Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sześć szarych znaków

Redakcja
Adam Michnik do Tadeusza Konwickiego: "Jesteś guślarz"

Paweł Głowacki: DOSTAWKA

Stary guślarz patrzy na deszcz w Oborach... Wśród krzeseł leżących nogami do góry na stołach kawiarni Czytelnika - stary guślarz pali papierosa... Skulony na środku martwej komnaty gdzieś w Warszawie, komnaty opuszczonej przez ludzi, meble, wódkę i ciepło, która w czasach, gdy snuł cierpkie przepowiednie, była biesiadnym ulem - stary guślarz patrzy na to, co zostało: na gruzy nieruchomego powietrza, wystygłe oddechy, zblakłe cienie... Okutany kurtką bez właściwości, o szarym świcie stary guślarz idzie pustym Nowym Światem... Na babilońskiej biało-czerwonej tafli wyludnionej widowni Sali Kongresowej stary guślarz jest jak znaczek pocztowy... Z ostatniego piętra Pałacu Kultury stary guślarz patrzy na północ, widzi tłustą mgłę, ale to nie szkodzi, mgła nic nie znaczy, mgła jest za słaba jak na jego oko, powiada więc, że widzi Litwę - i trzeba mu wierzyć, tak, nawet jeśli jest to dla nas obojętne, a jest to dla nas obojętne, musimy mówić, że ufamy jego oczom, dziś już nic więcej nie możemy dlań zrobić...

Tylko tyle? W trakcie oglądania dokumentalnego filmu Janusza Andermana "Co ja tu robię", z Tadeuszem Konwickim w roli głównej, niczego więcej nie zanotowałem? Zaledwie sześć powyższych zdań? Sześć podobizn pustki, sześć profilów samotności, sześć fotografii popiołu, sześć prologów sześciu elegii na odejście czasu przeszłego-dokonanego, sześć śladów nieuchronnej straty? Zaledwie ta marność została? A przecież miało być inaczej! Przecież zanim 1 kwietnia o godzinie 22.40 TVP wyemitowała na drugim programie dziełko Andermana - prasa apelowała do Polaków o przebudzenie! Co tam prasa! Sam Tadeusz Sobolewski apelował! Gromki, strzelisty jego esej "Kto tak dziś z nami rozmawia" nie pozostawiał złudzeń: tak jak Tadeusz Konwicki - nikt już dziś z nami nie pogada!... Więc?

Więc obudź się, rodaku! Gruby kajet obstaluj, kałamarz odkorkuj, naostrz gęsie pióro, piszącą łapę rozgimnastykuj, zydel do ekranu dosuń i czujny bądź jak surykatka, by ni słowa nie uronić! To uczyń, taki bądź, albowiem Konwicki - najświetniejszy penetrator peerelowskich dusz i mózgów, ten, który przenicował wątrobę, jelita, żołądek i nerki ustroju, ten, którego przepowiednia o końcu PRL-u ziściła się co do joty, ten, który od wieków nic nie napisał i nie wygłosił publicznie ni słowa - przemówi oto, da głos i kto wie, może zaszczyci nasz nadwiślański, postpeerelowski los kolejną przepowiednią nieomylną!... I co?

Nabyłem gruby kajet, odkorkowałem kałamarz, gęsie pióro naostrzyłem, zydel przysunąłem, ucho wytężyłem ciekawie - i kajet prawie pusty dziś. Odwieczna prawda kolejny raz zabrzęczała: dla starych mistrzów nie ma nic bardziej kłopotliwego niż frenetyczny szczebiot zbyt kapłańsko usposobionych entuzjastów. Nic nie zanotowałem, bo stary guślarz nic nie powiedział - wszystkiego parę, może kilkanaście, słusznych, bo słusznych, nawet świetnych, lecz powszechnych, przechodnich prawd o samotności i losie. Nic nie powiedział, bo grubo wcześniej powiedział już wszystko. Wszystko zostało już napisane, postawiona została ostatnia kropka. Koniec. Skończyło się. Drugi raz już się nie skończy.
"Wniebowstąpienie", "Kompleks polski" albo "Mała Apokalipsa". Mój Boże, o świetności ksiąg Konwickiego, o ich mistrzostwie w goryczy i braku litości, wreszcie o ich intymnościach i tych smugach, co wychodzą daleko poza czas - mówić można długo. Ale też nie sposób nie rzec: naczelna ich troska to nicowanie wiadomych flaków, dusz i mózgów - w czasie wiadomym. Sezonem "Trans-Atlantyku" Gombrowicza jest wieczność garbu polskości. Sezonem dzieł Konwickiego jest... nie jest - był krótki sezon PRL-u.

W tym ostatnim - feler dostrzegam? Oceniam? Nie. Chodzi o to, że w chwili, gdy spełniła się doraźna przepowiednia wielkiego guślarza - trzeba było dać mu święty spokój, w kolejnych latach nie odziewać go szatami spełnionej świetności i nauczyć się patrzeć, jak opuszcza go blask guślarstwa. Jego spokój w małym deszczu. Dym jego papierosa, znieruchomiały między martwymi krzesłami. Jego kroki na pustej ulicy. Jego oczy szukające cieni w gruzach nieruchomego powietrza. I reszta kopców popiołu. Z filmu Andermana - to należało zanotować. Sześć dojmujących, szarych znaków. Nie do zapomnienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski