Świetny wynik Doroty Kolarskiej w eurowyborach w Krakowie. Młoda gwiazda Lewicy to bratanica współpracownika… prezydenta Andrzeja Dudy

Dorota Kolarska ma 27 lat, gruntowne wykształcenie (ukończyła filozofię, nauki polityczne i ekonomię na Uniwersytecie Oksfordzkim oraz analizę polityczną na Kolegium Uniwersyteckim w Londynie) i doświadczenie w pracy w europejskich instytucjach (od 2022 r. pracuje dla Komisji Europejskiej, obecnie zajmuje się w niej polityką transportową). Choć akurat w mediach najgłośniej było o tym, że jej wujkiem jest Wojciech Kolarski z PiS, minister w Kancelarii Prezydenta RP, a zarazem przyjaciel Andrzeja Dudy. Sam też startował w eurowyborach – z Wielkopolski – i również nie zdobył mandatu. Co ciekawe, jego bratanica potrafiła skrytykować prezydenta Dudę za aktywne wspieranie w kampanii członka jej rodziny. Razem z wujem spierała się też - z obustronną klasą - w telewizyjnym programie.

Kolarska jest członkinią Lewicy Razem, w kampanii była mocna wspierana m.in. przez Darię Gosek-Popiołek, posłankę tego ugrupowania. Kraków lubi takie kandydatki – bardziej aktywistki niż polityczki. Gosek-Popiołek dostała się w październiku do Sejmu, mimo że na karcie wyborczej zrzucono ją na 2. miejsce za Macieja Gdulę. W eurowyborach Kolarska z tej samej pozycji ciągnęła listę Lewicy i osiągnęła lepszy wynik w całym okręgu 10. (Małopolska i Świętokrzyskie) od jej lidera Andrzeja Szejny – dostała prawie 30 tysięcy głosów. Lwią część w samym Krakowie – ponad 19 tys., a pochodzący z Końskich Szejna zaledwie 6 tys.

1. Bartłomiej Sienkiewicz (KO) 83 578 głosów
2. Beata Szydło (PiS) 33 791
3. Dominik Tarczyński (PiS) 27 513)
4. Jagna Marczułajtis-Walczak (KO) 22 640
5. Konrad Berkowicz (Konfederacja) 19 598
6. Dorota Kolarska (Lewica) 19 185

- 29 942. Tylu z Was zaufało mi i zdecydowało się oddać na mnie swój głos. To najwyższy wynik na liście Lewicy w Małopolsce i Świętokrzyskiem. W samym Krakowie udało mi się uzyskać szósty najwyższy wynik w ogóle. Powiedzieć, że jestem wzruszona to mało - napisała Dorota Kolarska w mediach społecznościowych w poniedziałek. - Parę tygodni temu startowaliśmy od zera. Pociągiem, rowerem i longboardem zjeździliśmy Małopolskę i Świętokrzyskie wzdłuż i wszerz. Walczyliśmy do ostatniej minuty. Chociaż mandatu nie udało się zdobyć, to pozostaje poczucie satysfakcji i dumy z tego wyniku. I faktu, że bez rozpoznawalnej twarzy, teki ministerialnej czy dużego budżetu wciąż można zrobić zauważalną kampanię. I że ciężka praca wygrywa z polityką robioną zza szyb limuzyn.

Jej wpis był też jednak gorzki, bo wynik Lewicy uznała za "ewidentną porażkę".

- Po samorządówce powtarzaliśmy, że to były trudne wybory. Dzisiaj nie ma już takiego wytłumaczenia. Po wczoraj dostałam kilka wiadomości od osób, które oddały na mnie swoje głosy, ale nie chcą już więcej głosować na Lewicę. Bo po raz kolejny się zawiodły. I uwierzcie mi, rozumiem to bardzo dobrze. Też mam już dość kolejnych wieczorów wyborczych spędzanych na smutno i słabnących wyników, za które możemy winić tylko siebie - zauważała. - Mam tego dość również dlatego, że jeśli miałabym wskazać najcenniejszą rzecz, jaką dała mi ta kampania, to poczucie, że jest w Polsce potencjał na dobre wyniki Lewicy. Nie na powtórkę wyniku z 2019 roku. Potencjał na to, żeby być znaczącą siłą polityczną, nie przybudówką do rządu Koalicji Obywatelskiej.

Tym razem się nie udało, ale to raczej nie koniec, a początek. Kolarska obiecała swoim wyborców przygotowania do kolejnych wyborów.