Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielka ilość liter „ł”

Paweł Głowacki
Salony. Ostatni, pierwszy i ostatni raz widziałem Tadeusza Śliwiaka, kiedy go już nie było. Maj lub czerwiec dwadzieścia kilka lat temu, ogródek uroczej cukierenki Vis-a-Vis, znakomite popołudnie.

Jurek Pilch powiada: „Widzisz tego, tam?” Spokojny pan, samotny. Ja: „Widzę. I co?”. Pilch: „Śliwiak”. Samotny pan patrzył w siną dal. Ja: „Przysiądźmy się”. Pilch: „Nie, niech zostanie, jak jest. Nie dotykajmy. Tak dobrze. Tak lepiej. Tak już musi zostać”. On, samotny – żebyż tylko patrzył w siną dal, co przecież każdemu się zdarza. On, pojedynczy – zdawał się widzieć wszystkie detale niewidzialnej siności. Był tutaj już tylko poniekąd.

I uśmiechał się. Dobrze pamiętam – uśmiechał się cienko, jak ojciec Herberta w wierszu Herberta. Dziś wiem, że bezgłośnie smakował w ustach literę „ł”, tę nadworną spółgłoskę czasu przeszłego dokonanego. Jakby recytował sobie mantrę: Byłem, Zrobiłem, Zaniechałem, Kochałem, Widziałem, Dotknąłem, Zapamiętałem, Zapomniałem, Żyłem, Żyłem, Żyłem, ...łem, ...łem, ...ł..., ...ł... Dziś wiem to. Bo na ostatnim Salonie Poezji – wiersze Śliwiaka. Na 20. rocznicę jego gwałtownej śmierci – jego życie, dotknięte przez niego w wierszach. Wielka ilość „ł”.

W słowach – rodzinny Lwów Śliwiaka. Tamte ulice, tamte domy, tamte dni, noce. I widma zmarłych druhów.

Nie tylko „ł” falowało na ostatnim Salonie, lecz dużo go było. I z wielkim taktem Jacek Romanowski i Tomasz Wysocki podawali „ł” do słuchania. Z pięknym umiarem Bożena Zawiślak-Dolny i Katarzyna Zawiślak-Dolny, przez Halinę Jarczyk (skrzypce oraz gwizd), Jacka Bylicę (fortepian) oraz Marka Michalaka (puzon) wspomagane, śpiewały piosenki Śliwiaka – jakby to były fotografie z albumu rodzinnego.

Tak. Godzina bez cienia żalu, bez gardeł skamieniałych, bez ciemnych intonacji, bez skulonych ramion. Tylko odrobina nostalgii, szczypta melancholii. Zwyczajna mądrość łagodnego przypominania. Owszem, zmarł Śliwiak 20 lat temu, gwałtownie wpadł w siność horyzontu. Tramwaj-szyja-koło-koniec, nie inaczej było. Lecz cóż lepszego, niż łagodne pamiętanie, pozostało? Tak, jedynie „ł”. Wiedział o tym Śliwiak. O „ł” wiedział wszystko. Od zawsze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski