MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ślubne zdjęcia

Redakcja
Moja córka powiesiła w domu ślubne fotografie swoich pradziadków, dziadków, nasze, czyli rodziców, no i swoje. Pradziadkowie, jak przystało na początek XX wieku, uwiecznieni zostali w sepii, dziadkowie i rodzice byli już czarno-biali, a pokolenie obecnych 30-latków, oczywiście, kolorowe. Najstarsze zdjęcia - od najlepszych w owych czasach fotografów krakowskich, do tej pory zadziwiają stanem technicznym i urodą ujęć. Moja babcia, ustawiona profilem, spogląda w oczy swojemu całkiem nowemu mężowi, a on odwzajemnia pełne uczucia spojrzenie...

Barbara Rotter-Stankiewicz: ZA MOICH CZASÓW

Zdjęcia ślubne robiło się oczywiście w atelier, fotografowanie młodych w kościele nie było praktykowane. A jeśli, to chyba całkiem wyjątkowo, bo nie mogę sobie przypomnieć żadnych starych, rodzinnych zdjęć, na których byłby uwieczniony sam ślub. Sesję u fotografa trzeba było zamawiać na długo przed uroczystością. Kłopot był i z tym, że w soboty i niedziele normalne zakłady były nieczynne - dla nowożeńców robiono wyjątek.
Jeszcze w latach 60. - 70. procedura była taka sama: młoda para wprost z kościoła jechała do fotografa. Goście szli do domu weselnego i nie czekając na powrót młodych zabierali się do "wstępnej konsumpcji". Gdy bohaterowie dnia wracali, witały ich ochy i achy i od tej chwili rozpoczynało się prawdziwe wesele.
Potem przyszedł czas na fotografowanie w kościołach. Na wykonywanie zdjęć trzeba było jednak uzyskać zgodę księdza, który często miał umowę z konkretnym fotografem i tylko jemu zezwalał na uwiecznianie uroczystości.
Ale następne pokolenie oprócz fotografii z samej ceremonii chce mieć jeszcze zdjęcia "poślubne". Młodzi, czasem także świadkowie, idą więc na wesele, a po jakimś czasie dyskretnie się z niego ewakuują i razem z fotografem "idą w miasto". W Krakowie ulubionym tłem dla nowożeńców są obiekty zabytkowe: Wawel, Rynek z Sukiennicami, Collegium Maius, czasem Planty. Ale moda na plenerowe zdjęcia obowiązuje i na wsiach. Tutaj fotografuje się młodą parę na skraju lasu, wśród zbóż albo w pięknym ogrodzie. Sesja trwa ze dwie godziny.
Powrót młodej pary nie oznacza końca fotografowania, bo przecież teraz uwiecznić trzeba różne momenty wesela - tańce, całusy, toasty, krojenie tortu, rzucanie bukietu... Tu już pole do popisu mają właściciele cyfrówek, którzy pstrykają, co tylko się da. No, a potem pozostaje już tylko efekty ich pracy zgrać na płytkę, wrzucić do Internetu, rzadko - wydrukować. Żeby obejrzeć cały fotograficzny dorobek ze ślubu i wesela, posiedzieć trzeba przed monitorem parę godzin. Ale w końcu po to są długie, zimowe wieczory, podczas których można też odtworzyć na wideo film przypominający "niepowtarzalne te chwile".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski