Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Twój kot wie lepiej

Paweł Głowacki
Salony. Na ostatnim Salonie Poezji, godzinie wierszy Franciszka Klimka o kotach, nie było ani jednego kota. Mniejsza z całym kotem. Nie przybył ani ogon, ani łapka, ani ucho, ani poziomka nosa, ani zdumione oko, ani grzbiet w dreszczach, ba, nie wybrzmiał nawet żaden, choćby najlichszy, mruk oryginalny.

Słowem – tylko ludzie byli. A jeśli coś z kota, to tylko kocie ślady na nas. A to płaszcz znaczony sierścią kota, a to dłonie lub policzki całe w cienkich bliznach po kocich gestach najczulszych, a to wreszcie zapach futra na mankietach. Ale żeby cały kot? Wykluczone! Tak? A przez kogo?

No właśnie. Kto nakazał, żeby kot po salonach nie chodził? Kto zakazał kotom bywania, biesiadowania, na premierach i wernisażach uśmiechania się, przekąszania oraz gorzałki chlipania? Aby tej litanii nie ciągnąć – kto kotu zabrania być człowiekiem? Aldona Grochal, Katarzyna Zawiślak-Dolny, Bożena Zawiślak-Dolny, Tomasz Międzik, Sławomir Maciejewski i Jaga Wrońska czytali wspaniale smakowite kocie liryki Klimka, i też do melodii przez Jarosława Hanika z fortepianu dobywanych śpiewali o kotach – i odpowiedź była od początku jasna.

Owszem, możemy się pocieszać. Możemy za Klimkiem recytować sobie tę prawdę absolutną, że koty są dobre na wszystko, na życie całe są samą czułością, a zimą: „gdy dzień jest zbyt krótki / i chłodnym ogarnia nas cieniem, / to kot twój przyjaciel malutki / otuli cię ciepłym mruczeniem”. Możemy takie, jak w niedzielę, lub inne adoracje czynić – ale tylko to możemy. Czyli – nic. Nic dla kota. Bo niby cóż dla kota znaczy Salon wierszy o nim?

Retoryczne pytanie. Pewien kot na dwóch łapach łaził, po ludzku gadał i wstrząśnięty niepewnością kobiety, czy oto wódkę kot jej do kieliszka nalał, wręcz śmiertelnie obrażony, zamiauczał: „Na Boga, królowo! Czyż pozwoliłbym sobie nalać damie wódki? To czysty spirytus!”.

Ten sam kot, czarny jak noc, pozłociwszy sobie wąsy, z białą muszką w kształcie kokardki na szyi i rzemykiem z oprawną w masę perłową damską lornetką na kruchej piersi – grał z samym szatanem w szachy, lekko oszukując.

O czym więc my mówimy? O co właściwie pytamy? Od wielu lat mam kotkę, Chinkę. Tak się nazywa i lepiej nazywać się nie może. Jest dla mnie kompletną chińszczyzną. Jak to się gada – głowę bym sobie za nią dał odciąć. Tak. Ale za kogo w istocie? Diabli wiedzą. Diabli i Chinka. Zatem – kto kotu zabrania być człowiekiem? Postacią? My, kociarze, oraz Klimek wiemy. Otóż – nikt. To kot decyduje. Nie my. To kot wie lepiej. Nie ty. Amen.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski