Zostanę przy serach. Dawno temu dostawy mleka były uzależnione od rytmu cielenia krów. Produkcja serów była jedynym sposobem zagospodarowania mlecznej obfitości. Każdy dwór, każda wioska miały swoje przepisy i specjalności. Wyroby o niepowtarzalnym smaku i aromacie.
Dziesiątki, setki rodzajów twardych jak kamień serów, które bardzo długo nadawały się do spożycia. Marzę o skosztowaniu umrzyka. Doprawiony solą i ziołami ser zawijano w czyste płótno, po czym zakopywano na parę łokci w ziemię. Po kilku dniach wydobywano doskonale suchego i sprasowanego na kość umarlaka.
Smak miał być przedni. Wszystko bez pomocy chemii i nowoczesnych technologii. Jejku, jak ów serek musiał pieścić podniebienie! Umrzyk „dobroć swoją trzymał przez kilka niedziel”, co w tamtych czasach było znakomitym osiągnięciem. Potem… Potem nastały lodówki. Tudzież postęp. I wszystko się popsuło.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?