Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ofiary walki z wirusem

Katarzyna Hołuj
Katarzyna Hołuj
Janusz Starzec we własnym gospodarstwie. W tych klatkach jeszcze niedawno hodował ozdobny drób
Janusz Starzec we własnym gospodarstwie. W tych klatkach jeszcze niedawno hodował ozdobny drób Fot. katarzyna hołuj
Krzywaczka. W tej miejscowości i kilku okolicznych, wielu hodowców nie ma już drobiu, a wielu może wkrótce go stracić. Walka z wirusem ptasiej grypy wymaga unicestwienia ptactwa. Janusz Starzec mówi, że wraz z ptakami zagazowano jego pasję i zabrano mu siedem lat życia.

Miesiąc temu w powiecie wykryto wirusa ptasiej grypy. Być może fakt, że choć to wirus wysoce zjadliwy dla drobiu, ale nie zagrażający ludziom powoduje, że specjalne tablice informacyjne i maty na drogach nie zrobiły na mieszkańcach większego wrażenia. Nie ma mowy o atmosferze strachu. Ktoś żartem mówi, że wie już, iż określenie „wysoce zjadliwy” oznacza, że zakażoną kurę można... zjeść, tyle że po ugotowaniu.

Są jednak osoby, którym do śmiechu wcale nie jest. Są to hodowcy drobiu, a przynajmniej ich część, którzy buntują się przeciw wybijaniu ptaków w ich gospodarstwach (a dotyczy to wszystkich położnych w tzw. strefie zapowietrzonej).

Janusz Starzec, sołtys Krzywaczki przyznaje, że po zagazowaniu ptaków ozdobnych, które hodował od siedmiu lat, musi brać leki uspokajające. To co przeżył określa jako załamanie nerwowe. - Kochin olbrzymi czarny, brahma olbrzym kuropatwiana, brahma olbrzym srebrna, brahma olbrzym niebieska, dwie pary silek brodatych. Do tego siedem gołębi, bażanty... - wylicza. - To była moja radość, moje życie. Nawet dzieci z przedszkola przychodziły do mnie oglądać ptaki takie były ładne.

„Wraz z ptakami zagazował Pan moją pasję i radość życia. Żadna kwota mi tego nie wynagrodzi i nic nie zrekompensuje mi widoku barbarzyńskiego mordu moich zwierząt” - napisał do powiatowego lekarza weterynarii. Oprowadzając mnie po gospodarstwie pokazuje puste klatki. - Nie zostało nic. Tylko stołek na środku podwórka, na którym siadywałem, żeby popatrzeć na ptaki - mówi. - Trzymałem je w klatkach, każdy gatunek w osobnej. Od połowy listopada, czyli na długo przed pojawieniem się ptasiej grypy, żaden z ptaków nie był wypuszczany z klatek.

Jego zdaniem wystarczyłoby dozorować ptaki, a dopiero gdyby pojawiło się drugie ognisko podejmować tak rygorystyczne działania jak gazowanie. - Tak się jednak nie stało, bo za najlepszy sposób uznano wybicie całej hodowli - mówi rozgoryczony. - Cała ta akcja przyniosła odwrotny skutek, bo ludzie przysięgają, że gdyby jeszcze raz zdarzyło się coś podobnego, gdyby gdzieś padły ptaki, nikt się o tym nie dowie, jedynie ziemia.

Dziś skarży się na powiatowe służby weterynaryjne. - Po zagazowaniu ptaków wręczono mi, a właściwie mojej córce, bo ja byłem zbyt zdenerwowany, protokół zabicia zwierząt. W tabelce nie podano ras kur, wieku, koloru. Napisano tylko „kury, sztuk 19” a zagazowano oprócz nich jeszcze 5 kogutów, do tego gołębie i bażanty. Nie zgadza się numer mojego domu, ani data, bo na piśmie widnieje 16 grudnia 2017. W mojej ocenie robiono to bardzo chaotycznie - mówi. Zarzuca im zbagatelizowanie faktu, że jego ptaki były odpowiednio zabezpieczone . Do powiatowego lekarza weterynarii w Myślenicach ma pretensję o to, że nie spotkał się z nim, choć go o to prosił. - Nie wiedziałem co mówić ludziom, którzy do mnie przychodzili i pytali np. czy mogą jeść mięso kur i jajka, kto daje maty itp. - mówi sołtys.

Powiatowy lekarz weterynarii w Myślenicach odpiera te zarzuty. - Pan Starzec był obecny przy każdej wizycie inspektorów i potwierdzał liczbę ptaków. Nie było ich tak wiele, aby można się było pomylić. Za każdym razem zresztą znajdowano u niego padłe sztuki - mówi Krzysztof Giza. Jak dodaje, dysponuje protokołami, w których ujęte są wszystkie należące do pana Janusza ptaki (te zagazowane i te padłe wcześniej), włącznie z podaniem ich ras. Jest też już gotowa ich wycena.

Nie ujawnia jej wysokości, ale jak mówi, odszkodowanie za każdego ptaka jest kilkakrotnie wyższe niż za zwykłą nierasową kurę (za taką płaci się 35 zł). Zaprzecza też jakoby nie chciał się z nim spotkać. - Raz mnie prosił o spotkanie, ale w tym terminie nie mogłem się na nim stawić. Potem nieraz był w Powiatowym Inspektoracie Weterynarii w Myślenicach, choćby po środki dezynfekcyjne, ale do mnie nie zajrzał - mówi.

On też z rozgoryczeniem opowiada o tym, jak od kilku tygodni wygląda praca jego i jego inspektorów. - Moi ludzie, którzy są na tzw. pierwszej linii i idą do gospodarstw są przez niektórych gospodarzy lżeni. Sam też zostałem nazwany mordercą i sadystą.

Decyzję o wybiciu ptactwa (zagazowaniu dwutlenkiem węgla) podjął, bo jak mówi w tej chwili taka jest odgórna rekomendacja. - Jest ona zgodna z prawem - podkreśla i dodaje, że inspektorzy nie byliby w stanie kontrolować tylu gospodarstw i pilnować czy ludzie stosują się do obowiązku bioasekuracji. Tym bardziej, że już teraz dostają sygnały o rażącej niesubordynacji hodowców drobiu. - Dochodzą do na słuchy, że byli i tacy, którzy nas oszukali mówiąc, że nie mają kur, choć mają i teraz śmieją się z tego, że wyprowadzili nas w pole. Będziemy to jednak sprawdzać i jeśli to się potwierdzi, osobiście dopilnuję, aby takie osoby zostały ukarane najwyższymi możliwymi grzywnami.

Jeśli chodzi o zagazowywanie wyjątki uczyniono dla liczącej ponad 30 tys. kur niosek fermy oraz dla gołębników, gdzie ptaki nie stykają się z innym drobiem. Jako taki zamknięty gołębnik potraktowano m.in. hodowlę dzikich drapieżnych ptaków (głównie sokołów), które są wykorzystywane do pracy na lotnisku, gdzie odstraszają inne ptaki.

***

Likwidacja ptaków jest teraz najmniejszym złem

Rozmowa
Lek. wet. PIOTR ŚLIWA, wojewódzki inspektor weterynaryjny, kierownik zespołu ds. Zdrowia i Ochrony Zwierząt

- Z czego wynika decyzja o tym, że w promieniu trzech kilometrów od ogniska zostają zagazowane wszystkie ptaki z hodowli zagrodowych?

- Przy rozstrzygnięciu o sposobie likwidacji choroby zakaźnej zwierząt kierujemy się literą prawa to jest ustawą o ochronie zdrowia zwierząt i zwalczaniu chorób zakaźnych zwierząt, rozporządzeniem MRiRW w sprawie zwalczania grypy ptaków. Decyzje o sposobie likwidacji choroby i wybijaniu drobiu konsultowane są z Głównym Lekarzem Weterynarii. Przytoczone przepisy pozwalają na likwidację drobiu w gospodarstwach położonych w promieniu 3 km od ogniska zakażenia. Zgodnie z nimi tak postąpiono w większości stref zapowietrzonych wokół ognisk ptasiej grypy.

- Zdarzają się jednak wyjątki, np. ferma drobiu w Krzywaczce.

- Przy podejmowaniu decyzji o likwidacji stada decyduje ekonomia oraz ocena ryzyka dokonana przez powiatowego lekarza weterynarii. Duże, komercyjne gospodarstwa znajdują się pod stałym nadzorem służb weterynaryjnych, co pozwala łatwiej ocenić zagrożenie. Ptaki są regularnie badane, są stałe zabezpieczenia w postaci mat dezynfekcyjnych przy wejściach do gospodarstwa, przestrzegane są w nich zasady bioasekuracji, przebierania się i dezynfekcji odzieży itd. W małych, przyzagrodowych gospodarstwach, brak jest takich zachowań ze strony osób zajmujących się zwierzętami.

- Czy Pana zdaniem, w sprawie Janusza Starca, zawiniły powiatowe służy weterynaryjne?

- Po potwierdzeniu ogniska zakażenia lekarz powiatowy ma niezwłocznie likwidować zagrożenie. W szczególnych, kryzysowych sytuacjach, kiedy ocena ryzyka rozprzestrzeniania się choroby na inne gospodarstwa jest wysoka, należy działać energicznie i konsekwentnie. Rozważania dotyczące indywidualnej oceny każdego gospodarstwa co do sposobu postępowania ze zwierzętami, prowadziłoby do paraliżu działań weterynaryjnych. Nie chcę oceniać czy powiatowy lekarz weterynarii mógł zrobić coś więcej czy lepiej. Bowiem w sytuacjach nadzwyczajnych mogą się pojawiać pewne problemy, w tym braki kadrowe. Powiatowy lekarz weterynarii nie może być obecny wszędzie jednocześnie. Sprawę wyceny zwierząt powierza się trzyosobowym komisjom składającym się z dwóch rzeczoznawców i powiatowego lekarza weterynarii lub osoby przez niego upoważnionej. W sprawie pana Starca została przeprowadzona wycena drobiu, natomiast nie została jeszcze wydana przez powiatowego lekarza weterynarii decyzja o kwocie. Odszkodowanie za zwierzęta przysługuje w kwocie wartości rynkowej tych zwierząt. Od decyzji o jego wysokości można się odwołać.

- Kto lub co zatem jest winne całej tej sytuacji? Czy można w ogóle mówić o czyjeś winie?

- Ubolewam nad tym, że decyzja o likwidacji ptaków dotknęła pana Janusza i jego gospodarstwo, ale zastrzeżenia mogę mieć tylko do nieświadomości właściciela gospodarstwa, w którym pojawiło się zakażenie, a które znajduje się około kilometr dalej. Wysoce ryzykowne jest bowiem posiadanie w obrębie gospodarstwa stawu lub zbiornika wodnego, przy którym gromadzą się dzikie ptaki migrujące. Chów drobiu w takich warunkach, przy jednocześnie niskiej bioasekuracji, prowadzić może, jak pokazują również inne przykłady z terenu, do wystąpienia wysoce zjadliwej grypy ptaków. Należy poważnie zastanowić się nad zmianą przepisów prawa w tym zakresie. Poziom świadomości drobnych hodowców drobiu dotyczący konieczności bioasekuracji jest niski. Dlatego decyzja o likwidacji ptaków jest najmniejszym złem .

- Mieszkańcy, którym zagazowano kury mówią o tym, że choć ich drób wybito, to dzikie kaczki jak latały nad wsią i pływały po stawie, tak nadal to robią...

- Nie ma alternatywnych metod likwidacji wysoce zjadliwej grypy wśród ptaków dzikich migrujących. Decyzje służb weterynaryjnych mogą tu często kolidować z ochroną gatunkową zwierząt. W przypadku likwidacji choroby u łabędzi niemych, które znajdują się pod całkowitą ochroną gatunkową, decyzję należy konsultować z regionalnym dyrektorem ochrony środowiska. Wskazana w takich przypadkach jest kontrola zdrowia i identyfikacji ptaków dzikich w tym prowadzenie badań monitoringowych.

Rozmawiała: Katarzyna Hołuj

***

Kalendarium ptasiej grypy

5 stycznia - wyniki badań z laboratorium w Puławach potwierdziły, że przyczyną śmierci ptaków w jednym z gospodarstw w Krzywaczce był wirus ptasiej grypy (H5N8)
6 stycznia - przystąpiono do uśpienia ptaków w tym gospodarstwie i wykonano jego bieżącą dezynfekcję
7 stycznia - zebrał się zespół zarządzania kryzysowego
9 stycznia - z gospodarstwa odebrano do utylizacji uśpione ptaki. Tego dnia rozpoczęła się także kontrola gospodarstw położonych do 500 metrów wokół ogniska zakażenia
10 stycznia - wykonano kolejną dezynfekcje ogniska zakażenia. Wojewoda wydał rozporządzenie w sprawie zwalczania wysoce zjadliwej grypy ptaków na terenie powiatów: myślenickiego, krakowskiego ziemskiego i wadowickiego
16 stycznia - rozpoczęto zagazowywanie ptaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski