Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Plan potrzebny od zaraz

Aleksander Gąciarz
Aleksander Gąciarz
Po raz ostatni halę sportową trzeba było zabezpieczać przed wodą w 2013 roku.
Po raz ostatni halę sportową trzeba było zabezpieczać przed wodą w 2013 roku. Fot. Aleksander gąciarz
Proszowice. Przewodniczący komitetu osiedlowego oskarża gminę o łamanie prawa i potęgowanie zagrożenia powodziowego. Rada Miejska uznała skargę za bezzasadną, ale część radnych uważa, że zabudowa terenów uważanych za naturalne poldery, może być niebezpieczna.

Kazimierz Andrzejczyk od kilku lat koresponduje ze wszystkimi możliwymi instytucjami, starając się zwrócić uwagę na problem zagrożenia powodziowego, wywołanego przez lokowanie inwestycji drogowych i budowlanych w dolinie Szreniawy. Najpierw skupiał się na obwodnicy Proszowic, której budowa w jego opinii zakłóciła utrwalony przez setki lat naturalny przepływ wód rzeki podczas jej wezbrań.

Teraz pisze o zabudowie terenów położonych w bliskości obwodnicy, a co za tym idzie Szreniawy. W skardze, którą wystosował jeszcze w połowie grudnia ubiegłego roku podnosi, że zgoda na zabudowę tych terenów jest nie tylko niezgodna z prawem, ale też niesie za sobą zagrożenie w postaci zwiększonego ryzyka wystąpienia powodzi. Dotyczy to zarówno budownictwa jendorodzinnego, jak i innych obiektów.

Według autora skargi, zasypywanie terenów: „które od zawsze stanowiły naturalne zbiorniki retencyjne” będzie powodowało „większe zagrożenie powodziowe, utrudniało ochronę istniejących budynków przed powodzią i zwiększało koszty usuwania skutków powodzi”. Zwraca on uwagę, że projekt zabezpieczenia przeciwpowodziowego zakłada budowę kanału ulgi dla Szreniawy. Tymczasem właśnie w rejonie, gdzie miałby on powstać, wydawane są zgody na zabudowę.

Kazimierz Andrzejczyk nie ma wątpliwości, że skutki tych działań odczują nie tylko sami inwestorzy, ale też mieszkańcy i gmina. Do obiektów, które są najbardziej zagrożone ze względu na wylewy rzeki, należą bowiem hala sportowa i nowo wybudowana pływalnia. - Tej zimy praktycznie nie było śniegu, a proszę zobaczyć, jak wyglądają w tej chwili łąki w sąsiedztwie obwodnicy. Tworzą się na nich potężne rozlewiska. To co będzie, gdy naprawdę zacznie padać - przekonuje.

Grudniowa skarga trafiła do Komisji Rewizyjnej Rady Miejskiej. Ta miała nie lada problem do rozwiązania, bo zakres poruszonych spraw i przywołanych aktów prawnych był bardzo duży. - Komisja zbierała się trzy razy, temat jest bardzo obszerny. Postanowiliśmy rozłożyć treść pisma na czynniki pierwsze, odnosząc się do każdego zarzutu odrębnie - mówi przewodniczący komisji Dariusz Duchnowski.

Jak wyliczył, tych zarzutów było jedenaście. Na pytania członków komisji odpowiadali burmistrz Grzegorz Cichy i podlegli mu urzędnicy.

Generalny ton udzielonych wyjaśnień był taki, że nie ma w tej chwili podstaw prawnych, by inwestorom, którzy chcą budować na spornych gruntach, odmówić wydania administracyjnej decyzji o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu.

Jak podnoszą przedstawiciele urzędu, sformułowanie „teren zalewowy” nie występuje w żadnym z obowiązujących aktów prawnych. W związku z tym nie może to być podstawą do odmowy wydania „wuzetki”. Ustawa „Prawo wodne” posługuje się natomiast terminem „obszar szczególnego zagrożenia powodzią”. Takie obszary są obowiązkowo wyznaczane w planach zagospodarowania przestrzennego. Na takich obszarach zabronione jest prowadzenie jakichkolwiek działań, które utrudniałyby ochronę przed powodzią lub zwiększały ryzyko jej wystąpienia. Problem polega jednak na tym, że gmina Proszowice planu zagospodarowania przestrzennego nie posiada.

Według kierującej Wydziałem Rolnictwa i Ochrony Środowiska Małgorzaty Kwiatkowskiej kanał ulgi, o którym pisze Kazimierz Andrzejczyk, jest w tej chwili - podobnie jak poldery zalewowe - tylko elementem pewnej koncepcji, która ma być gotowa dopiero za kilka lat. Jednak na swoje pytanie, czy inwestor, który zbuduje dom w miejscu, gdzie ma powstać kanał ulgi, może otrzymać decyzję wywłaszczeniową, przewodniczący rady Krzysztof Wojtusik otrzymał odpowiedź twierdzącą.Opinie radnych były podzielone. Ci, którzy skupili się wyłącznie na kwestiach formalno-prawnych, uważali zarzuty za nieuzasadnione. Inni z kolei brali pod uwagę również skutki podejmowanych decyzji i tu pojawiały się wątpliwości. Zresztą burmistrz Grzegorz Cichy na jednej z komisji mówił:

- Skoro ludzie nie budowali na tych terenach domów od setek lat, to musieli mieć jakieś powody.

Efektem pracy Komisji Rewizyjnej były dwa, różniące się od siebie końcowym wnioskiem sprawozdania. Autorem pierwszego był Mateusz Gajda. Uznał on skargę w całości za bezzasadną. - Jak ustaliła komisja wydawanie WZ odbywa się w myśl obowiązujących przepisów prawa - napisał. Zwrócił jednak uwagę na konieczność opracowania planu zagospodarowania przestrzennego, co powinno być „najważniejszym celem burmistrza”. Na wskazanych terenach obowiązywałby wtedy „bezwzględny zakaz budowania jakichkolwiek obiektów”. Kwestia planu nie była jednak poruszana w skardze.

Autorem drugiego sprawozdania jest Dariusz Duchnowski. On również stwierdził, że zarzuty “z punktu widzenia zgodności działania z przepisami prawa należy uznać za bezzasadne.” Dodał jednak, że powodzie przy ul. Podgórze, o których wspomina skarżący, rzeczywiście miały miejsce i powodowały straty materialne. W jego opinii skarga jest częściowo uzasadniona.

Rada Miejska jako całość uznała skargę Kazimierza Andrzejczyka za bezzasadną z czym autor się zgadza. - Dla mnie jest to objaw niegospodarności. Przecież gmina, godząc się na zabudowę terenów zalewowych, sama naraża się na straty, bo hala i basen są najbardziej narażone na podtopienia. Poza tym twierdzenia, że nie ma możliwości odmówienia wydania wuzetki też są niezrozumiałe, skoro Samorządowe Kolegium Odwoławcze już co najmniej dwa razy uchyliło decyzje o warunkach zabudowy - przekonuje i zapowiada, że zamierza nadal zwracać uwagę na problem.

- Nie wiem jeszcze, czy zwrócę się z tym do prawników wojewody, czy do Najwyższej Izby Kontroli. Na pewno tak tego nie zostawię. Moim zdaniem Komisja Rewizyjna nie powinna się zajmować tą sprawą, bo jej członkowie nie mają na ten temat wystarczającej wiedzy. Należało powołać eksperta. Burmistrz Grzegorz Cichy stoi na stanowisku, że do sprawy należy podejść zdroworozsądkowo. Należy znaleźć złoty środek pomiędzy chęcią rozwijania budownictwa, inwestycji i pozyskiwania miejsc pracy, a jednocześnie nie potęgować zagrożenia powodziowego, budując za wszelką cenę.

Zgadza się ze stwierdzeniem, że sprawę można trwale rozwiązać tylko opracowanie planu zagospodarowania przestrzennego gminy. Problem w tym, że jest to proces kosztowny i czasochłonny. Może potrwać nawet kilka lat. - Rozmawiamy z architektami, biurami projektowymi. Przede wszystkim trzeba się zastanowić nad zakresem takiego opracowania. Czy plan ma obejmować całą gminę, czy tylko teren miasta, czy może jakieś newralgiczne punkty - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski