chwilę przed ostatnim krokiem w dół zapisane pogodzenie: "_A____człowiek/ duszą,/ wargami, /szkieletem...". _Więc znów tylko - podobno? Znów. I niech już tak zostanie. Tylko niepewność. Co czuł, gdy w 1930 na zawsze wchodził w nieskończony mrok za miastem?
Teatr im. Juliusza Słowackiego. 212. Krakowski Salon Poezji. Wiersze Włodzimierza Majakowskiego czytał Krzysztof Orzechowski. Gość specjalny prof. Jerzy Pomianowski. Gospodyni Salonu Anna**Dymna.**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski