FELIETON
Przez lata próbowali to uczynić książęta i rycerze z całej Rusi, a próbowali bezskutecznie: szli pod topór, a biust księżniczki pokrywał się bliznami... Nareszcie z samego końca świata przyjechał na białym koniu rycerz w złotej zbroi. Popatrzył na piersi, na jabłko, złoty miecz świsnął w powietrzu i... I na alabastrowym biuście pojawiła sie nowa kropelka krwi... Przyjaciele, pijmy zdrowie Rewolucji Październikowej, która położyła kres tym niecnym ekscesom!
Przypomniał mi się ten gruziński toast kilka dni temu na spacerze po krakowskim placu Biskupim. Na rogu Sereno Fenna, naprzeciw paradnego wejścia do Konsulatu Generalnego Federacji Rosyjskiej, stoi świątek piątek od zapadnięcia zmroku aż do rana tłum wszelkiej maści rowerów (czasem i motocykli) przytwierdzonych łańcuchami do kratek piwnicznych okienek, drzewek, ogrodzeń trawników etc. Byłem pewny, że ich właściciele przyjechali tak licznie do konsulatu w temacie "piersi księżniczki", ale nie: po prostu bolidy korzystają z gratisowej opieki policjantów pilnujących non stop spokoju i bezpieczeństwa dyplomatów.
Podobne, choć niewymuszone umowami międzynarodowymi fawory spotkały przed stu laty przybyłą z Paryża do Krakowa poddanych cara - rodzinę Ulianowych: Włodzimierza, jego żonę, teściową i kochankę. Tej ostatniej, Inessie Armand, tak spodobały się Błonia, że po powrocie do Petersburga używała partyjnej ksywki "Błonina".
Żona, Nadieżda Krupska, miała kiedyś uratować budynek krakowskiej neurochirurgii, gdzie zgłosiła się w 1913 roku z objawami nadczynności tarczycy (pobudliwość nerwowa, wytrzeszcz gałek ocznych).Gdy pół wieku później władze miasta chciały zburzyć klinikę - wystarczył jeden telefon z zaalarmowanego Konsulatu Generalnego ZSRR i budynek przy ul. Botanicznej zostawiono w spokoju na wieczne, a w każdym razie trwające do dziś czasy.
Wyjeżdżając (1914), Ulianow chcąc nie chcąc zabrał z sobą kłopotliwą pamiątkę, ofiarowaną mu przez dwie panienki wynajmujące pokój przy ul. Łobzowskiej. Może to prawda, może nie. Prażanie z dumą twierdzą, że identyczną pamiątkę otrzymał Iljicz Ulianow u nich, od łączniczki socjaldemokracji włoskiej Stelli Bałaban, która zaraz potem ofiarowała identyczną w Zurychu niejakiemu Benito Mussoliniemu (obaj mężowie zostali więc szwagrami). Ha, jak mawiał Sienkiewiczowski stary Maćko z Bogdańca, nie próbujmy wyroków boskich dochodzić, by czasem nie pobluźnić. Niekwestionowanym faktem jest natomiast, że w latach 1912-1914 Kraków był niezwykle ważnym ośrodkiem rosyjskiego ruchu rewolucyjnego.
Do Lenina przyjeżdżali tu i Stalin (dwukrotnie), i zamordowani potem przez Stalina Zinowiew, Kamieniew (z synem) czy Bucharin, i niedawny świadek na ślubie Feliksa Dzierżyńskiego w kościele św. Mikołaja Sergiusz Bagocki. Sprawa zbrojnej walki rewolucyjnej z wrogami ludu musiała być w Krakowie, niczym Lenin, wiecznie żywa, skoro jeszcze w 1979 roku Polska Agencja Prasowa nadała informację, że "Dla uczczenia rocznicy Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej robotnicy małopolskich zakładów metalowych zobowiązali się wyprodukować dodatkowo 200 tysięcy sztuk sierpów i 300 tysięcy sztuk młotów".
LESZEK MAZAN, dziennikarz, krakauerolog i szwejkolog
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?