MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Świat u progu III wojny

Redakcja
Fot. Anna Kaczmarz
Fot. Anna Kaczmarz
Coraz częściej słychać głosy, że świat znalazł się w niebezpiecznym miejscu. Być może nawet u progu III wojny. Takie zagrożenie dostrzega m.in. Lech Kaczyński oraz wybitny znawca spraw dotyczących bezpieczeństwa międzynarodowego prof. Adam Daniel Rotfeld. Wskazuje on na Pakistan jako miejsce, gdzie może rozpętać się kolejne piekło na ziemi. Ma rację?

Fot. Anna Kaczmarz

Z prof. MICHAŁEM CHOROŚNICKIM* rozmawia Włodzimierz Knap

- Niestety, tak. Niebezpieczne nie jest jednak samo państwo pakistańskie i jego obecne kierownictwo. Wątpię, by chciało doprowadzić do wojny z Indiami, tym bardziej z użyciem broni jądrowej. Podobnie nie należy lękać się prowojennych zachowań władz hinduskich. Groźne są natomiast układy wewnętrzne w Pakistanie, czyli funkcjonujące tam organizacje fanatyków oraz talibowie. Najbardziej bać się należy wybuchu wojny, do której dojść może przez przypadek. W mojej ocenie, prawdopodobieństwo takiego scenariusza jest większe niż powszechnie się wydaje. Podobnie - w swoich książkach - sprawę ocenia prof. Rotfeld.
- Jak Pan rozumie wojnę "przez przypadek"?
- Mam na myśli to, że ludzie stali się niewolnikami techniki. Nie można wykluczyć, że technika, którą słusznie się szczycimy, może zawieść. Na przykład sfiksuje urządzenie ostrzegające przez atakiem rakietowym. Ktoś nie wytrzyma i odpali rakiety z głowicami atomowymi. To może zbyt prosty przykład, ale radzę pamiętać, że życie płata mnóstwo niesamowitych i niemal niewyobrażalnych niespodzianek.
- W końcu lat 30. XX wieku wielu inteligentnych ludzi miało poczucie, że wojna jest nieuchronna, przeczuwali ją. Czy dzisiaj uprawnione są podobne obawy?
- Obecny czas nie ma nic wspólnego z tym sprzed ponad siedmiu dekad. Wszystko jest inne. Począwszy od układu sił na świecie. Obecnie, na szczęście, istnieje NATO. Organizacja, która przy całej masie uzasadnionej krytyki pod jej adresem pełni jednak rolę swego rodzaju, choć ograniczonego, gwaranta pokoju dla niemałej części kuli ziemskiej. Największym problemem paktu północnoatlantyckiego jest wielka dysproporcja pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a pozostałymi krajami, nawet tak silnymi jak Niemcy, Wielka Brytania czy Francja.
- Czy NATO dobrze nas broni przed ewentualnym atakiem Rosji?
- Obyśmy nigdy nie musieli się o tym na własnej skórze przekonać. Problem jest natomiast sam w sobie ciekawy. Przypomnę, że teoretycznie wszystkie państwa należące do paktu, w tym Polskę, obejmuje artykuł 5. traktatu waszyngtońskiego, który odczytywany jest jako zasada: "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego". Jednak jakiś czas temu doszło do przecieku z kręgów dyplomatycznych, z którego wynika, że do nowych członków NATO artykuł 5. w jego powszechnym rozumieniu nie ma zastosowania lub ma tylko częściowe.
- Jest to oficjalne stanowisko kierownictwa paktu?
- Nie, ale o tym, że tak jest, jasno zostało powiedziane. Dla Polski oznacza to, że nasze władze powinny robić wszystko, by artykuł 5. traktatu waszyngtońskiego dotyczył w całej rozciągłości także nas. Moim zdaniem wykonanie tego zadania powinno być najważniejsze dla całej klasy politycznej.
- Załóżmy, że Rosja zaatakuje któryś z krajów bałtyckich. Co zrobi NATO? Czy wojska paktu, zwłaszcza amerykańskie, przyjdą z odsieczą?
- Wydaje mi się, że nie. Zamiast żołnierzy, wysyłane byłyby noty dyplomatyczne na Kreml. Napięcie byłoby potężne, ale do III wojny światowej z powodu np. zajęcia Estonii czy Łotwy przez Rosję nie doszłoby.
- To samo dotyczy Polski?
- Niestety, to ten sam przypadek.
- Ostatnio przy granicy polskiej odbywały się białorusko-rosyjskie manewry wojskowe na niespotykaną wcześniej skalę. Możemy spać spokojnie, wiedząc, że armia białoruska jest znacznie silniejsza od naszej?
- Białoruskiego dyktatora nie powinniśmy się obawiać. Łukaszenko świetnie wie, że podjęcie działań wojennych zakończyłoby się najtragiczniej dla niego samego.
- Przenieśmy się w inne miejsce. Korea Północna ciągle straszy swoimi głowicami atomowymi. Czy może ich użyć?
- Jej "ukochany przywódca", czyli Kim Dzong Il, doskonale zdaje sobie sprawę, że gdyby zdecydował się na taki krok, to po kilkudziesięciu sekundach, góra kilku minutach - byłoby po całej Korei. Niestety, nie tylko Północnej, ale i Południowej. Proszę zwrócić uwagę na reakcje Chin wobec przeprowadzanych prób jądrowych przez Koreę Płn. Pekin wie, że Kim Dzong Il jedynie straszy i zachowuje się zgodnie z myślą Konfucjańską, to jest spokojnie czeka na rozwój wydarzeń. Na razie wielkich powodów do niepokoju nie ma, bo Phenian posiada - jak szacują eksperci - najwyżej 4 bomby atomowe i może przed swoją zagładą odpalić dwie-trzy salwy z dział ustawionych przy granicy z Koreą Płd., w odległości niecałych 40 km od kilkunastomilionowego Seulu.
- A groźby rozpętania wojny nuklearnej przez Iran też nie powinniśmy się bać?
- To państwo jest znacznie większe i niebezpieczniejsze niż Korea Płn. Ale również władze Iranu wiedzą, że atak na Izrael doprowadziłby do kontruderzenia nie tylko ze strony Żydów, ale przede wszystkim USA, a w konsekwencji do przejęcia przez Amerykę kontroli nad Iranem.
- Uważa Pan zatem, że kierownictwo Iranu, zwłaszcza prezydent Mahmud Ahmadineżad, tylko straszy wielką wojną i zagładą Izraela?
- Kierując się logiką i zakładając, że w Teheranie potrafią trafnie ocenić układ sił i wynikające z niego konsekwencje, tak trzeba byłoby odbierać zapowiedzi Ahmadineżada. Jednak wpływu czynnika ludzkiego nie do końca możemy przewidzieć. Nieraz już ludzkość bardzo boleśnie odczuła skutki fanatyzmu czy zaślepienia przywódców politycznych. Truizmem jest mówienie, że politycy są nieprzewidywalni. Nawet minister finansów Japonii przyszedł kompletnie pijany na szczyt G8, a niedawno zmarł w niejasnych okolicznościach.
- Izrael grozi, że zaatakuje Iran, jeśli ten nie zrezygnuje z planów budowy bomby atomowej. Gdyby tak się stało, to moglibyśmy mieć kolejną wojnę na Bliskim Wschodzie i nie koniecznie tylko tam.
- Izrael nie zdecyduje się na zaatakowanie Iranu, czyli w praktyce na zniszczenie fabryk, w których prowadzi się prace nad budową broni jądrowej. Jego przywódcy mają świadomość, że takie działania doprowadziłyby do jeszcze mocniejszych postaw antyżydowskich na Bliskim Wschodzie. A ich eskalacji chcą uniknąć. Od 1973 r. dużej wojny w tej części świata nie było, bo zarówno Izrael, jak i kraje arabskie obecny status quo zadowala.
- Często powtarzane jest jednak zdanie, że III wojna światowa może rozpocząć się na Bliskim Wschodzie, gdyż jest to strategiczne miejsce na kuli ziemskiej.
- Takim miejscem Bliski Wschód będzie dotąd, dopóki jest tam ropa naftowa lub do czasu, gdy ludzie nie zaczną korzystać na masową skalę z alternatywnych źródeł energii. Ten drugi scenariusz wydaje mi się mało prawdopodobny w dającej się przewidzieć perspektywie czasowej, ponieważ koncerny naftowe mają dość pieniędzy, by skutecznie blokować powstanie naprawdę alternatywnych technologii.
- Chiny od kilkunastu lat prężą muskuły na polu gospodarczym. Kiedy urosną im one jeszcze bardziej, to czy nie zechcą wykorzystać ich w sposób mniej pokojowy?
- Konsekwencją postawienia przez Pekin na gospodarkę jest to, że Chińczycy chcą się bogacić i to robią. Doświadczenie pokazuje, że tam, gdzie dochód narodowy się powiększa, tam myśli się o jeszcze większym bogactwie i spokoju.
- Pekin ostrzy sobie zęby na Tajwan, grozi inwazją, a to może doprowadzić nawet do konfliktu z USA.
- Do legendy przeszło stwierdzenie Mao Tse-tunga w czasie pierwszej wizyty prezydenta Richarda Nixona w Chinach na początku lat 70. Mao miał wtedy powiedzieć, że sprawa Tajwanu nie zostanie rozstrzygnięta przez najbliższych 100 lat. Zapewnił, że w tym czasie Pekin nic nie zrobi. Zresztą dla władz Chin kontynentalnych istnienie niepodległego Tajwanu jest na rękę. Jak sami nie mogą lub nie chcą czegoś załatwić, to proszą o pośrednictwo Tajwan. Radzę pamiętać, że i w Chinach, i na Tajwanie jest ten sam ustrój - kapitalizm.
- Przyjmijmy taki scenariusz: chińskiej partii komunistycznej władza się wymyka. Czy wtedy nie może pojawić się jakiś nowy Mao Tse-tung, który dla uspokojenia sytuacji we własnym kraju sięgnie po wypróbowaną metodę: wywołania "niewielkiej wojny", np. ze słabnącą Rosją?
- Według mnie ten scenariusz jest bardzo mało prawdopodobny. Opozycja w Chinach praktycznie nie istnieje, a partia komunistyczna jest na tyle giętka, że potrafi dostosować się do każdych warunków i uzasadnić wszystko, nawet celowość zasiadania w Komitecie Centralnym Chińskiej Partii Komunistycznej 17 czy 18 milionerów oraz miliarderów (w dolarach). Klasycy marksizmu-leninizmu pewnie się w grobach przewracają, ale społeczeństwo chińskie akceptuje posunięcia kierownictwa partii komunistycznej. Ono zaś - z jednej strony - podczas oficjalnych uroczystości zakłada ubrania przypominające te, jakie nosił Mao Tse-tung, a z drugiej - myśli i działa w myśl reguł kapitalizmu, głównie chęci uzyskiwania możliwie największego zysku.
- Rosja od czasu do czasu wymachuje szabelką. Jej premier, Władimir Putin i najwyżsi dowódcy podkreślają, że dysponują potężnym arsenałem nuklearnym. Czy jest on niebezpieczny w ich rękach?
- Największym problemem współczesnej Rosji jest brak umiejętności zarządzania państwem i jego gospodarką. To w dużej mierze stanowi pozostałość po poprzednim ustroju. Rosjanie szybko jednak się uczą, w czym pomocne jest im świetne przygotowanie merytoryczne dyplomatów i przedsiębiorców działających na rynkach zagranicznych. Nadal jednak władcy Rosji zmagać się muszą przede wszystkim z ogromną biedą, alkoholizmem czy kłopotami demograficznymi we własnym kraju. To tym problemom Kreml musi najpierw stawić czoła. A zajmie mu to sporo czasu. Obecna Rosja może co najwyżej wysłać wojska do Gruzji czy innego słabego kraju. Na prowadzenie działań wojennych i związanych z tym wydatków po prostu jej nie stać.
- A czy III wojnę światową wywołać mogą terroryści?
- Oni są groźni, nieobliczalni, ale nie do tego stopnia. Jestem autorem tezy, że nowy terroryzm nie istnieje. To, że terroryści korzystają z najnowszych osiągnięć techniki, nie powoduje, iż mamy do czynienia z jakąś nową postacią terroryzmu. Wszyscy z rozwiązań techniki korzystamy, więc dlaczego i oni nie mieliby jej nie wykorzystywać. Faktem jest natomiast, że dzięki niej stają się coraz groźniejsi. W Arabii Saudyjskiej miało dojść do dyplomatycznej rozmowy szefa kontrwywiadu z terrorystą. W pewnym momencie rozległ się sygnał dzwonka w telefonie komórkowym i terrorysta wybuchł, bo był nafaszerowany od środka materiałem wybuchowym. Ta informacja nie jest potwierdzona, co nie zmienia, że świat stoi przed problemem żywych bomb. Dla tzw. przeciętnych ludzi oznacza to m.in., że możemy na lotniskach czy w innych miejscach być prześwietlani.
- Terroryści mogą w końcu użyć broni atomowej lub chemicznej albo biologicznej na dużą skalę?
- Na szczęście o broń atomową nie jest łatwo. Trzeba wielkich pieniędzy i rozwiązań technologicznych na niesamowicie wysokim poziomie, co na razie nie jest w zasięgu terrorystów. Istnieje jednak niebezpieczeństwo, że ludzie, którzy pilnują np. składów atomowych w Afganistanie lub Pakistanie, dojdą do przekonania, iż nie szkodzi braciom muzułmanom podarować jedną czy dwie bomby, by mogli ukarać tego "szatana", czyli Izrael, ewentualnie Amerykę. Sytuacja gorzej przedstawia się w przypadku broni chemicznej i biologicznej. Oba rodzaje broni łatwiej wyprodukować. Dobrze chociaż, że niełatwo je przechowywać. Trzeba bowiem przestrzegać ścisłego reżimu technologicznego. Chciałbym zwrócić uwagę, że od zamachu 11 września 2001 r. al Kaida nie przeprowadziła żadnego ataku na naprawdę wielką skalę. Nie można do nich zaliczyć nawet zamachów w Londynie i Madrycie.
\* Prof. Michał Chorośnicki jest kierownikiem Katedry Teorii i Strategii Stosunków Międzynarodowych w Instytucie Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych UJ. Specjalizuje się w zagadnieniach dotyczących terroryzmu oraz polityki wojskowej USA. Jest członkiem m.in. Londyńskiego Instytutu Studiów Strategicznych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski