MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nowy język dźwięków

Paweł Gzyl
David Harrington (pierwszy z prawej) z całym składem Kronos Quartet
David Harrington (pierwszy z prawej) z całym składem Kronos Quartet Jay Blakesberg
Rozmowa. Z Davidem Harringtonem, liderem amerykańskiego zespołu Kronos Quartet

- Kronos Quartet będzie gościł na festiwalu Sacrum Profanum już po raz kolejny. Co Was tak tutaj przyciąga?

- To nie komplement, ale szczera prawda: Sacrum Profanum jest jednym z naszych najbardziej ulubionych festiwali na świecie. Weźmy chociażby występ podczas edycji w 2012 r. - był dla nas niezwykle inspirujący, a publiczność wspaniała. Mało tego - po raz pierwszy oglądał nas na żywo sam Krzysztof Penderecki. My z kolei z wielką przyjemnością zobaczyliśmy prezentacje didżejów - to było dla nas coś nowego i ciekawego.

- Od ubiegłego roku program festiwalu koncentruje się na przenikaniu muzyki współczesnej i elektronicznej. Czy ta idea jest dla Was nadal interesująca?

- Obecnie w muzyce dzieje się mnóstwo interesujących rzeczy. Staramy się je wszystkie ogarniać, co oczywiście nie jest łatwe. Zjawiska te stwarzają jednak wiele interesujących możliwości, zarówno dla nas, artystów, ale też dla publiczności. Powstaje bowiem nowy język dźwięków, który nieustannie zmienia się i ewoluuje. I my również chcemy się nim posługiwać.

- Powołałeś do życia Kronos Quartet w 1973 roku. To był czas rozkwitu kontrkultury rockowej. Inspirowałeś się nią na równi z muzyką współczesną?

- Prawdę powiedziawszy, moją decyzję w najmocniejszym stopniu zainspirowało to, co wówczas działo się wokół mnie w Ameryce. Słuchałem wiadomości w radiu i telewizji - i byłem tym przerażony. Tym bardziej, że miałem już wtedy małe dziecko. Musiałem więc jakoś zareagować na wojnę w Wietnamie czy na aferę Watergate. A ponieważ byłem muzykiem- postanowiłem zrobić to przez muzykę. Chciałem wyrazić swój bunt, gniew i strach. Mniej interesowało mnie wtedy to, co aktualnie działo się na muzycznej scenie niż teraz.

- Czy dzisiaj też masz w sobie niezgodę na świat i próbujesz ją przekazać w muzyce Kronos Quartetu?

- Nadal dzieje się na świecie tyle zła i niesprawiedliwości, i muzycy powinni na te zjawiska reagować w swej twórczości. Wystarczy tylko otworzyć gazetę lub włączyć radio - i już dowiadujemy się wszystkiego. Dlatego świat wciąż potrzebuje muzyki, która byłaby zaangażowana w sprawy społeczne i polityczne. Mimo że działamy już ponad 40 lat, zdaję sobie sprawę, że jesteśmy dopiero na początku drogi. Teraz chciałbym sięgnąć po muzykę kompozytorów z Palestyny, Iraku, Somalii czy Ukrainy. Widzisz więc - wiele jeszcze przed nami.

- Sądzisz, że muzyka, szczególnie instrumentalna, może zmienić świat na lepsze?

- Oczywiście. Muzyka zależy od tego, kto ją wykonuje i od tego, kto jej słucha. Tworzy bowiem wyjątkowe chwile w życiu artystów i odbiorców. Dlatego my powinniśmy grać muzykę tak, jakby była czymś najważniejszym dla nas. I mieć pewność, że podobnie odbiera ją publiczność. Wtedy rodzi się doświadczenie, które odmienia człowieka - czyni go kimś lepszym. Szukamy takich właśnie momentów przez całą naszą karierę.

- W dużym stopniu zależy to na pewno od kompozycji, które wykonujecie. Na krakowskim festiwalu zaprezentujecie utwory trzech Waszych ulubieńców - Terry'ego Rileya, Steve'a Reicha i Philipa Glassa. Na czym polega ich wyjątkowość?

- Pierwszym z nich był Terry Riley - bo zaczęliśmy współpracować już w 1979 r. Od tamtej pory napisał on specjalnie dla nas ponad dwadzieścia kompozycji. Dzisiaj łączy nas o wiele więcej - to nie tylko nasz ulubiony twórca, ale też bardzo bliski przyjaciel. Potem poznaliśmy Philipa Glassa, no i wreszcie Steve'a Reicha. Wszyscy oni napisali dla nas jedne ze swych najlepszych utworów. Dlatego czujemy się wyróżnieni tym, że nadal możemy uczestniczyć w rozwoju muzycznej myśli tych trzech znakomitych kompozytorów.

- Rok temu obchodziliście czterdziestą rocznicę działalności zespołu. Jak zmieniliście się w ciągu tych czterech dekad jako muzycy?

- Mam nadzieję, że jesteśmy lepsi niż na początku. (śmiech) Poza tym myślę, że bardzo wzbogaciła nas współpraca, o której wspominaliśmy przed chwilą. I to zarówno z kompozytorami, jak również z innymi wykonawcami. Na pewno wielki wpływ mieli na nas również odbiorcy - ich reakcje, odbiór, komentarze. Dzięki temu wszystkiemu nasz muzyczny słownik stał się o wiele bogatszy. Wszystkie te doświadczenia miały ogromny wpływ na to, jak gramy obecnie.

- A w czym tkwi sekret długowieczności kwartetu?

- Przede wszystkim w tym, że granie sprawia nam ogromną radość. I ciągle jest dla nas wyzwaniem - aby się doskonalić, kształcić i wzbogacać swój muzyczny język. Ważne są również relacje wewnątrz zespołu - i z naszymi kompozytorami. Nigdy nie było w historii kwartetu jakiegoś trudnego momentu w tej materii. Za chwilę zaczynamy próby z kompozycją napisaną dla nas przez młodego, zaledwie dwudziestoletniego autora. I to właśnie jest ekscytujące!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski