Ścigać k...

Pytanie dotyczy fundamentalnej kwestii: jakie państwo chcemy budować – przyjazne dla ludzi czy represyjne? I czy pisowców stać na cokolwiek nierepresyjnego?

Taki Kukiz nie pozostawia wątpliwości: porównał się do Piłsudskiego (skromniś!), ogłaszając program: „ścigać k… i złodziei” – przy czym nie zdefiniował, kto jest kim. Pewnie w razie przejęcia władzy przez wodzalistę, ludzi podejrzanych (i od razu skazanych) wskazywać będą namaszczeni przez niego inkukizytorzy.

Ściganie złodziei podoba się części elektoratu, bo Polacy od wieków dzielą się na tych, co pracują ciężko, by mieć krowę lub dwie, oraz na takich, którzy się modlą, żeby sąsiadowi krowy zdechły – w imię swojsko pojmowanej równości.

Może się zdarzyć, że zwolennicy ścigania wrogów i zdychania krów w zbliżających się wyborach wygrają. Wtedy sprawa jest prosta – obok CBŚ, CBA, UKS i stu siedmiu innych służb pojawią się nowe i przy ich użyciu władza realizować będzie dla ludu program pt. Igrzyska. Mniejsza o chleb; coś takiego wdraża Putin, ale konieczne w tym modelu jest odzyskanie jakiegoś Krymu – proponuję odbicie Zaolzia, Lwowa lub Wraku.

Pokusa ścigania k... jest silna (trzeba za coś kupić te wszystkie gruszki na wierzbie), ale otwarte mówienie o tym w kampanii wyborczej wydaje się politykom niewygodne. Cała opozycja słusznie zarzuca Platformie i ludowcom, że przez 8 lat nie zmienili podejrzliwego nastawienia urzędników do obywateli. Przedsiębiorców wciąż traktuje się raczej jako potencjalnych oszustów i złodziei niż partnerów, których warto wspierać. Politycy PiS chętnie o tym przypominają.

A co sami zrobią po zdobyciu władzy? Odpowiedź „eee…” może wynikać z PiSania programu na kolanie, niekompetencji lub… ukrytego zamiaru dokręcenia nam wszystkim śruby. Pardon – nie wszystkim, tylko k… i złodziejom. Warto zawczasu dopytać, o kogo chodzi i jak w praktyce będzie wyglądało dokręcanie.