Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie budujmy domów na groźnych osuwiskach

Rozmawiała Paulina Szymczewska
Prof. Antoni Wójcik
Prof. Antoni Wójcik Fot. Archiwum PIG
Rozmowa. z prof. Antonim Wójcikiem, specjalistą z Państwowego Instytutu Geologicznego - Oddziału Karpackiego w Krakowie.

- W Małopolsce tracimy grunt pod nogami?
- Nie, gruntu nie tracimy, jeżeli myśli Pani o osuwiskach, to są tereny bardzo niebezpieczne. Obecnie mamy rozpoznanych ponad 55 tysięcy osuwisk, z tego ponad 95 procent występuje w Karpatach. W rejonie najbliższym Krakowa osuwiska są m.in. w okolicach Wieliczki i Skawiny, a w samym Krakowie jest ich około 300. Występują głównie w Podgórzu i w zrębie Lasu Wolskiego, a także w rejonie Nowej Huty. Natomiast do największych osuwisk należą m.in. te w rejonie Pleśnej i Bonarówki, Nowego Sącza, Gródka n/Dunajcem, Limanowej, Suchej Beskidzkiej, a także te na Podhalu, w rejonie Żywca czy Przemyśla i Strzyżowa.

- O tych wszystkich osuwiskach wiemy m.in. dzięki projektowi o nazwie SOPO - System Osłony Przeciwosuwiskowej. Na czym on polega?
- Projekt SOPO jest prowadzony przez Państwowy Instytut Geologiczny i finansowany ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, a powstał po katastrofach, jakie zdarzyły się w Małopolsce w 1997 i 2001 roku. Uznano, że należy dokładnie rozpoznać zasięg terenów osuwiskowych i stworzyć ich mapy. Polska dostała również pożyczkę z Europejskiego Banku Inwestycyjnego na monitorowanie i naprawę szkód w gminach.

Tak szerokiego opracowania jak SOPO dotąd w Polsce nie było. Projekt dzieli się na dwie części. W pierwszym etapie wyznaczamy osuwiska oraz tereny zagrożone i tworzymy ich mapy (w skali 1:10000), natomiast etap drugi to monitoring (powierzchniowy i wgłębny) osuwisk, które zagrażają infrastrukturze - wszystko po to, by wypracować model wczesnego ostrzegania. Przy czym monitoring dotyczy głównie dróg i obiektów użyteczności publicznej. Nie prowadzimy obserwacji na działkach prywatnych.

- Co jest celem SOPO?
- Wsparcie administracji rządowej i samorządowej. Wszystkie mapy, dane z monitoringu są przekazywane władzom i używane do celów planowania przestrzennego oraz informowania mieszkańców o możliwym zagrożeniu.

- Samorząd otrzymuje od was te dane i co dalej?
- Trzeba uwzględniać obszary osuwiskowe w miejscowych planach zagospodarowania. Planiści wprowadzają więc różnego rodzaju zakazy lub nakazy, a właściciele gruntów muszą się do nich stosować, choć przyznać trzeba, że dla wielu ludzi jest to tragedia. Dowiadują się, że postawili domy na osuwisku, a problem polega na tym, że zabezpieczenie takiego budynku jest czasami wielokrotnie droższe niż wybudowanie nowego.

- Katastrofy z 2010 r. pokazały, że na obszarach z osuwiskami lepiej nic nie budować.
- Uważam, że w takich miejscach należy wykluczyć zabudowę. Do 2010 roku nie byłem tak restrykcyjny, jednak gdy zobaczyłem skutki osuwiska nad Jeziorem Międzybrodzkim - sto zniszczonych budynków - to zmieniłem zdanie.

Niestety, ludzie często nie chcą przyjąć do wiadomości, że te wszystkie ograniczenia to dla ich własnego dobra. Z osuwiskami bowiem nie ma żartów. To ogromne siły, które potrafią ścinać potężne pale, jakby je przeciąć żyletką.

- Jak więc chronić już istniejącą infrastrukturę?
- W zasadzie najtańszym sposobem jest ominięcie osuwiska, a jeśli się nie da, to przede wszystkim trzeba je dokładnie monitorować. I wyjścia są dwa: albo zostawić osuwisko w spokoju i naprawiać infrastrukturę, albo je zabezpieczyć. W zasadzie każde osuwisko da się ustabilizować, ale wszystko zależy od kosztów. Czasami idą one w miliony, a nawet miliardy złotych, więc jest to nieopłacalne.

- Dziś w Wieliczce rozpoczyna się Ogólnopolska Konferencja Osuwiskowa. Do kogo jest skierowana?
- Do środowiska naukowego i urzędników. Chcemy m.in. wymienić się doświadczeniami. Przede wszystkim jednak zależy nam na tym, by pokazać władzom samorządowym, które wykorzystują dane z bazy SOPO, w jaki sposób pracujemy: jak tworzymy mapy osuwisk i z czego to wynika, że te obszary są niebezpieczne. Często bowiem słyszymy zarzuty typu: "Przyszedł geolog, nie wiercił, po prostu obejrzał teren i stwierdził, że jest osuwisko. A nam teraz działki nikt nie kupi, ponieważ straciła na wartości".

Dlatego trzeba wyjaśnić ludziom, że wyznaczenie osuwiska nie wymaga specjalnego sprzętu. Geolog jest w tym kierunku kształcony, żeby rozpoznawał osuwiska. Dopiero chcąc je dokładniej zbadać (np. celem zabezpieczenia), wykonuje się specjalistyczne roboty. Taka metodyka jest przyjęta na całym świecie - najpierw wyznacza się osuwisko, a potem je bada.
Mieszkańców zachęcamy, by przed zakupem gruntu czy budową domu wchodzili na stronę internetową projektu SOPO - osuwiska.pgi.gov.pl - i sprawdzali, czy w ich okolicach nie ma osuwisk.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski