Wspominki zacznę od nadzienia. Karminowe płatki pomarszczonej róży zrywało się w słoneczny dzień od czerwca do lipca. Zbiór trzeba było oczyścić z drobnych owadów, by nie psuły smaku. Potem gliniana makutra z drewnianą pałką oraz dawkowany wedle babcinej receptury cukier i kwasek.
Aromatyczna masa wędrowała do spiżarni w małych słoiczkach, gdzie pod specjalnym nadzorem czekała końca zimy. Przyznaję ze wstydem, że niejeden raz podkradałem małe co nieco… Pączki ku zgrozie dzisiejszych dietetyków smażono w wielkim garze pełnym wrzącego smalcu. Czysty cholesterol i nasycone kwasy tłuszczowe!
Zabójstwo dla układu krążenia. Pal licho dietę. Dzisiaj wciskają seryjny produkt nastrzykiwany w najlepszym wypadku nadzieniem cukierniczym o smaku dzikiej róży. Za szczyt zepsucia obyczajów uznałem pączkopodobny wyrób szpikowany budyniem. Mój Boże, świat zszedł na psy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?