Po końcowej syrenie szapman lał się strumieniami, a mistrzem ceremonii był Łukasz Rziha (z lewej) Fot. Jerzy Zaborski
HOKEJ. Dzięki "złotej bramce" strzelonej przez Jerzego Gabrysia zespół Aksamu Unii Oświęcim po dramatycznym meczu obronił brązowy medal
- Podobno w sporcie suma szczęścia musi sie równać zero - oto pierwsze słowa Tomasz Piątka, trenera Aksamu podczas fety z okazji zdobycia brązowego medalu. - Pięć dni wcześniej polegliśmy u siebie po dogrywce, trwającej 130 sekund. Nam udało sie szybciej zdać cios, bo Jurek Gabryś dokonał tego po zaledwie 39 sekundach. I dobrze, bo każda upływająca sekunda byłaby dla zespołu bardziej deprymująca, a rozstrzygnięcie w karnych, choć może atrakcyjne dla kibiców, byłoby niesprawiedliwe. Karne to zawsze loteria, a w dogrywce można przecież przygotować tę jedną akcję i nam się to udało.
Nie było w niej wielkiej finezji, bo Gabryś huknął z linii niebieskiej tak, że krążek zatrzepotał w "okienku". - W hokeju skuteczne bywają najprostsze rozwiązania, a wiele bramek pada przecież po strzałach z dystansu lub zmianie lotu krążka przez zawodnika czającego się przed bramkarzem. To redukuje do minimum szanse bramkarza na obronę. Poza tym, często bywa przed nim tłok zawodników, więc przy uderzeniu z daleka widoczność miał ograniczoną. W tak trudnych dla meczu chwilach nie chodzi o finezję - podkreśla z uśmiechem Tomasz Piątek.
Przyznaje, że był mocno zawiedziony tym, że jego zawodnikom nie udało się wykorzystać podwójnej przewagi oraz czterech minut pojedynczej, kiedy Marin Ivicić został wykluczony za zranienie Mariusza Jakubika. - Przyznaję, że wtedy chłopcy grali na miękkich nogach - podkreśla Tomasz Piątek. - Mieli w pamięci to, że stracili gola, mając o jednego zawodnika więcej, dzięki któremu jastrzębianie w trzeciej tercji doprowadzili do remisu, a do końca meczu pozostawało niespełna 10 minut. Rywale starali się grać z kontry, więc przypuszczam, że w przypadku drugiej takiej wpadki pewnie nie potrafiliby się podnieść - analizuje oświęcimski szkoleniowiec.
Tomasz Piątek przyznaje, że w jednym przypadku się pomylił. - Stale powtarzałem zawodnikom, żeby strzelali Bartłomiejowi Kosowskiemu na odbijaczkę, bo wszystkie krążki uderzane na łapaczkę padały jego łupem. A jednak hokej bywa na tyle przewrotny, że właśnie po strzale na mocny punkt bramkarza zdobyliśmy decydującą o brązowym medalu bramkę - podkreśla oświęcimski szkoleniowiec.
Jerzy Zaborski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?