Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ślady sarnich racic na śniegu

Redakcja
Katarzyna Krzanowska-Peszek i Juliusz Chrząstowski czytali wiersze-znaki Tomasa Tranströmera Fot. Wacław Klag
Katarzyna Krzanowska-Peszek i Juliusz Chrząstowski czytali wiersze-znaki Tomasa Tranströmera Fot. Wacław Klag
Istnieje taka fotografia: spokojna twarz Tomasa Tranströmera, za nią kształty nie wiadomo co znaczące, jak ślady po przejściu kogoś o dziwnych stopach, tropy pędzla - czarne hieroglify chińskiego alfabetu na białym kartonie. Możliwe, że zrobiono ją już po przyznaniu Tranströmerowi Literackiej Nagrody Nobla w 2011 roku.

Katarzyna Krzanowska-Peszek i Juliusz Chrząstowski czytali wiersze-znaki Tomasa Tranströmera Fot. Wacław Klag

Paweł Głowacki: SALONY

Wcześniej, grubo wcześniej, napisał: "Dość mając wszystkich, co przychodzą/ ze słowami/ - słowa ale nie język -/ Jadę na ośnieżoną wyspę./ To co dzikie nie ma słów./ Nie zapisane kartki ścielą się na wszystkie strony!/ Napotykam ślady sarnich racic na śniegu./ Język ale nie słowa." Przyłożył ucho do śladów? Kiedy indziej postawił na kartce, albo wypowiedział słowa, na co dzień odległe od siebie: "Podsłuchany horyzont". Stworzył brzmienie nieoczekiwane, brzmienie prawie jak przedmiot, jak trop czegoś zdumiewającego. Na ostatnim Salonie Poezji Katarzyna Krzanowska-Peszek i Juliusz Chrząstowski czytali jego wiersze-znaki, wiersze-ślady, wiersze-tropy. Salon miał tytuł właśnie ten: "Podsłuchany horyzont".

W uzasadnieniu decyzji Komisja Noblowska powiada, że Tranströmera poetyckie przejrzyste obrazy dają niezmiennie świeży wgląd w do cna zrutynizowaną rzeczywistość. Zaiste, kto by pomyślał, że można podsłuchiwać horyzont, bądź że we własnym cieniu jest się niesionym "jak skrzypce/ w czarnym pudle". Tak, ale też nic więcej. Te obrazy ze słów, te trójwymiarowe nagłe blaski - nie mają filozoficznej obudowy, nie mają furtek, przez które Tranströmer wyprowadza nas ku sensowi, idei, intelektualnej pewności oznajmienia "to jest o tym". Józef Baran powiada, że za strofami Tranströmera nie stoi "wiem", że przemycają przez ciemność jasną "sieć połączeń między rzeczami, sensami, zdarzeniami... i nie wiadomo, czy te połączenia istnieją, czy śniły się." Słowem, chłodne niczym haiku - są epifaniamii, trwającymi tyle, co pstryknięcie.

"Już nie zachwyca mnie podróżowanie. Ale podróż mnie odwiedza." "Godzina ponad męczarniami./ Było tak lekko". "Lód zwisa z krawędzi dachu./ Sople: gotyk do góry nogami". "Most: wielki ptak z żelaza żeglujący obok śmierci". "W twoim wnętrzu otwiera się sklepienie za sklepieniem bez końca./ Nigdy nie będziesz gotowy i tak jest słusznie." "Śniło mi się, że narysowałem klawisze fortepianu/ na kuchennym stole. Grałem na nich, bezgłośnie./ Przyszli sąsiedzi, żeby posłuchać." "Kiedyś gdy umrę będę mógł się skupić." Albo ta w wierszu "Cisza" dwukrotnie powtórzona fraza, mantra, echo: "Idźże dalej, oni są pochowani..." Jak to wszystko czytać na głos?

Jakby się w istocie nie czytało, tylko na wysuniętej dłoni pokazywało dziwaczną, iście mitologiczną figurkę, w której, dajmy na to, człowiek z koniem się zlepił w jedno. Czyli - czytać "na surowo", jak Chrząstowski i Krzanowska-Peszek. "Na surowo", bez intonacyjnych fajerwerków, bez wczuwania się, słania spojrzeń powłóczystych, dziergania nastroju tajemniczości, łamiącego się głosu i, Boże uchowaj!, łez. Pozwolić gołym słowom zawisnąć w powietrzu na chwilę - niech sieć błyśnie między nimi, a ci, co słuchają, niechaj do końca trwania językowej epifanii, tego nagłego hieroglifu, śladu - pięknie nie wiedzą, czy sieć istnieje naprawdę, czy przyśniła się.
Tak czytali. Dali godzinną lekcję subtelnej sztuki bycia w "NIE WIEM". On, wielbiciel muzyki, któremu kompozytorzy ślą fortepianowe utwory na lewą rękę (prawa jest po udarze mózgu "martwa") - pewnie ucieszyłby się, że w ciszy po słowach kapela snuła jazzowy "dym". Blask- -dym-blask-dym... Tak szła lekcja czekania na chwilę, gdy będziesz już mógł się skupić.

Teatr im. Juliusza Słowackiego. 380. Krakowski Salon Poezji. Wiersze Tomasa Tranströmera czytali: Katarzyna Krzanowska-Peszek, Juliusz Chrząstowski. Grali: Tomasz Kupiec - kontrabas, Adam Niedzielin - fortepian, Leszek Szczerba - saksofon.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski