Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Posiłów. Rolnicy przeciwko myśliwym

Aleksander Gąciarz
Robert Piorunowicz pokazuje krzaki fasolki uszkodzone przez zwierzęta
Robert Piorunowicz pokazuje krzaki fasolki uszkodzone przez zwierzęta Fot. Aleksander Gąciarz
Robert Piorunowicz domaga się odszkodowania za straty, jakie na jego plantacjach wyrządziły sarny. Przedstawiciele koła łowieckiego przekonują, że straty spowodowały zające i odszkodowanie się nie należy.

- To problem, który narastał od około 10 lat, ale w tym roku przybrał największe rozmiary.Ponieważ myśliwi nic nie robili z pogłowiem saren, te rozmnożyły się niesamowicie. Gdy było ich 10, nie było to odczuwalne. Ale tej wiosny, według mojej oceny, ich liczba urosła do kilkudziesięciu sztuk. Ja i sąsiedzi ponosimy z tego tytułu ogromne straty, a przedstawiciele koła łowieckiego nas lekceważą i uważają, że nic się nie stało - przekonuje rolnik z podproszowickej wsi.

Robert Piorunowicz opowiada, że w tym roku problem zaczął się w kwietniu, gdy rolnicy rozłożyli na polach agrowłókninę. Nasz rozmówca, aby zapobiec jej zniszczeniu przez sarny, ogrodził hektarową uprawę dwumetrową siatką. Nie pomogło. - Przyszły dwa dzikie psy, które spłoszyły sarny i kilkanaście sztuk przeskoczyło przez ogrodzenie - mówi. Efekt łatwo sobie wyobrazić.

Wtedy poinformował o problemie przedstawicieli Koła Łowieckiego Hubert, które gospodaruje m. in. na terenie Posiłowa. Prezes koła Andrzej Patoła przypomina jednak, że rolnikom należą się odszkodowania za zniszczone przez zwierzęta plony, a nie środki do ich uprawy. - Gdyby rolnicy nie puszczali na noc psów w pola, sarny na włókninę, by nie weszły bo się jej boją. Natomiast spłoszone przez psy biegną na oślep - tłumaczy.

Kilka tygodni później zaczęła się sprawa fasoli szparagowej. Rolnicy przekonują, że sarny pustoszą ich pola. Na dowód pokazują zdjęcia, na których widać stado saren. Przechadzając się po polu przystają, wskazując na ślady pozostawione przez sarny. - Ja zawsze miałem zjedzoną fasolkę, ale to było może 5 procent uprawy. W tym roku powinienem zebrać od 8 do 10 ton, a zebrałem ledwie tonę - przekonuje Robert Piorunowicz. Jego słowa potwierdza sąsiad, pan Piotr. - W tym roku problem jest największy. Sarny wszystko jedzą - mówi.

Jakie rolnicy ponoszą z tego tytułu straty? Kilogram fasolki szparagowej na placu hurtowym kosztuje w tej chwili 4,50 zł. Wcześniej cena dochodziła nawet do 8-12 zł.

W czerwcu rolnik zwrócił się z pismem do Związku Łowieckiego. - Domagałem się, aby zrobili z tym porządek - mówi.

W Posiłowie pojawiła się komisja, która stwierdziła 'uszkodzenie liści wierzchołkowych na fasolce". Zdaniem komisji, złożonej z dwóch myśliwych, szkód nie dokonały jednak sarny, a zające. - Potwierdzeniem tego jest obraz wyrządzonej szkody oraz dużą ilość odchodów i tropów zajęcy. Sposób żerowania zajęcy jest inny niż żerowanie sarny. Sarna nie stoi w miejscu lecz żeruje posuwając się i mogą występować tylko szkody punktowe. Zając przebywa w jednym miejscu i zgryza rośliny naokoło tworząc koliste place - przekonuje prezes Patoła.

Tymczasem wskazanie, które zwierzę dokonało szkody w uprawach, ma podstawowe znaczenie. Za szkody dokonane przez zające rolnikom nie należy się żadne odszkodowanie. Za sarny odszkodowanie musiałoby wypłacić właściwe koło łowieckie i to z własnych środków.

W protokole z oględzin znalazło się stwierdzenie, że szkody dokonały zające, a stan plantacji jest dobry. Robert Piorunowicz nie zgodził się z tym i protokołu nie podpisał. Zwrócił uwagę, że w spotkaniu nie wziął udziału przedstawiciel izby rolniczej, który mógłby wnieść do protokołu swoją opinię. W tej sytuacji może ubiegać się o odszkodowanie na drodze sądowej. Zapowiedział już, że to zrobi.

Prezes koła zwraca uwagę, że w czasie spotkań z rolnikiem z Posiłowa myśliwi kilkakrotnie proponowali, że dostarczą mu elektrycznego pastucha. Jego zainstalowanie zapobiegłoby wchodzeniu na pole przez sarny, choć nie uchroniłoby fasolki przed zającami.

Robert Piorunowicz nie zgodził się na taką propozycję. - Jak chcą sobie grodzić, to niech grodzą. Ale dlaczego ja miałbym to robić? Nie jestem ich pracownikiem. To wymaga mnóstwa pracy, podłączenia do prądu. Takiego ogrodzenia trzeba pilnować. Sąsiedzi mają małe dzieci, które mogłyby zostać porażone - mówi.

Według relacji rolnika w ostatnich tygodniach problem z sarnami się zmniejszył. Jego zdaniem wynika to z odstrzału około 20 sztuk saren, którego mieli dokonać myśliwi po jego pismach.

Andrzej Patoła zaprzecza temu. Wyjaśnia, że myśliwi odstrzelili w tym roku 20 rogaczy, ale na terenie dwóch kół łowieckich, na których gospodarują. W rejonie Posiłowa według niego nie ma wielu saren i myśliwi dokonali tam odstrzału jedynie dwóch rogaczy. Prezes zobowiązał się natomiast do redukcji pogłowia zajęcy.

W mediację między rolnikiem a kołem łowieckim włączył się burmistrz Grzegorz Cichy. Na początku przyszłego tygodnia ma dojść do spotkania obu stron konfliktu w jego obecności. O kompromis łatwo nie będzie. Rolnik zarzuca myśliwym łamanie prawa łowieckiego. Oni z kolei uważają jego postawę za roszczeniową.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski