MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Polacy...

Redakcja
Henryk S. jest w tej chwili jednym z najbardziej wznoszących się na giełdzie literackiej prozaików polskich. Mieszka i tworzy poza Polską. Pochodzi z Łodzi, studia polonistyczne ukończył w Warszawie. Historyk z zamiłowania.

Leszek Długosz: Z BRACKIEJ

Jest wykładowcą w Monterrey, w Kalifornii. Poza krajem mieszka od lat 80. Ożeniony jest z urodzoną na emigracji Litwinką, poetką. Dialog więc, czy może nawet lepiej - dyskurs polsko-litewski, we wszelakich, historycznych, ale i w dzisiejszych aspektach, toczy się u nich w domu. Nie tyle poznaliśmy się, co ledwie zetknęli, rok-dwa lata temu. Ot, parę chwil rozmowy.

W ubiegłą niedzielę zadzwonił do mnie. Właśnie jest w Krakowie, i jeśli jestem wolny, zaprasza na spacer. Czeka pod tablicą (a już ją odnalazł) upamiętniającą pobyt Josepha Conrada Korzeniowskiego w Krakowie. (Przy okazji, to i dla Czytelników test - gdzież ta tablica jest?).

Akurat byłem wolny i samą przyjemnością dla mnie taki spacer. Ulubione okolice i szczera frajda, tak chłonnym, tak zorientowanym, dysponującym taką bazą kulturową gościom podpowiadać niuanse, specyficzne kadry, ciekawostki z naszego miasta. Naturalnie, Henryk poprosił mnie, abyśmy się udali na Wawel. Chciał się znaleźć w krypcie wiadomej. Już po wyjściu stamtąd pokazuje mi fragment listu, jaki otrzymał od prezydenta Kaczyńskiego. Po lekturze ostatniej jego książki. To było jeszcze w kwietniu. Niewykluczone więc, że książka Henryka mogła być ostatnią książką, jaką Lech Kaczyński czytał?

Przypominam sobie i ja zabawną swoją "prezydencką prywatność". Na jesiennym spotkaniu z twórcami w Belwederze rzuciłem żartobliwie: "Panie prezydencie, Pan dysponuje pałacem, ja mam pomysł. Jako Pański imiennik, w dodatku tak się składa, że urodzony tego samego dnia i tego samego miesiąca, podrzucam pomysł - może Pan urządzi jakiś bal-spotkanie Bliźniaków spod tej samej daty? Urodzonych tego samego dnia?". Błysk w oku i śmiech: "Wie Pan, to niezły pomysł. Taki integracyjny. A i prywatnie zabawny... Nie wiem tylko, co będę musiał robić w tym czasie. Ale gdyby to było możliwe? To dobra myśl!". Na odchodne, żegnając się, rzucił jeszcze w moją stronę: "Mamy jeszcze jednego. Przypomniałem sobie. Rokita jest też urodzony tego samego dnia". No tak to było. To znaczy, tak by to mogło być. Akurat wczoraj... Ten urodzinowy Zodiakalny Bal Bliźniaków.

Spacerujemy po wawelskim wzgórzu. W krypcie u Wieszczów konstatacja - przecież wszyscy ONI, jak są tu teraz "leżący", Mickiewicz, Słowacki i reprezentowani również Chopin oraz Norwid, wszyscy oni żyli w tym samym czasie. Wszyscy, cała ta Czwórka, znali się! Wszyscy mieszkali na wygnaniu, poza krajem... I właśnie ta Czwórka w tysiącletniej historii polskiej stanowi punkt szczytowy. Apogeum tego, co naród ten zdołał wyrazić najlepiej. Nikt bardziej, ani lepiej, ani piękniej nie wyraził ducha, tego, co stanowi kwintesencję polskości. Najbardziej polscy, a przy tym jak uniwersalni! Zdumiewające - na przestrzeni dziejów w takim krótkim czasie, taka kondensacja...

Na dole, na Grodzkiej dołącza do nas Weronika S. Sam urok, młodość, uroda, żywość, świetna dziewczyna! Brazylijka, polskiego pochodzenia. Jej ojciec jest także profesorem literatury, komparatystą. Brazylia, więc portugalski; to język Weroniki i to jej obszar kulturowy. Weronika mówi wspaniale po polsku. Mieszka w stolicy Brazylii, w mieście o takiej samej nazwie. W mieście zbudowanym niedawno. Miało ono być cudem XX wieku, i w jakimś sensie jest. Ale Weronika czuje się świetnie w Krakowie. Przyjechała tu studiować fortepian. Gdzież, jak nie w kraju Chopina? Jest studentką Krakowskiej Akademii Muzycznej.

- Ej Polacy, proponuje Henryk, chodźmy napić się wina! Dociera do mnie nieczęsta - ale gdy się zdarzy, jakaż to przyjemność - przyjemność poczucia wspólnoty. Nas oto różnych, rozproszonych po świecie, a przecież uradowanych najzwyczajniej samą obecnością, przynależnością do tego samego dziedzictwa. Jaka to przyjemność wspólnego radowania się Krakowem. Spoglądam na nich, przysłuchuję się. Swobodni, otwarci, bezkompleksowi. Światowi i naturalnie tutejsi.

- Świetny pomysł. Wstąpmy na wino. Ale gdzie?

- Mam myśl - uściśla Henryk. - Jako Polacy, wstąpmy na wino do Gruzinów. Napijmy się, żeby się i im udało!

- A jak z wyborami? - zagaduję...

- Ja mam polskie obywatelstwo.

- Ja też - słyszę w odpowiedzi.

- No to wybieramy!

- No to za wybory!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski